Latająca pokraka z Rosji. To serio nie jest rekwizyt z planu Gwiezdnych Wojen
Szybkie spojrzenie na to co pozostało po jednym z oryginalniejszych obiektów latających stworzonych przez człowieka sprawia, że odnosimy wrażenie, że mamy do czynienia z wrakiem myśliwca kosmicznego przeznaczonego do walki z miotającymi laserami statkami obcej cywilizacji. Aż żal pomyśleć, że dzisiaj już nikt nie ma takiej ułańskiej fantazji w projektowaniu samolotów.
VVA-14 to skrót od rosyjskiego określenia amfibia pionowego startu. I dokładnie tak miało być: VVA-14 miał być samolotem, amfibią i ekranoplanem w jednym. Jakby tego było mało, miał on mieć możliwość pionowego startu i lądowania zarówno z wody, jak i z lądu. Liczba 14 miała się odnosić do dwóch silników turbowentylatorowych i 12 silników umożliwiających pionowy start. Według pierwotnych założeń swojego twórcy, rosyjskiego projektanta włoskiego pochodzenia Roberta Bartiniego miał to być pojazd zdolny do startu z dowolnego miejsca, lotu na dużych wysokościach (maks. pułap 8000-10000 m), albo tuż nad powierzchnią wody wykorzystując do tego tzw. efekt przypowierzchniowy. Podstawowym przeznaczeniem tej bestii miało być poszukiwanie i niszczenie amerykańskich okrętów podwodnych z napędem atomowym przenoszących pociski balistyczne typu Polaris.
VVA-14 miał latać z prędkością 640 km/h
Rozwój projektu VVA-14 rozplanowano pierwotnie na trzy etapy. Pierwszy prototyp VVA-14M1 miał być konwencjonalnym samolotem, na którym można by było przetestować jego właściwości aerodynamiczne, a następnie system nadmuchiwanych pontonów. Egzemplarz ten został zbudowany i przetestowany w 1972 roku. W 1974 roku zainstalowano na nim także pontony, które zostały po raz pierwszy przetestowane w 1975 roku. Przy długości 26 metrów i rozpiętości skrzydeł 30 metrów samolot mógł lecieć z prędkością przelotową rzędu 640 km/h i pokonywać na raz nawet 2450 kilometrów. Konstrukcja samolotu idealnie nadawała się do lotu tuż nad powierzchnią wody. Drugi prototyp o oznaczeniu VVA-14M2 miał służyć do testowania silników pionowego startu, a trzeci (VVA-14M3) miał zostać wyposażony w amunicję i zaawansowane systemy wykrywania łodzi podwodnych.
Same nadmuchiwane pontony nastręczały jednak wielu problemów i ostatecznie zamieniono je na stałe pontony rozciągające się po obu bokach kadłuba samolotu.
Śmierć Roberta Bartiniego była praktycznie końcem projektu VVA-14
Początkowo obiecujący rozwój projektu stracił na impecie w momencie śmierci głównego konstruktora Roberta Bartiniego w 1974 roku i z czasem został porzucony. W trakcie całego realizowanego przez 15 lat projektu VVA-14 zbudowano trzy egzemplarze, z czego tylko jeden wzbił się w powietrze. Samolot wykonał 107 lotów, podczas których spędził w powietrzu 103 godziny. Warto jednak zwrócić uwagę, że samolot nigdy w pełni nie osiągnął ambitnych celów swoich projektantów.
Producent silników, które miały odpowiadać za możliwość pionowego startu nigdy nie wywiązał się ze swoich zobowiązań, przez co samolot nigdy nie miał okazji przetestować możliwości pionowego startu. Przyczyną tej porażki było zlecenie prac nad stworzeniem silników stosunkowo niewielkiej firmie, która miała zbyt małe doświadczenie w produkcji silników, szczególnie że chodziło o stworzenie silników zdolnych pionowo unieść ponad 55-tonowego kolosa. Gdyby faktycznie VVA-14 wzbił się pionowo w powietrze, byłby największym tego typu samolotem w historii.
Ostatecznie jedyny działający egzemplarz VVA-14 trafił do Centralnego Muzeum Sił Powietrznych ZSRR w Moskwie w 1987 roku, gdzie zaniedbany stoi do dnia dzisiejszego.