TikTok, AliExpress, WeChat: algorytmy karmiące nas treściami trafiły w ręce chińskich władz
W Europie oraz Stanach Zjednoczonych firmy takie jak Google, Facebook i Amazon chronią swoje unikalne algorytmy dzięki prawu handlowemu. W Chińskiej Republice Ludowej giganci tacy jak TikTok, AliExpress oraz WeChat właśnie musieli wyspowiadać się komunistycznym władzom. To pierwszy jawny przypadek tego typu w historii.
Co będziesz chciał kupić? Gdzie będziesz chciał polecieć? Kogo będziesz chciał poznać? Algorytmy podsuwające nam treści na platformach społecznościowych oraz platformach sprzedaży to jedne z najpilniej chronionych sekretów należących do technologicznych gigantów. Amazon, Facebook czy Google chronią swoje mechanizmy karmienia nas treściami w Internecie jak największego skarbu. Taką możliwość zapewnia im prawo handlowe zachodniej cywilizacji, gwarantujące korporacjom ochronę unikalnych rozwiązań, patentów oraz sekretów.
W Chinach takie sekrety nie są możliwe do zachowania. Właśnie przekonał się o tym TikTok, AliExpress i inni giganci.
Najwięksi giganci chińskiego Internetu, świadczący usługi dla użytkowników na całym świecie, właśnie trafili na rządowy dywanik. Chińska agencja ds. cyberprzestrzeni (CAC) stała się dysponentem opisów 30 algorytmów, na podstawie których największe internetowe platformy takie jak TikTok czy AliExpress dostarczają użytkownikom treści. Zarówno te czysto rozrywkowe, jak również zachęcające do konkretnego działania: zakupów, dołączenia do społeczności czy przeczytania informacji.
Wśród firm zmuszonych do podzielenia się algorytmami z chińską administracją są wszyscy czołowi gracze sektora IT: właściciele mediów społecznościowych jak ByteDance z ich TikTokiem, platform e-commerce jak Alibaba z ich AliExpressem oraz twórcy komunikatorów jak Tencent z ich popularnym WeChatem. Mówimy o absolutnym topie chińskiego sektora usług internetowych, z zasięgiem oraz ofertą sięgającą całego świata.
Po co chińskiej agencji znajomość tych algorytmów? Oficjalna argumentacja to przeciwdziałanie nadużyć, jakim mogą zostać poddani chińscy użytkownicy Internetu. Gdybym był jednym z nich, miałbym poważne obawy, czy rząd śledzący mnie podczas grania na telefonie naprawdę chce, abym otrzymywał wyłącznie wiarygodne treści, a gromadzone na mój temat dane były wykorzystywane w uczciwy, transparentny sposób. Nie to, żeby Facebook czy Google miało lepsze moralne umocowanie. Mając wybór między Xi Jinpingiem oraz Markiem Zuckerbergiem, wolę nie wybierać wcale.
Co to oznacza dla użytkowników TikToka i AliExpress, również w Polsce?
Chociaż z dokumentów CAC wynika, iż chińska agencja dysponuje jedynie "powierzchownym" opisem działania algorytmów, eksperci są odmiennego zdania. Zhai Wei z East China University of Political Science and Law uważa, że dokumentacja dostarczona dla CAC przez korporacje jest znacznie bardziej szczegółowa niż to, co potem agencja ds. cyberprzestrzeni przekazuje opinii publicznej. Według eksperta przekazane informacje zawierają elementy, które w świetle zachodniego prawa zostałyby uznane za tajemnice handlowe.
Trudno wskazać na krótkoterminowe konsekwencje łatwego dostępu chińskiej administracji do algorytmów największych platform internetowych na świecie. Władze Chińskiej Republiki Ludowej mają teraz dostęp do know how na temat tego, jak najlepiej trafić z treścią do odbiorcy masowego. Jak być skutecznym z przekazem, jak wywołać reakcję odbiorcy, jak wpłynąć na jego zachowanie. Powstaje jednak pytanie, czy Chińczycy już wcześniej nie dysponowali podobną wiedzą, skoro największe technologiczne korporacje Państwa Środka od zawsze cechowała zależność wobec Pekinu.
Rząd Komunistycznej Partii Chin już wcześniej zachęcał technologiczne wieloryby do promowania konkretnych postaw za pośrednictwem mediów społecznościowych: obywatelskiej odpowiedzialności, pozytywnego nastawienia, oszczędności oraz krytyki wobec indywidualistycznych zachowań widocznych pośród części celebrytów. Teraz rząd w Pekinie może sprawdzić, czy popularne usługi takie jak WeChat oraz TikTok faktycznie realizują wskazaną im misję, zaglądając algorytmom pod perzynę.
Oczywiście wpływ Komunistycznej Partii Chin nie musi ograniczać się wyłącznie do obywateli własnego kraju. Popularny zwłaszcza wśród młodych ludzi TikTok może być świetnym narzędziem propagandowym, wpływającym na postawy oraz nastroje całego globu. Zamiast wojny informacyjnej, rozpocznie się wojna wychowawcza.
Grafika tytułowa: redstone/Shutterstock