REKLAMA

Jest pomysł, żeby zrobić z Wenus zapasową Ziemię. Wystarczy zamknąć planetę w specjalnej skorupie

O tym, że w chmurach Wenus mogłoby istnieć życie słyszeliśmy już nie raz. Teraz jeden z naukowców z NASA postanowił wymyślić sposób na zasiedlenie drugiej planety od Słońca. Przy tym pomyśle, terraformacja i kolonizacja Marsa to pikuś.

chmury-wenus
REKLAMA

Przypomnijmy, że mówimy o Wenus. Planeta ta przypomina Ziemię tym, że jest skalista, rozmiarami jest niemal identyczna i posiada gęstą atmosferę. Co do zasady to wszystkie podobieństwa. Czym się zatem różni od Ziemi? Na powierzchni planety panuje temperatura 462 stopni Celsjusza (ołów topi się w 327 stopniach Celsjusza), ciśnienie jest sto razy wyższe od tego na Ziemi, czyli porównywalne do tego kilometr pod powierzchnią wody. Atmosfera zawsze się przyda, ale zdecydowania nie taka jak na Wenus. Cała planeta skryta jest gęstą pokrywą chmur, z których tu i ówdzie pada kwas siarkowy. Mówiąc najprościej - Wenus to piekło, w którym żaden człowiek nie powinien się znaleźć.

REKLAMA

Owszem, naukowcy zauważają, że jest takie miejsce w atmosferze drugiej planety od Słońca, gdzie zarówno temperatura jak i ciśnienie atmosferyczne przypominają te panujące na powierzchni Ziemi. Teoretycznie zatem gdybyśmy wysłali na Wenus statek, wlecieli w chmury i otworzyli potężny balon, który pozwoliłby utrzymać się na tej właśnie wysokości, można by było wyjść na taras statku w t-shircie i przeżyć. Oczywiście nadal potrzebny byłby aparat do oddychania (skład chemiczny atmosfery zupełnie inny niż na Ziemi, dominuje tam dwutlenek węgla i azot), ale to i tak już coś.

No dobrze, ale kto chciałby żyć w chmurach Wenus na pokładzie jakiegoś sterowca, który nie ma szansy nigdy wylądować na powierzchni planety? Skoro jednak nie można wylądować na powierzchni planety, to może trzeba zrobić „nową powierzchnię” tam, gdzie warunki są bardziej sprzyjające człowiekowi?

Zróbmy nową powierzchnię Wenus w chmurach starej Wenus

Taki szalony pomysł pojawił się w głowie Alexa Howe’a, astrofizyka z Centrum Lotów Kosmicznych im. Goddarda w Maryland. Howe proponuje, aby z atmosfery Wenus rozpocząć odsysanie za pomocą autonomicznych sond dwutlenku węgla, który następnie byłby rozbijany na tlen i węgiel. Tlen byłby przechowywany w specjalnych zbiornikach na orbicie dla przyszłych mieszkańców planety. Z węgla natomiast należałoby stworzyć porowate segmenty, którymi po wyprodukowaniu odpowiedniej ich liczby można byłoby niejako zasłonić całą planetę.

wnus class="wp-image-1578167"

Rozumiecie, prawda? Robimy potężne segmenty carbonowe o boku 100 metrów, które unoszą się na wysokości 50 km nad powierzchnią Wenus, łączą się za sobą i z czasem zasłaniają sto procent powierzchni, powstaje skorupa otaczająca całą planetę. Nad skorupą jest gruba na kilkadziesiąt kilometrów warstwa atmosfery, a pod nią właściwa Wenus. 

Gdybyśmy stanęli na takiej strukturze znajdowalibyśmy się w tej części chmur Wenus gdzie panuje 20-30 stopni Celsjusza, ciśnienie przypomina ziemskie, a z uwagi na masę Wenus, przyciąganie grawitacyjne bliskie byłoby 1g. Czego chcieć więcej?

Swój zwariowany plan Howe opisał w artykule naukowym opublikowanym w periodyku Nature Communications. Według badacza realizacja projektu zajęłaby około dwustu lat. Długo, ale z drugiej strony, aby zakryć planetę, trzeba wyprodukować ok. 72 bilionów, albo bardziej obrazowo 72 000 miliardów segmentów o rozmiarach rzędu 100 × 100 metrów każdy.

REKLAMA

Naukowcy zauważają jednak jeden problem z takim światem-samorobem. Na Wenus nie ma zbyt dużo wody. Jeżeli wyślemy tam ludzi, będzie trzeba importować wodę z Marsa, albo na przykład z Ceres. Wszak wody z Ziemi raczej nikt by nie chciał się pozbywać.

Podsumowując, pomysł Howe'a z pewnością pobudza wyobraźnię, ale zapewne pozostanie jedynie w tej domenie. Realizacja tego projektu jak na razie jest niemożliwa i zapewne długo taka pozostanie. Z drugiej strony nie ma chyba sensu pisać, że to się nigdy nie uda. W takiej sytuacji automatycznie przychodzą do głowy wszyscy ci, którzy mówili, że maszyna nigdy nie oderwie się od Ziemi. Pozostawiam was zatem z nadzieją na to, że ten szalony pomysł z 2022 roku zostanie zrealizowany do 2222 roku. Na szczęście nikt z nas się nie dowie, czy się udało. Ryzyko rozczarowania jest zatem zerowe.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA