Jak to jest z polskim węglem i na jak długo go wystarczy? Oto odpowiedzi na najważniejsze pytania
Prezydent Andrzej Duda zapewniał, że Polsce wystarczy węgla na jeszcze 200 lat. Czy faktycznie możemy spać spokojnie? Okazuje się, że problemem nie jest ilość surowca, ale to, czy możemy go wydobywać. W Polsce przemysł górniczy przez lata był wygaszany – niekoniecznie ze względów ekologicznych.
Jak powtarzał Andrzej Duda, węgiel to największy skarb Polski, którego zasoby nie wyczerpią się przez kolejne 200 lat. Historia jego wydobycia rozpoczyna się na dobre w drugiej połowie XVIII wieku, choć pierwsze próby odnotowano już w XVI, a nawet XII wieku.
Kopalnia odkrywkowa w Murckach, dzisiejsza dzielnica Katowic, według dokumentów działała już w roku 1657. Wydobycie podziemne rozpoczęto jednak niecałe sto lat później, w roku 1755. Co ciekawe, działa do dziś, a jej spadkobiercą jest Kopalnia Węgla Kamiennego Murcki-Staszic – można więc powiedzieć, że to najstarsza kopalnia w Polsce.
Węgiel wydobywano głównie na terenie Górnego i Dolnego Śląska.
To właśnie tam szukać możemy dziś skutków transformacji, gdy okazało się, że wydobywanie węgla przestaje się – oficjalnie – opłacać. Najtragiczniejszym przypadkiem upadku górniczego systemu może być Wałbrzych.
Niedawno pojawiły się głosy, że powróciły tam "biedaszyby", czyli wydobywanie surowca na własną rękę. Tak naprawdę jednak ta metoda zarobku wcale nie przeszła do historii i na mniejszą bądź większą skalę była kultywowana.
Dziś pojawiają się obawy, że rosnące ceny węgla zmuszą ludzi do poszukiwania tańszych alternatyw. W przypadku biedaszybów wiąże się to z niebezpieczeństwem – o ile w pierwszych latach zajęciem parali się byli górnicy, mający doświadczenie, tak z czasem zwykli ludzie szukali w prowizorycznych kopalniach szczęścia, co kończyło się tragediami.
Mało kto w Wałbrzychu dobrze wspomina lata 90. "Czas biedaszybów to czas najgorszej nędzy. Przez te wszystkie lata jeździliśmy z żoną do pracy do Niemiec, rok w rok" – mówił jeden z górników w reportażu "Nie ma i nie będzie" Magdaleny Okraski.
To jak to z tym węglem jest? Niby mamy go na 200 lat, jak mówił prezydent Andrzej Duda, ale zamykane są kolejne kopalnie. Zamykane były też wcześniej, zanim ktokolwiek w ogóle wykorzystywał argument ekologiczny.
Czasami przyczyną zamknięcia kopalni jest koniec złoża. Teoretycznie.
Dużym problemem jest to, że po węgiel kamienny trzeba sięgać coraz głębiej - w Polsce średnia głębokość kopalni wynosi niespełna 700 m, a maksymalna ponad 1200 m. Dla porównania, w Chinach średnia głębokość to 460 metrów, a w Indiach – 150 metrów.
Chociaż z jednej strony wydobycie węgla w Polsce rośnie, to jednak coraz głośniej mówi się o tym, że zaczyna go brakować. Gdzie tu sens, gdzie logika? Owszem, rośnie zapotrzebowanie na energię, ale to nie wyczerpuje odpowiedzi.
Problemem jest na przykład jakość polskiego węgla, o czym pisał w analizie Jakub Wiech. Nasz przegrywa z australijskim, kolumbijskim czy rosyjskim, gdyż węgiel wydobywany na Śląsku ma wysoką zawartość popiołów, siarki i metali ciężkich. Przez to staje się droższy, ponieważ trzeba wprowadzać dodatkowe zabezpieczenia, jeżeli chce się z niego korzystać.
Polski węgiel ustępuje też konkurencji pod względem kaloryczności, czyli wartości opałowej.
W czasach (wątpliwego od 2014) pokoju ratowaliśmy się węglem z Rosji, ale po napaści na Ukrainę to niemożliwe. Znaleźliśmy się więc sytuacji, gdzie cały świat potrzebuje tego surowca, jego ceny poszły w górę, a dostępność zmalała.
I chociaż dziś wydobycia węgla kamiennego w Polsce to ok. 54 miliony ton rocznie, to ten nadający się do ogrzewania stanowi od 2 do 5 proc. wydobycia – ocenił w reportażu TVN 24 dr Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, w przeszłości górnik i dyrektor kopalń.
Z kolei węgla brunatnego w Polsce wydobywamy co roku ok. 30-40 milionów ton, choć rok temu nawet 55 mln. Według informacji, które podał Główny Geolog Kraju, obecne polskie zasoby geologiczne kraju wynoszą około 64 miliardów ton węgla kamiennego.
Większe wydobycie jest trudne, bo przez lata w Polsce kopalnie zamykano, a nie otwierano nowe. Kwestie ekologiczne są ważne, ale u nas zabrakło konkretnej decyzji, co w zamian.
Rządzący myśleli, że jakoś to będzie i coś przez lata się wymyśli, ale wojna w Ukrainie zmieniła sytuację na świecie.
W Europie więc do węgla się wraca, otwierając wygaszone kopalnie, ale nie jest to takie łatwe i szybkie do zrealizowania.
A nawet gdyby było gdzie wydobywać, to nie ma przez kogo. Jak wyjaśniał dr Markowski 15 lat temu została zlikwidowana ostatnia szkoła górnicza, a ci, którzy zostali w zawodzie, byli kuszeni 120 tysiącami złotych za odejście z niego. Rąk do pracy więc brakuje.
Mimo wszystko według ekonomistów mBanku w tym roku węgla nam nie zabraknie. Być może będzie on gorszej jakości, ale będzie.
Polska bez węgla!
Przez lata dawne górnicze ośrodki musiały odpowiedzieć sobie na pytanie: co teraz, gdy węgla nie możemy już wydobywać. Genialnym przykładem, że nowa rzeczywistość jest możliwa, są Katowice, które przechodzą ponowną transformację. Dziś to miasto coraz bardziej kojarzone z zielenią, pomysłem na siebie, dumnym ze swoich korzeni.
Spójrzcie tylko na Muzeum Śląskie, ulokowane na terenie dawnej kopalni. Z kolei Silesia City Center również wybudowane zostało na terenach, gdzie dawniej wydobywano węgiel.
Perełką jest osiedle Nikiszowiec, które jeszcze w 2012 było dla mieszkańców Katowic niezbyt atrakcyjnym kierunkiem. Dziś przyjeżdżają do niego turyści z Polski i ze świata – i to wcale nie przesada. Spacer po dawnym osiedlu będącym "miastem w mieście" pokazuje, czym dawniej była kopalnia – żywicielem. Rodziny górników żyły blisko siebie, były tam szkoły, lekarze, a nawet miejsca służące rozrywce.
Środowiska górnicze miały nawet swoich twórczych przedstawicieli. Najsłynniejszym jest Teofil Ociepka, górnik z kopalni "Giesche" (obecnie "Wieczorek"), gdzie pracował jako maszynista w kopalnianej elektrowni. Zasłynął jednak jako jeden z założycieli Janowskiej Gminy Okultystycznej. Jego obrazy trudno opisać, lepiej więc po prostu oglądać:
Tereny byłych kopalni to dziś atrakcje turystyczne
Wspomnieć można choćby o Nowej Rudzie, gdzie można przejechać się "autentyczną, górniczą kolejką" czy oglądać oryginalny, zachowany sprzęt.