Podrobili Wiedźmina 3. Podróba jest tak bezczelna, że aż piękna
Bążur, Gegardzie z Riwiery. Ta podróbka Wiedźmina 3 jest tak bezczelna, że aż na swój sposób piękna. Prawnicy CD Projektu będą mieli co robić.
Czyżby Wiedźmin 3: Dziki Gon doczekał się portu na iOS oraz Androida? Jeszcze nie teraz. To Gerard z Riwiery, bohater do złudzenia przypominający naszego swojskiego wiedźmina, promuje darmową grę mobilną z milionami pobrań na koncie.
Rynek gier mobilnych powoli, z bólem i niechęcią ulega częściowej profesjonalizacji. Możemy dostrzec to zjawisko na przykładzie takich gier jak Call of Duty Mobile, Apex Legends Mobile czy przepiękne The Division Resurgerence - tytułów zaawansowanych wizualnie, z bogatym wachlarzem mechanik, które nieco zasypują różnice między mobilną oraz stacjonarną rozgrywką.
Niestety, na każdy projekt o rozmachu Rainbow Six Mobile przypadają setki mobilnych potworków, trafiających do Google Play oraz App Store bezpośrednio z chińskich taśm produkcyjnych. Twórcy takich produkcji często mają za nic abstrakcyjne konstrukty własności intelektualnej czy prawa handlowego. Chińskie podróbki dekady temu zalewały nasze stragany, a teraz rozlewają się po platformach cyfrowych dystrybucji. Plagiatowani są również polscy producenci, co właśnie zobaczyłem w sieci.
- Mamo, kup mi Wiedźmina 3. - Mamy Wiedźmina 3 w domu. Wiedźmin 3 w domu:
Najnowsza grafika promocyjna gry Rise of the Kings (ROK) wygląda, jakbyśmy gdzieś już ją widzieli. Białowłosy mężczyzna w lekkim pancerzu sięga po swój miecz, pozując na szarym tle z drzewami majaczącymi w oddali. Obok niego widzimy wielki napis ROK, wykorzystujący czcionkę, która także wydaje się dziwnie znajoma.
Podobieństwo do grafiki promocyjnej dla polskiej gry Wiedźmin 3: Dziki Gon jest uderzające. Mamy do czynienia z czymś znacznie więcej niż inspiracją. To ordynarny plagiat. Od pozycji bohatera, przez utrzymają kolorystykę, kończąc na cechach fizycznych mężczyzny. Szare tło z pojedynczymi drzewami to natomiast charakterystyczny motyw dla Wiedźmina, doskonale widoczny na zwiastunach, grafikach promocyjnych oraz w samej grze wideo.
Chińczycy byli na tyle bezczelni, że skopiowali nawet logo gry Wiedźmin 3: Dziki Gon.
Ledwo widoczny tytuł w górze ekranu, budzący skojarzenia z Diablo za sprawą wykorzystanej czcionki, to mały pikuś. Chińczycy o wiele odważniej poczynają sobie na głównym planie, gdzie napis ROK wykorzystuje fonty charakterystyczne dla gry Wiedźmin 3: Dziki Gon, łącznie z zachowaniem srebrno-czerwonej spójności kolorystycznej.
Prawdziwą wisienką na torcie jest logo, umieszczone w centralnej części grafiki. Charakterystyczny symbol stanowiący połączenie rzymskiej trójki z wizerunkiem Dzikiego Gonu miał duży sens na okładce gry Wiedźmin 3, ale w przypadku Rise of the Kings nie ma on żadnego logicznego uzasadnienia. Chińczycy jadą po bandzie, grając na pozytywnych skojarzeniach z polską grą tak mocno, jak to tylko możliwe.
Sytuacja jest przezabawna o tyle, że pod względem rozgrywki Rise of the Kings nie ma niczego wspólnego z Wiedźminem.
Rise of the Kings to darmowa, przepełniona mikro-transakcjami dotykowa strategia serwowana w rzucie izometrycznym. Tytuł istnieje na rynku od 2016 roku i jest stale rozwijany. W samym Google Play aplikację pobrano ponad dziesięć milionów razy, natomiast z komentarzy na platformie wynika, że w tytuł gra również sporo osób z Polski.
Przyglądając się Rise of the Kings z bliska, trudno dostrzec tutaj jakikolwiek unikalny charakter. Chińska produkcja to zlepek artystycznych wpływów popularnych klasyków takich jak Władca Pierścieni, Warcraft czy Heroes of Might and Magic. Mamy do czynienia z tytułem wyciągniętym prosto z generatora, bez własnej duszy i własnej tożsamości. To typowy kliker, który strategią jest głównie z nazwy. Mimo tego nie brakuje graczy chętnych do wskoczenia w skórę Gerarda z Riviery, a następnie pokierowania królestwem Gomdoru.
Warto zdać sobie sprawę, że gier takich jak Rise of the Kings są setki. Ich deweloperzy mają w nosie własność intelektualną oraz prawo handlowe. Natomiast specyfika branży mobilnej wyłącznie wzmacnia takie patologiczne praktyki jak kopiowanie szeroko rozumianej konkurencji. Inaczej wydawca gry z ponad 10 milionami pobrań, obecnej na rynku od 2016 roku, nie decydowałby się na plagiat materiałów promocyjnych CD Projektu. Miałby zbyt wiele do stracenia.
CD Projekt może za to pocieszać się tym, że nie ma lepszej formy pochlebstwa, niż właśnie naśladownictwo.