REKLAMA

12 tysięcy dronów wzbiło się w powietrze, by dostarczać paczki

Dostawy dronem nie wypaliły w Stanach, nie wypaliły w Europie i nie wypalą też w Polsce. A wiecie, gdzie wypalą? W Afryce. Właśnie wzbija się tam w powietrze 12 tys. maszyn, które dotrą tam, gdzie autem się nie da.

12 tysięcy dronów wzbiło się w powietrze, by dostarczać paczki
REKLAMA

Kiedy czytam kolejne doniesienia o dostawach przesyłek dronami, odruchowo przewracam oczami. Mózg czyta i przetwarza informacje, że już coś tam ruszyło, że są pierwsze udane testy pilotażowe, że ktoś tam dostał paczkę, co uwieczniła ekipa filmowa. Rozum od razu kwituje to krótkim "to nie wypali".

REKLAMA

W Stanach mamy Amazon, który ma swój program Amazon Prime Air. Pamiętacie go jeszcze? Czego tam nie było! Kampanie promocyjne, filmy, dedykowane podstrony, Jeremy Clarkson przekonujący, że "to już zaraz". I co? I nic. Minęły cztery długie lata, z Covidem w tle, w czasie których e-commerce wystrzelił do absurdalnych poziomów. Zamawiamy online więcej niż kiedykolwiek, a po pandemii nie za bardzo chcemy wracać do fizycznych sklepów, bo i po co?

Nigdy w historii nie zamawialiśmy więcej online, a więc nigdy wcześniej nie było lepszego czasu na wdrożenie ekstremalnie szybkich dostaw dronami. Mimo to ten temat umarł. Amazon planował tworzenie centrów dystrybucyjnych w pobliżu dużych miast, co miałoby zaowocować dostawami w pół godziny od zakupu. Miały być platformy do lądowań i systemy autonomicznego ładowania dronów. Miało być gładkie wejście w przepisy prawa lotniczego.

Dostawy dronami miały być, a nie ma. Dlaczego?

Ponieważ dostawy dronami w Stanach Zjednoczonych i Europie są skazane na niepowodzenie. Wszystkie pilotażowe próby były skierowane na podmiejskie osiedla, gdzie dron lądował na krótko skoszonej trawie na środku wielkiego ogrodu. To bardzo piękne, ale spróbujmy powtórzyć ten manewr na ciasnym balkonie w bloku. Albo pod oknem bloku, w którym balkonów nie ma. Powodzenia.

Dopóki nie powstanie jakiś system paczkomatów z dronowymi dostawami, cały pomysł dostaw rozbija się o tkankę miejską, w której dominują bloki, apartamentowce, kamienice i inna zabudowa wielorodzinna.

I właśnie dlatego dostawy dronami mogą się udać w Afryce. Im biedniejszy kraj, tym większa szansa.

RPA oczywiście odpada, z tych samych powodów co Londyn, Nowy Jork i Warszawa. Co innego państwa Afryki Subsaharyjskiej, gdzie - za Wikipedią - ubóstwo wielowymiarowe dotyka 74 proc. mieszkańców terenów wiejskich oraz 31 proc. mieszkańców miast.

REKLAMA

To właśnie tam Wingcopter wspólnie z Continental Drones inwestują potężne pieniądze w 198 systemów dronowych, w ramach których 12 tys. dronów będzie dostarczać przesyłki w 49 krajach. Brzmi jak szaleństwo? Tylko teoretycznie, bo w praktyce te drony będą dostarczać głównie wyroby medyczne: szczepionki, lekarstwa i inne medykamenty. Wszędzie tam, gdzie dojazd autem jest mocno utrudniony, a niekiedy niemożliwy. W dalszej kolejności drony mają dostarczać jedzenie, a docelowo również zamawiane przesyłki.

I jeśli system dostaw dronami może się gdzieś na świecie powieść, to właśnie w biednych afrykańskich regionach. To właśnie tam drony mają szansę realnie poprawić jakość życia. Być może będą też ratować życia. To zupełne przeciwieństwo dostaw w Europie i Stanach, gdzie drony miałyby być kolejną cegiełką budującą rozbuchany do granic przyzwoitości system bezmyślnego konsumpcjonizmu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA