Takin złoty urodził się w ZOO we Wrocławiu. To sensacja, bo dziwny krewny owcy i kozy zagrożony jest wyginięciem
Mimo że w Azji podchodzi się do niego z olbrzymim szacunkiem, to jego przyszłość na wolności stoi pod znakiem zapytania. Do przetrwania takina złotego pod opieką człowieka w znaczący sposób może przyczynić się wrocławskie ZOO. To kolejny młody okaz, który przyszedł na świat w Polsce.
W naturze takiny złote występują tylko w jednej, chińskiej prowincji - Shaanxi. Do ZOO we Wrocławiu zwierzęta trafiły w 2017 roku z trzech ogrodów zoologicznych - Libereca, Drezna i Berlina. Początkowe stadko tworzyły cztery młode osobniki: Xiang, Johnny Woo, Won Yu i Zhaoze.
Takin złoty w ZOO we Wrocławiu
Wrocławskie ZOO należy do nielicznego grona, które prowadzi hodowlę takina złotego. Samo zwierzę jest wyjątkowe nie tylko dlatego, że w naturze występuje rzadko i jest zagrożone wyginięciem. Wystarczy spojrzeć, jak wygląda. Choć jego krewnymi są dobrze znane owce i kozy, to potrafią osiągać do 2,2 m długości ciała przy 1,4 wysokości i masie ciała nawet 350 kg.
Jak zauważa wrocławskie ZOO, przypominają krzyżówkę kozy, antylopy i niedźwiedzia. I faktycznie coś w tym jest.
Takin złoty został odkryty przez Europejczyków dopiero w XIX wieku. Ich naturalne środowisko to góry Qinling i ich okolice, gdzie poruszają się na wysokości od 1 500 do 4 500 m n.p.m. Nawet tam dochodzi jednak do wylesień fragmentacji siedlisk, co sprawia, że ich liczebność maleje. Nie pomaga nawet fakt, że od 1988 roku są gatunkiem chronionym w Chinach, bo i tak cierpią na skutek polowań człowieka.
Nie wiadomo jeszcze, czy nowy takin złoty zostanie we Wrocławiu. Gdy w 2020 urodził się samiec, ZOO podkreślało, że po tym, jak osiągnie dojrzałość płciową, trafi do innych ośrodków, aby tam pomagać przedłużyć i rozwijać gatunek. Niewiele miejsc na świecie zajmuje się hodowlą, więc ZOO muszą sobie pomagać.
ZOO: pomaga czy szkodzi?
Wrocławskie ZOO od początku starało się, aby takiny złote czuły się jak u siebie. Specjalnie dla nich ustawiono głazy i pnie drzew oraz wybudowano strumyk, by wybieg odzwierciedlał ich środowisko naturalne. To sztuczne, ale bezpieczne miejsce - nie tylko bez człowieka, ale też niedźwiedzi czy wilków, które są naturalnymi wrogami. Na wolności takiny złote najpierw ostrzegają stado charakterystycznym dźwiękiem, a potem albo wskakują na skały, albo chowają się w zaroślach licząc na to, że pozostaną niezauważone.
Dobrze jednak wiemy, że naturalny świat zwierząt odchodzi. Przyczynia się do tego człowiek. To paradoks, bo z jednej strony pomagamy przedłużyć gatunek, a z drugiej choćby wycinki lasów doprowadzają do ekologicznych katastrof. Oczywiście nie robią tego ci sami ludzie, ale jako ludzkość jesteśmy za to odpowiedzialni.
Czy ZOO są wyjściem z sytuacji? Nie zawsze. Organizacja Born Free opublikowała raport, z którego wynika, że słonie cierpią fizycznie i psychicznie będąc zamknięte w ogrodach zoologicznych. Autorzy publikacji podkreślili, że przebywające w zamknięciu zwierzęta np. kompulsywnie się kołyszą, co jest nienaturalnym zachowaniem.
Na dodatek śmiertelność niemowląt jest wysoka, a długość życia się skraca. Z raportu wynika, że 40 proc. młodych słoni w ogrodach zoologicznych umiera przed swoimi piątymi urodzinami.
Tymczasem na wolności słonie mogą dożyć nawet 70 lat. Ich życie polega na długich spacerach, co w ZOO jest rzecz jasna niemożliwe, a wybiegi są zbyt małe.
Organizacja twierdzi, że trzymanie słoni w ZOO powinno być reliktem przeszłości, bo to nieetyczna i szkodliwa praktyka
Problem dotyczy nie tylko słoni. W apatię wpadają np. żbiki. Jak zauważają prowadzący fanpage "Nie chodzę do ZOO", "kiwanie się, krążenie godzinami wokół klatki tą samą wydeptaną ścieżką czy nieustanne przestępowanie z nogi na nogę" to właśnie wyraz cierpienia, do którego prowadzi przebywanie w niewoli.