Roskosmos: nie potrzebujemy USA, dogadamy się z Chinami. Chiny: no jakoś nie wydaje nam się
Sankcje nakładane od kilku dni na Rosję uderzają w każdy możliwy sektor gospodarki. Nie uniknie ich także sektor kosmiczny, który tak jak każdy przemysł wysokich technologii potrzebuje producentów mikroelektroniki. Rosja myślała, że ma plan awaryjny, ale okazuje się, że trochę się przeliczyła. I bardzo dobrze.
Zawsze pewny siebie, butny i arogancki prezes Roskosmosu Dmitrij Rogozin przyznał w rozmowie z mediami w piątek, że sankcje wpłyną na dostępność mikroelektroniki niezbędnej do budowy rakiet i statków kosmicznych. Jednocześnie jednak zauważył, że na Zachodzie świat się nie kończy i kierowana przez niego agencja po prostu zmieni dostawcę, a że Roskosmos ma doskonałe relacje z przedstawicielami chińskiego sektora kosmicznego, to zasadniczo większych problemów nie przewiduje.
Faktycznie Rosjanie zwrócili się do swoich dalekowschodnich partnerów z prośbą o pomoc już w 2014 roku, kiedy agencję kosmiczną objęły sankcje za zajęcie Krymu. Wtedy pomoc otrzymali. Tym razem jednak może być inaczej.
Chiny wkładają kij w szprychy
Chiny w ostatnich latach skupiają się na wprost obłędnym rozwoju technologicznym, także w sektorze kosmicznym i bynajmniej nie zamierzają hamować tego rozwoju ze względu na jakiś konflikt, który wywołała Rosja.
Najwyraźniej analizując swoje opcje, Chiny postanowiły póki co nie pomagać Rosjanom w unikaniu sankcji nałożonych przez świat zachodni. Jakby nie patrzeć, pomoc Rosji w sytuacji, kiedy cały świat stara się ją ukarać i zmusić do ustępstw, mogłaby być odebrana przez Zachód jako opowiedzenie się po stronie Rosji. Tym samym Chiny same naraziłyby się na sankcje świata zachodniego, na co nie mają najmniejszej ochoty.
Podczas dzisiejszego nadzwyczajnego zgromadzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ, na którym głosowana była rezolucja potępiająca inwazję Rosji na terytorium Ukrainy i wzywająca do zaprzestania walk, Chiny wstrzymały się od głosu, nie dołączając do zaledwie czterech krajów, które były przeciwko przyjęciu rezolucji.
To jednoznacznie oznacza, że dotychczasowy sojusznik Federacji Rosyjskiej nie chce być w żaden sposób kojarzony z jej działaniami na Ukrainie. Choć Chiny nie chcą otwarcie potępić rosyjskich działań, to jednocześnie nie chcą, aby świat w jakikolwiek sposób uznał, że je popierają.
Trend ten jest nawet szerszy. Jak podaje Reuters, chińskie banki także nie chcą podejmować aktualnie współpracy z Rosją, aby nie utracić tak jak ona dostępu do międzynarodowego rynku finansowego.
Warto tutaj zauważyć, że od kilku lat Chiny szykują się do szerszej współpracy z rosyjskim sektorem kosmicznym. Od dwóch lat regularnie słyszy się o planach budowy wspólnej rosyjsko-chińskiej bazy na południowym biegunie Księżyca w latach trzydziestych. Aktualnie jednak nie wiadomo, czy do realizacji tego produktu dojdzie. Wszystko będzie zależało od rozwiązania obecnej sytuacji i od stanu gospodarki rosyjskiej po ewentualnym zniesieniu sankcji, które w ciągu ostatnich kilku dni sprowadziły wartość rubla niemal do zera. Budowa bazy księżycowej z pewnością do tanich przedsięwzięć nie będzie należała, a więc Rosja może się okazać dla Chin niezbyt atrakcyjnym partnerem.
Tak czy inaczej, Dmitrij Rogozin z pewnością w najbliższym czasie będzie robił - jak większość rosyjskich urzędników - dobrą minę do złej gry. Analitycy dają rosyjskiej gospodarce jeszcze trzy tygodnie. Jeżeli zatem fundusze wkrótce nie wrócą i gospodarka nie zacznie się rozbudowywać, to okolice kosmodromu Bajkonur czy Wostocznyj mogą ucichnąć na długi, długi czas, ostatecznie grzebiąc kulejący od lat rosyjski przemysł kosmiczny i przenosząc dni jego chwały na stałe na karty historii.