REKLAMA

Już za miesiąc dojdzie do zderzenia z planetoidą. Tym razem to my w nią uderzymy, a nie ona w nas

65 milionów lat temu w Ziemię uderzyła planetoida o średnicy dziesięciu kilometrów. Po milionach lat rozwoju zupełnie nowych form życia Ziemia już za miesiąc weźmie odwet na kosmosie.

dart
REKLAMA

Zdarzenie sprzed 65 milionów lat zakończyło trwające 180 milionów lat panowanie dinozaurów na powierzchni naszej planety. Z jednej strony była to katastrofa ogromnych rozmiarów, z drugiej strony ta sama katastrofa umożliwiła rozwój bezpośrednim przodkom człowieka i doprowadziła nas do świata, jaki obserwujemy dzisiaj.

REKLAMA

Nie zmienia to jednak faktu, że nie chcemy powtórki z rozrywki. W każdej chwili możemy otrzymać informację, że w stronę Ziemi zmierza planetoida, która znajduje się na kursie kolizyjnym z naszą planetą. Nic zatem dziwnego, że od lat astronomowie monitorują nocne niebo i próbują skatalogować wszystkie planetoidy o rozmiarach większych niż jeden kilometr, których orbita przecina orbitę Ziemi. Wciąż jednak daleko nam do znalezienia wszystkich obiektów tego typu. Co więcej, o ile jesteśmy w stanie monitorować nocne niebo, to jak na razie nie mamy instrumentów pozwalających nam monitorować obiekty zmierzające w naszym kierunku od strony Słońca. W blasku jasnego dziennego nieba bardzo ciężko dostrzec niewielkie ciemne obiekty zbliżające się do nas z wnętrza Układu Słonecznego.

Z tego też powodu powinniśmy być przygotowani na każdą ewentualność. Załóżmy zatem, że astronomowie odkryją obiekt, którego trajektoria lotu przecina orbitę ziemską. Co więcej, symulacje wskazują, że Ziemia i planetoida znajdą się w jednym i tym samym miejscu w tej samej chwili. Mamy wtedy bardzo poważny problem. Jeżeli nic nie zrobimy, dojdzie do zderzenia.

Odpowiedzią na taką sytuację byłaby próba zmiany trajektorii lotu planetoidy tak, aby do zderzenia nie doszło, a dwa obiekty minęły się w bezpiecznej odległości. Symulacje wskazują, że im szybciej podejmiemy próbę zmiany trajektorii lotu kosmicznego intruza, tym mniejszą zmianę musimy spowodować. Jeżeli odchylimy tor lotu planetoidy o ułamek stopnia odpowiednio wcześnie, wynikająca z tej zmiany zmiana toru lotu po latach sprawi, że zamiast uderzyć w Ziemię, planetoida przeleci w odległości setek tysięcy kilometrów od niej.

Do akcji wchodzi DART

Taki właśnie cel ma realizowana przez NASA misja Double Asteroid Redirection Test, w skrócie DART. W ramach tejże misji, która wystartowała 24 listopada 2021 roku, już wkrótce, 27 września 2022 r. o godzinie 1:14 polskiego czasu sonda uderzy pełnym impetem w planetoidę, a właściwie w księżyc planetoidy starając się zmienić jego orbitę wokół planetoidę.

REKLAMA

Celem misji jest Dimorphos, 163-metrowy księżyc planetoidy Didymos, której rozmiary szacuje się na 780 metrów. W momencie zderzenia 560-kilogramowa sonda DART będzie poruszała się z prędkością ponad 6 km/s względem planetoidy. Naukowcy szacują, że uderzenie zmieni okres obiegu Didymosa o około 10 minut (1 proc. obecnego czasu obiegu), co będzie można już zarejestrować z Ziemi. Jeżeli faktycznie taka zmiana wystąpi, będziemy pewni, że wiemy w jaki sposób wpływać na trajektorię obiektów kosmicznych.

Warto tutaj wspomnieć, że kilka lat po uderzeniu w pobliżu planetoidy pojawi się jeszcze europejska sonda Hera, która przyjrzy się dokładniej skutkom uderzenia sondy DART w powierzchnię Dimorphosa. Dopiero wtedy zobaczymy jakie szkody udało nam się poczynić na powierzchni tego pozornie niewielkiego obiektu kosmicznego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA