REKLAMA

Mycie rąk tylko w zimnej wodzie. Niemcy oszczędzają energię i wprowadzają drastyczne przepisy

Od września mają wejść naprawdę rygorystyczne przepisy zmuszające państwowe, ale w niektórych kwestiach także prywatne instytucje do oszczędzania energii. Tak Niemcy chcą się bronić przed energetycznym kryzysem, będącym konsekwencją napaści Rosji na Ukrainę.

Niemcy oszczędzają energię i wprowadzają drastyczne przepisy
REKLAMA

Już wcześniej w wielu niemieckich miastach podjęto decyzję o ograniczaniu światła – budynki, w tym szczególnie zabytki, przestały być oświetlane, żeby nie marnować energii. Jak donoszą niemieckie media, cytując Bild, to dopiero początek wielkich oszczędności.

REKLAMA

Rozważany jest projekt, którego autorem jest minister gospodarki Robert Habeck, zakładający, że "części wspólne" budynków przestaną być ogrzewane. Mowa tutaj o korytarzach, wejściach czy tego typu miejscach, przez które się przechodzi lub chwilę w nich czeka. Dotyczyć to będzie m.in. szkół i urzędów. Placówki medyczne oraz opiekuńcze zostaną wyłączone z tego obowiązku.

Również maksymalna temperatura w pomieszczeniach będzie ograniczana

Tam, gdzie wykonuje się głównie pracę siedzącą, będzie mogło być co najwyżej 19 stopni. Przy pracy wymagającej częstszego wstawania bądź też ogólnie ruchu polegającego głównie na chodzeniu – już tylko 16 stopni. Z kolei tam, gdzie jest dużo aktywności fizycznej, termometr wskaże 12 stopni.

Woda w kranach służąca do mycia rąk ma być wyłącznie zimna. Chodzi o budynki niemieszkalne i takie, w których ciepła woda w kranie czy pod prysznicem nie jest niezbędna do wykonywania obowiązków.

Innym mogącym wzbudzić szok nakazem będzie konieczność zamykania drzwi w budynkach handlu detalicznego. Niemcy zobaczą więc zapewne napisy w stylu "Prosimy zamykać drzwi" – tym razem nie będzie to gest dobrej woli, a konieczność. Radykalne? Cóż, pewnie wiele osób pamięta, że podobną prośbę wystosowywali choćby dziadkowie, przypominając, że u nas tak ciepło jak na niektórych kontynentach nie jest, więc należy zamykać drzwi. Ot, wracamy do starych zwyczajów.

Według dokumentów, które pozyskały niemieckie media, przepisy zaczną obowiązywać od września do co najmniej lutego – czyli pół roku.

Skąd takie radykalne kroki?

Niemcy byli w znaczącym stopniu zależni od rosyjskiego gazu, który w związku z napaścią Rosji na Ukrainę nie płynie już w takich ilościach jak wcześniej.  Obecnie gazociąg nie pracuje pełną parą, ale coś tam dostarcza. Niemcy obawiają się jednak, że prędzej czy później Putin zakręci gaz, chcąc w ten sposób uderzyć w niemieckie społeczeństwo.

Mieszkańcy Niemiec odczują więc na własnej skórze wcześniejsze decyzje władz – nie tylko o postawieniu na gaz z Rosji, ale też niechęci do elektrowni jądrowych. Teraz to się zmienia, lecz tylko dlatego, że i Niemiec mądry jest po szkodzie. Zanim jednak pewnie rozkręci się wygaszane powoli elektrownie, trzeba będzie liczyć się z tym, że nie będzie tak ciepło w pomieszczeniach, jak wcześniej.

REKLAMA

Wydaje mi się jednak, że jest to cena, którą jako społeczeństwa niezaangażowane bezpośrednio w wojnę z Rosją, możemy zapłacić. Dziś trąci banałem stwierdzenie, że Ukraińcy walczą także w naszym imieniu. Jest wyświechtane, ale prawdziwe. Mówiąc szczerze wolałbym siedzieć w biurze, gdzie termometr wskazuje 19-stopni, niż w budynku, na który spadają rosyjskie pociski.

Trudno też nie patrzeć na sprawę szerzej w kontekście katastrofy klimatycznej. Niewykluczone, że przez lata żyliśmy zbyt wygodnie, wręcz na kredyt, nie przejmując się konsekwencjami. Dopiero teraz dociera do nas, że zasoby mogą się kurczyć. Agresja Rosji przyspieszyła zadawanie pytań, które były nieuniknione – a przecież zmiany klimatu każą zastanawiać się nie tylko nad tym, jak magazynować energię, ale i wodę.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA