Największa trąba powietrzna w historii Polski. Zginęło 6 osób, a wiatr przewracał budynki
Trąby powietrzne zdarzają się coraz częściej - i niestety będą - ale nie jest to nowe zjawisko na polskich ziemiach. 91 lat temu doszło do najprawdopodobniej największej tego typu tragedii w Polsce. Skala zniszczenia przeraża nawet dziś.

20 lipca 1931 roku po godzinie 19 w okolicach Lublina wystąpiła najprawdopodobniej jedna z najsłynniejszych i najsilniejszych trąb powietrznych w Polsce - przypomina tragiczne wydarzenie IMGW.
Prędkość wiatru w trąbie powietrznej wahała się od 396 km/h do 522 km/h
Czyli była to trąba powietrzna o najwyższej sile F5 w skali Fujity-Pearsona i najwyższej sile T10 w skali TORRO. Dla porównania, tornado, które rok temu uderzyło w Czechy, miało siłę F3 w skali Fujity-Pearsona.
Tornado sprzed niemal stu lat niszczyło budynki o murach grubości 50 cm. Wagony kolejowe stojące na torach były przewracane, a drewniane konstrukcje na przedmieściach zrównane z ziemią. Według danych PKP na dworcu kolejowym trąba powietrzna przewróciła bądź powysadzała z szyn - zależnie od szacunków - od 30 do 37 wagonów, przeważnie drewnianych (w tym 2–3 załadowane końmi).
Śmierć w wyniku żywiołu straciło 6 osób. Trzy z nich uniosła trąba, dwie przygniótł gruz. Szósta ofiara zmarła przez kontakt z przewodami elektrycznymi. 100 mieszkańców zostało rannych.
Naoczni świadkowie tego, co się rozegrało na fatalnem miejscu przy ul. Fabrycznej, placu Bychawskim, opowiadają, że w pewnej chwili ujrzano olbrzymi czarny słup, który poruszając się w powietrzu, siał spustoszenie, wyrywając i łamiąc wszystko, co napotyka – relacjonował dziennikarz "Ziemi Lubelskiej".
Trąba powietrzna ominęła dzielnice mieszkaniowe
Szczęściem w nieszczęściu było to, że trąba powietrzna skierowała się na tereny uprzemysłowione, omijając dzielnice mieszkaniowe. Stan badań nie pozwala jednak klarownie orzec, czy lubelska trąba
istotnie była najsilniejszą w historii Polski - pisał Norbert Borzęcki w "Roczniku Lubelskim".
Przeprowadzający szacunkowe obliczenia Romuald Gumiński, delegat Państwowego Instytutu Meterologicznego, nie miał precyzyjnych pomiarów, a swoje obliczenia przedstawił na podstawie skali zniszczeń.
W prasie pojawiały się m.in. "opowieści o roztrzaskaniu i przewróceniu przez wicher autobusu miejskiego wraz z pasażerami".
Niektóre opisy, które przytoczył Borzęcki, były doprawdy sensacyjne:
porwany huraganowym podmuchem [...] wprost z niewiarygodną szybkością zbliżał się do pewnej grupy budynków. [...] Stojący w pobliżu posterunkowy, widząc grożące mu niebezpieczeństwo, rzucił się z pomocą i zwycięsko walcząc z wichrem, stanął na drodze, po której zdążał niesiony na skrzydłach huraganu osobnik. Ten zaś na widok policjanta, myśląc, że przedstawiciel władzy weźmie jego nadpowietrzne popisy za brak poszanowania przepisów o ruchu ulicznym i ewentualnie
pociągnie go do odpowiedzialności, wpadając mu w ramiona rzekł tonem usprawiedliwienia: 'Panie posterunkowy, nie jestem pijany, ja wracam spokojnie do domu'”.
20 lipca 2007 trąba powietrzna przeszła przez okolicę Częstochowy
Długość toru trąby powietrznej wyniosła około 14 km, a jako F1 i F2 w skali Fujity-Pearsona oraz T4 w skali TORRO. Prędkość wiatru w wirze powietrza mogła więc osiągać 180 - 216 km/h. To wystarczyło, by przewracać drzewa, słupy energetyczne i telefoniczne oraz samochody.
W miejscowości Huby zniszczeniu uległo praktycznie 100 proc. budynków. Według relacji świadków żywioł przesuwał 7-tonowe kombajny, a przechodząc przez koryto rzeki Warty spowodował zassanie wody z rzeki – pisał IMGW.
Na szczęście tegoroczny 20 lipca raczej nie będzie obfitował w tak niebezpieczne zjawiska. Co nie oznacza, że trąby powietrzne w Polsce to rzadkość. Województwa śląskie, opolskie, małopolskie, świętokrzyskie, łódzkie i mazowieckie są najbardziej zagrożone występowaniem trąb powietrznych. To właśnie tam występują w skali kraju najczęściej.
Problem w tym, że trąby powietrzne zdarzają się coraz częściej, co ma związek ze zmianami klimatu.