Odwiedziłem pierwszy bank w metaverse. Nic nie rozumiem i co tam u diabła robi tygrys?
Odwiedziłem pierwszy bank w metaverse i jeśli dotąd wierzyłem w tę koncepcję i nadal wierzę, że kiedyś może się ziścić, tak na ten moment to, co zobaczyłem w wirtualnej siedzibie JP Morgan, wywołało u mnie mieszaninę zdziwienia, rozbawienia i kompletnego zażenowania. To ma być ta rewolucja? I co tam u diabła robi tygrys?
JP Morgan właśnie jako pierwszy bank świata otworzył swoją wirtualną placówkę w metawersum, na platformie Decentraland. Salon nosi nazwę Onyx i jest pierwszym krokiem ku nowej wizji JP Morgan, jak zaistnieć w świecie Web 3.0, który co do zasady miał nas uwolnić od dyktatu banków i megakorporacji, ale… jest w nim zbyt dużo pieniędzy do zarobienia, by mogło to kiedykolwiek nastąpić.
Pierwszy bank w metaverse to jakaś kosmiczna pomyłka.
Platformę Decentraland może odwiedzić każdy; do zalogowania się nie potrzeba mieć własnego portfela krypto, nie trzeba nawet podawać żadnych danych lub adresu mailowego. Wprowadzamy nick i już możemy zwiedzać Decentraland jako gość.
Zalogowałem się więc i wylądowałem na wirtualnym placu zabaw, o grafice przypominającej krzyżówkę wczesnych gier 3D z lat 90’. Uprzedzam – nie otwierajcie tego na monitorze o wysokiej rozdzielczości, bo wypłyną wam oczy.
Minąłem kilka wirtualnych showroomów i moim oczom ukazał się on – salon Onyx, czyli rewolucyjna, pierwsza placówka banku w nowej wspaniałej rzeczywistości.
Pierwszym, co rzuca się w oczy (prócz horrendalnej grafiki) jest… tygrys. Spacerujący po salonie, wirtualny tygrys, zaprojektowany zapewne przez człowieka z grafika 3D jest moją pasją w CV. Wygląda równie strasznie, co reszta platformy i przechadza się z majestatem kulawego słonia po placówce, co chwila zawieszając się i znikając, by pojawić się po chwili w zupełnie innym miejscu.
Na ścianie wita nas wizerunek Jamiego Dimona, dyrektora generalnego JP Morgan, a na ścianach widzimy trzy rzeczy – tablicę z historią blockchainowego rozwoju banku oraz dwa telewizory.
Na jednym z telewizorów możemy obejrzeć prezentację tłumaczącą, o co w ogóle w tym wszystkim chodzi i dlaczego JP Morgan inwestuje w metaverse. Jest to de facto skrócona wersja raportu „Możliwości w metaverse”, opublikowanego na oficjalnej stronie banku, w której JP Morgan ujawnia potencjał metaverse jako platformy społecznej i – kto by się spodziewał – zarobkowej.
Drugi telewizor prowadzi nas na stronę JP Morgan, niestety przy każdej próbie skorzystania z linku aplikacja się zawieszała, więc nie bardzo wiem, dokąd prowadzi link.
W placówce widać też schody, ale projektantom chyba na razie zabrakło inwencji na zaprojektowanie drugiego piętra. Udało mi się za to wejść na nie mniej więcej do połowy i utknąć w pozycji I believe I can fly. Ta cała platforma doskonale odnalazłaby się w cyklu „Liczę na Glitche” w TV Gry – po 5 minutach spaceru znalazłem tam więcej bugów niż w podrzędnej grze kazachskiego studia.
Decentraland przypomina też moje miasto Słupsk po 21:00 - na zewnątrz ani żywej duszy, we wnętrzach pojedyncze, smutne postaci. Ta platforma, przynajmniej na razie, jest martwa.
JP Morgan wierzy w metaverse. Ja coraz mniej.
Jak czytamy w raporcie banku, JP Morgan upatruje w metaverse ogromnych możliwości. Ich zdaniem każdy wirtualny świat będzie miał własną społeczność, własną walutę, własne aktywa cyfrowe, a nawet własne PKB i będzie odpowiadał istniejącym systemom gospodarczym. Zupełnie jakby każda platforma metaverse była niezależnym, cyfrowym państwem. JP Morgan podkreśla, iż metaverse nie ma zastąpić istniejącego świata, lecz stanowić jego rozszerzenie, a bank wchodzi w nie jako pierwszy, by ukazać innym „jego ekscytujące możliwości”.
Jeśli te ekscytujące możliwości miały być jakkolwiek zaprezentowane przez placówkę Onyx, to ja nie tylko nie jestem podekscytowany, ale raczej zażenowany. Na dzisiejsze standardy żadna firma nie wypuściłaby takiego potworka, który na ten moment swoim zaawansowaniem przypomina grę komputerową w wersji pre-alpha, jaką wstyd się pochwalić w zamkniętych kręgach, a tym bardziej przed szeroką publicznością. Metaverse nie jest gotowy. Decentraland nie jest gotowy. JP Morgan nie jest gotowy. A mimo to określają swoją placówkę mianem zalążka rewolucji.
Cóż, jeśli to dopiero zalążek, to można śmiało założyć, że miną długie, długie lata nim cokolwiek się z tego wykluje. I o ile bardzo mocno wierzyłem w koncepcję metaverse po tym, jak przedstawił ją Mark Zuckerberg, tak po odwiedzeniu pierwszego wirtualnego banku cały entuzjazm, jaki miałem, przepadł w zderzeniu z rzeczywistością złożoną z niedopracowanych tekstur i spacerującego po banku tygrysa.