REKLAMA

Zamiast pilotować samolot, smacznie sobie spali. Niebezpieczna sytuacja na pokładzie Boeinga 737

Współczesne samoloty pasażerskie to wysoce wyrafinowane maszyny wyposażone w całą paletę systemów bezpieczeństwa, które z kolei wyposażone są w zapasowe systemy bezpieczeństwa, gdyby te pierwsze przestały działać prawidłowo. W połączeniu ze sprawną załogą w kokpicie samoloty są jednym z najbezpieczniejszych środków transportu na świecie. Gdy jednak załoga przychodzi do pracy przemęczona, wszystko może się wydarzyć.

19.08.2022 07.34
ethiopian airlines
REKLAMA

Piętnastego sierpnia br. podczas lotu EY343 z Chartumu w Sudanie do Addis Abeby w Etiopii realizowanego przez linię Ethiopian Airlines doszło do niebezpiecznego incydentu.

REKLAMA

Cały lot przebiegał prawidłowo do momentu, w którym załoga zgodnie ze złożonym planem lotu powinna rozpocząć procedurę zniżania do Portu Lotniczego Bole w Addis Abebie. Widząc brak zmiany wysokości lotu, kontrolerzy lotu próbowali skontaktować się z pilotami maszyny lecącej na wysokości przelotowej 11 kilometrów, jednak po drugiej stronie nikt się nie odzywał.

Autopilot jako budzik dla pilotów

Załoga odezwała się dopiero w momencie, gdy wyłączył się autopilot w samolocie i w kokpicie rozległ się alarm. Okazało się wtedy, że oboje pilotów znajdujących się na pokładzie… spało. Poza autopilotem nikt nie monitorował parametrów lotu.

 class="wp-image-2306646"

Ostatecznie piloci wylądowali bezpiecznie na lotnisku docelowym, co w sumie nie jest niczym dziwnym, wszak byli wyspani. Nie zmienia to jednak faktu, że zaśnięcie przez pilotów w trakcie lotu jest niedopuszczalne i stanowi poważne zagrożenie dla pasażerów, załogi i samolotu.

Momentalnie, po opublikowaniu informacji o incydencie w sieci pojawiło się mnóstwo komentarzy krytykujących zachowanie pilotów. Niemal wszyscy komentatorzy stwierdzili, że piloci powinni stracić uprawnienia i zatrudnienie w liniach lotniczych. Pojedynczy komentatorzy wskazywali jedynie, że załoga mogła być po prostu przepracowana i zasnąć w kokpicie niekontrolowanie.

A bo to pierwszy raz?

To nie jest jednostkowa sytuacja. Zaledwie kilka miesięcy temu doszło do podobnej sytuacji. Załoga Airbusa 330 wiozącego 250 pasażerów z Nowego Jorku do Rzymu spała w kokpicie lecąc na wysokości przelotowej nad terytorium Francji. Wtedy to kontrolerzy lotu wielokrotnie wywołując załogę potrzebowali ponad 10 minut, aby obudzić pilota, który powinien monitorować sytuację w kokpicie.

Po zakończonym śledztwie pilot został zwolniony z pracy. Taki sam los najprawdopodobniej spotka pilotów Ethiopian Airlines, szczególnie że lot z Chartumu do Addis Abeby nie jest lotem przesadnie długim. Przeciętne połączenie lotnicze na tej trasie trwa zaledwie 90 minut. O ile w przypadku lotów długodystansowych trwających po kilkanaście godzin przemęczenie czy znużenie może wziąć górę nad człowiekiem, to w przypadku tak krótkiego lotu jest to całkowicie niezrozumiałe.

Utrata kontaktu z załogą samolotu lecącego nad terytorium danego kraju sprawia, że kontrolerzy - nie wiedząc, co się dzieje - muszą brać pod uwagę różne opcje. Na pokładzie samolotu mogło dojść do gwałtownej dekompresji i piloci nie zdążyli założyć masek z tlenem, mogło także dojść do porwania samolotu, czy w końcu pilot mógł mieć atak serca. Przy braku jakiejkolwiek informacji z samolotu trudno ustalić, co tak naprawdę się wydarzyło.

REKLAMA

W takiej sytuacji zazwyczaj wysyła się myśliwce wojskowe, których piloci mogą wizualnie sprawdzić co się dzieje w kokpicie samolotu. Wystarczy tutaj wspomnieć katastrofę lotu Helios Airways 522, do której doszło w sierpniu 2005 r. To właśnie podczas tego lotu doszło do dekompresji, w wyniku której piloci i pasażerowie stracili przytomność. Piloci myśliwców widzieli w kokpicie śpiących pilotów, którzy nie reagowali na jakiekolwiek próby ich wywołania. Ostatecznie samolot zderzył się z Ziemią. W katastrofie zginęło 121 osób.

Zdjęcie główne: Markus Mainka/shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA