Kijów live. Kamery pokazują na żywo sytuację w mieście. Uwaga na fałszywki
Każdy może śledzić na żywo sytuację w Kijowie i innych ukraińskich miastach. Uwaga, czasami są to jednak fałszywe transmisje live.
Za sprawą potęgi Internetu i mediów społecznościowych teoretycznie każdy z nas może śledzić na żywo sytuację w Kijowie i innych ukraińskich miastach. Niejednokrotnie są to jednak fałszywe transmisje, i to nie tylko inspirowane putinowską agenturą. Czasem zwykłą głupotą i chęcią zdobycia fejmu.
Wśród internautów z całego świata panuje niecodzienny głód informacji. Zbrodnicza napaść na niepodległą Ukrainę bulwersuje i szokuje. Trudno się więc dziwić, że każdy na bieżąco śledzi losy putinowskiej inwazji, licząc, że ten koszmar niebawem się skończy i że oprawcy, którzy go zgotowali, zostaną z tego rozliczeni.
Czytaj też:
Kijów na żywo. Kamery pokazują, co dzieje się w mieście
Szczęście w nieszczęściu, infrastruktura internetowa na Ukrainie nadal działa sprawnie. Informacje z frontu otrzymujemy od zwykłych obywateli, którzy filmują starcia i zbrodnie wojenne używając telefonów komórkowych. Nie brakuje też transmisji na żywo z ukraińskich miast, które można oglądać na YouTube, Twitchu. Facebooku czy TikToku.
Niestety, z tych samych narzędzi korzystają też i agenci putinowskiego reżimu, którzy wykorzystując Internet i media społecznościowe sieją dezinformację na szkodę Ukrainy i wszystkich wolnych narodów. Szerzej rzeczone zjawisko opisuje Spider’s Web+ w materiale Rosyjska propaganda. Historia, specyfika, techniki, ludzie. Okazuje się jednak, że poza pachołkami Putina istnieją jeszcze cyniczni patoinfluencerzy. Którzy z Putinem mają raczej niewiele wspólnego, a ich głównym celem jest budowanie pozycji w wyszukiwarkach internetowych i mechanizmach pozycjonowania w usługach social media.
Kijów live. Transmisja na żywo z miejskich kamer. Niektóre są autentyczne. Inne to archiwalne, zapętlone nagrania.
Czujni internauci zaczynają wyłapywać pierwszych oszustów. Pierwszym udokumentowanym przypadkiem, opisanym przez media, był TikToker, który transmitował obraz rzekomo z jednego z ukraińskich miast. Kamera była skierowana na ulicę, a w tle słychać było dalekie odgłosy wojny, od czasu do czasu syreny alarmowe. Transmisja okazała się mistyfikacją, ktoś nakrył owego TikTokera, że kilka tygodni wcześniej nagrywał materiał na widocznej ulicy. Biorąc pod uwagę widoczne na starszych nagraniach autora rejestracje samochodowe i umieszczenie kierownic, materiał pochodził z Wielkiej Brytanii.
Udokumentowany też został przypadek innego streamera z TikToka, który w podobny sposób wciskał kit swoim widzom, opowiadając o sytuacji w oblężonym mieście. Podczas transmisji słychać było (dodane cyfrowo, jak się później okazało) odległe odgłosy wojny. Wpadł jak się okazało, że posługuje się mołdawską walutą, zamiast ukraińską. Nie brakuje też przypadków kradzieży fragmentów autentycznych transmisji, których fragmenty są nagrywane przez patoinfluencerów, a następnie zapętlane i transmitowane przez nich samych. NBC News informuje, że TikTok odnotował przypadek 240-krotnego wykorzystania tej samej próbki dźwiękowej, w której słychać było krzyki, strzały i syreny alarmowe. Jeszcze inni wplatają w swoje transmisje sceny z wojennych gier wideo.
Fałszywe transmisje na żywo z Kijowa. Dlaczego oni to robią? Czy wszyscy są w zmowie z Putinem?
Część dezinformacji inspirowana jest rosyjską agenturą. Spora część to jednak zwykły skok na kasę. Organizujący rzekome transmisje na żywo patoinfluencerzy proszą swoich widzów o donejty, czyli o wsparcie finansowe, dzięki któremu będą mieli dalszą możliwość relacjonowania wydarzeń na żywo. To oczywiście przekręt i bezduszne żerowanie na cudzej tragedii.
Jeszcze inni, w szczególności na YouTube, nawet nie żebrzą o pieniądze. Tworząc nieprawdziwe transmisje liczą na dużą oglądalność. Jeżeli istotnie uda im się zebrać dużą publikę, to wówczas zaczynają działać automatyczne algorytmy pozycjonujące i eksponujące treści. Platformy social mediowe wychodzą z założenia, że skoro twórca oferuje treści cieszące się dużym zainteresowaniem, to należy je promować i eksponować kolejnym grupom użytkowników.
Operatorzy mediów społecznościowych nie pozostają bezczynni. TikTok stara się ręcznie rozpoznawać i promować autentyczne treści, o czym szerzej można przeczytać w materiale TikToki z frontu. Ukraińcy pokazują, jak wygląda ich codzienność na wojnie. Dzisiejszej nocy jako pierwsi informowaliśmy o zablokowaniu przez Google Polska putinowskich tub propagandowych. Jest to jednak trudna walka. Patostreamerzy są sprytni i potrafią przechytrzyć algorytmy społecznościowych gigantów.
Ze swojej strony polecam także obserwowanie na Twitterze profilu Nexta TV, który stara się publikować wyłącznie autentyczne i zweryfikowane nagrania (choć i tej grupie dziennikarzy zdarzyły się wpadki, co jest w bieżącej sytuacji zrozumiałe).
Pomoc finansową należy kierować do zaufanych i wiarygodnych organizacji, które zadbają, by środki faktycznie trafiły do poszkodowanych wojną Ukraińców. A pomagać warto. Bo jak nie my, to kto? Szczegóły pod: Pomoc Ukrainie. Lista zweryfikowanych zbiórek online.