Profesor miał podglądać studentki i studentów w domach. Afera w Toruniu
Studencoi mieli do wyboru albo zdać egzamin na terenie uczelni mimo obowiązujących obostrzeń, albo zrobić to zdalnie we własnych domach, ale z zainstalowanym programem "szpiegującym". Tak przynajmniej wynika z opublikowanych informacji. Wydział Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu sprawie się przygląda, ale póki co zaprzecza, jakoby aplikacja miała podsłuchiwać uczniów.

O sprawie informuje serwis tylkotorun.pl. Jak opisał jeden ze studentów zachowujący anonimowość, oprogramowanie "wykrada dane na temat prywatnych urządzeń studentów oraz robi zrzuty ekranu i wysyła je na serwer wydziałowy". Uczniowie mieli do wyboru zainstalowanie aplikacji przygotowanej przez wykładowcę, albo zdawanie testu na miejscu – mimo że uczelnia przeszła na tryb zdalny.
W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania udostępnione przez Krzysztofa Dobosza, asystenta na Wydziale Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej UMK. Z nich wynika, że wykładowca przedmiotu prof. Jacek Kobus, przyznał się do wykorzystania specjalnego oprogramowania:
W apelu do prorektor uczelni Krzysztof Dobosz pisze:
Zespół Prasowy UMK odniósł się do stawianych w mediach społecznościowych zarzutów.
Oskarżany o wykorzystanie takiego programu wykładowca póki co nie chce komentować sprawy.
Z jednej strony trudno porównywać tutaj rzekomy program do takich narzędzi jak Pegasus czy innych faktycznie szpiegujących wirusów – w końcu instalowany jest za zgodą użytkownika. Z drugiej jest to sytuacja bez wyjścia dla kogoś, kto nie chce narażać siebie i bliskich w związku z koronawirusem.