Microsoft punktuje nowe, ulepszone PlayStation Plus. Xbox wbija szpilę w Sony i jego prezesa
Sony odpowiedziało na rosnącą popularność abonamentowej usługi Xbox Game Pass, odświeżając ofertę własnej subskrypcji PlayStation Plus. Ta okazała się znacznie ciekawsza niż wynikało to z przecieków. Microsoft nie omieszkał jednak wbić kilku szpil swojemu konkurentowi.
PlayStation Plus się zmienia, w dodatku radykalnie. Sony podzieliło abonament dla graczy na trzy poziomy: Essential, Extra oraz Deluxe. Dwa ostatnie pakiety rozszerzają możliwości posiadaczy PlayStation o katalog kilkuset (!) gier, z czego ponad 400 to natywne produkcje z PS4 i PS5, możliwe do pobrania, zainstalowania i uruchamiania bezpośrednio na konsoli. To doskonała wiadomość zwłaszcza dla graczy w Polsce, gdzie dodatkowa oferta strumieniowania gier z wykorzystaniem infrastruktury PS Now nie jest dostępna.
Nowy PS Plus nie uszedł uwadze Microsoftu. Xbox wbija szpilę w nową ofertę abonamentową Sony.
Korzystając z oficjalnych kont marki Xbox w mediach społecznościowych, Microsoft punktuje różnice między programami PlayStation Plus Extra oraz Xbox Game Pass. Obóz Xboksa chce w ten sposób podkreślić jedną z największych zalet Game Passa, której wciąż próżno szukać w ofercie abonamentowej Sony:
Mowa o dostępności nowych gier od dnia premiery w ramach abonamentu.
Sony potwierdziło, że w zbiorze ponad 400 gier znajdzie się wiele hitów PlayStation Studios, jak God of War, Marvel's Spider-Man wraz z samodzielnym rozszerzeniem Miles Morales czy Returnal. Jednocześnie japońska korporacja nie ma zamiaru dodawać nowych gier w dniu debiutu do biblioteki PS Plusa. Silnie akcentuje to Microsoft, którego produkcje własne, jak Forza Horizon 5 czy Halo Infinite, od razu trafiają do Game Passa.
Jednocześnie Microsoft podkreśla, że w ramach abonamentu Xbox Game Pass gracze posiadają dostęp nie tylko do gier pod banderą Microsoft Game Studios oraz wybranych partnerów - w tym zupełnie niezależnych - ale również do oferty EA Play. Tymczasem ani PS Plus Extra ani PS Plus Deluxe nie jest połączony z abonamentową usługą innego wielkiego wydawcy gier wideo.
Microsoft wbija szpilkę w prezesa Sony po jego wypowiedzi. Podejście Jima Ryana jest jednak zrozumiałe.
Jim Ryan - prezes Sony Interactive Entertainemt - podkreślił, że nowe gry PlayStation Studios nie będą od razu trafiać do abonamentu, gdyż szkodziłoby to modelowi biznesowemu Sony, a potencjalnie również jakości nadchodzących gier na wyłączność.
Ten drugi argument jest bardzo dyskusyjny. Faktycznie, gdy projekt od samego początku jest adresowany dla usługi abonamentowej, a więc nie musi brać udziału w czystej grze rynkowej o uwagę i portfel konsumenta, rodzi się ryzyko mniejszego dbania o jakość. Przykłady takie jak Forza Horizon 5, Psychonauts 2 czy Halo Infinite sugerują jednak, iż gry trafiające do abonamentu wcale nie muszą być niższej jakości.
Rozumiem jednak stanowisko Jima Ryana z punktu widzenia dbania o interesy Sony. Otóż Game Pass w swojej aktualnej formie jest niezwykle kosztowny. Bardziej, niż jakikolwiek program subskrypcyjny obecny na konsolowym rynku. Podmioty takie jak Sony czy Nintendo nie posiadają podobnego zaplecza finansowego jak Microsoft. Dlatego zachowują się ostrożniej, trzymając się sprawdzonych modeli biznesowych funkcjonujących z powodzeniem od kilku dekad.
Sony od dwóch generacji konsol buduje tożsamość przede wszystkim świetnymi grami na konsolową wyłączność. Wraz z premierą PlayStation 5 gigant podniósł ceny autorskich produkcji, argumentując taki ruch rosnącymi kosztami oraz dbałością o wysoką jakość. Większość posiadaczy PS5 jest w stanie przełknąć wyższe ceny, o ile będą dostawać produkcje na poziomie Spider-Mana, Returnala, Demon's Souls czy Horizon Forbidden West. To właśnie takie gry napędzają sprzedaż konsoli, generują popyt i budują rozpoznawalność marki.
Tymczasem Microsoft potwierdza, że Game Pass - mimo wielkiej popularności i świetnego przyjęcia - nie zrealizował wszystkich celów założonych przez amerykańską korporację. Chociaż program napędza sprzedaż konsol Xbox i DLC do gier, a także zwiększa aktywność użytkowników, to wciąż niezwykle kosztowny projekt. Jeszcze w październiku 2021 roku Phil Spencer osobiście przyznał: Game Pass nie generuje zysku. Mimo 25 milionów aktywnych subskrybentów, którzy co miesiąc przelewają na konto Microsoftu około 250 milionów dolarów.
Sony nie stać na podobne ryzyko. Gdy Microsoft ponosi porażkę na rynku konsol, rekompensuje to przy pomocy pakietów biurowych, chmury i usług sektora enterprise. Sony oraz Nintendo to firmy o ponad 10-krotnie mniejszym zapleczu finansowym, w których gaming stanowi główne źródło przychodu. Gdyby w Sony albo Nintendo wydali dwie - trzy nieudane konsole z rzędu, musieliby pakować manatki. Nie dziwi mnie więc, że Jim Ryan nie chce stawiać modelu biznesowego na głowie, bo podobnie robi bogatsza konkurencja.