REKLAMA

Od miesięcy nie grałem w tak dobrą grę akcji. Horizon Forbidden West to najlepszy tytuł PS5 - recenzja

Nie Returnal, nie Ratchet and Clank, nawet nie Demon's Souls. Horizon Forbidden West to najlepsza gra na PlayStation 5, a także jedna z najciekawszych ofert w historii PlayStation Studios. Produkcja została uprawniona względem poprzedniczki na każdej płaszczyźnie, a Aloy nareszcie otrzymała scenariusz tak dobry, na jaki od początku zasługiwała.

14.02.2022 08.00
Recenzja Horizon Forbidden West: najlepsza gra na PS5
REKLAMA

Gdy piszę, że Horizon Forbidden West jest lepsze w każdym obszarze od poprzedniej odsłony, nie oddaję należytej sprawiedliwości nowej grze dla PS4 i PS5. Twórcom z Guerilla Games nie wystarczyło doszlifowanie składowych. Chociaż na zwiastunach Forbidden West wygląda jak więcej tego samego, nowa odsłona przygód Aloy przeszła GRUNTOWNĄ PRZEBUDOWĘ w zakresie narracji, dynamiki rozgrywki oraz możliwości gracza. Nowy Horizon jest ciekawszy, bardziej filmowy i lepiej opowiedziany, zachowując otwartą strukturę świata i poczucie nieskrępowanej wolności.

REKLAMA

Aloy nareszcie otrzymała ciekawą historię. Narracja przykuwa do ekranu, Horizon Forbidden West chłonie się jak dobry film.

W Horizon Zero Dawn z 2018 roku opowieść stanowiła tło dla polowań na groźne, tajemnicze maszyny. Jasne, Guerilla Games stworzyło ciekawe uniwersum rozpisane na tysiąc lat w przyszłość, ale studio nie potrafiło sprzedać swojej historii. Przynajmniej nie tak ciekawie, jak zrobili to twórcy God of Wara, Uncharted czy The Last of Us. Scenariusz, historia i narracja były jednymi z najmniej porywających elementów poprzedniej odsłony. Teraz jest kompletnie inaczej.

 class="wp-image-2045579"

Horizon Forbidden West trzyma w napięciu, ciekawi oraz zaskakuje gracza. Twórcy serwują kilka naprawdę niezłych zwrotów akcji. Bohaterowie przechodzą wyraźną ewolucję, a ich postawy zmieniają się na naszych oczach. Przez tę grę zarwałem kilka nocek przy PS5. Tak byłem ciekaw, co znajduje się za kolejnym narracyjnym zakrętem. Scenariusz to jedna z największych jakościowych zmian na lepsze względem Zero Dawn.

Aloy nareszcie otrzymała godną siebie przygodę.

Aby doświadczanie nowej opowieści było maksymalnie przyjemne, twórcy wyeliminowali narracyjne wąskie gardła, których było kilka w poprzedniej odsłonie. Grając w Horizon Zero Dawn wielu graczy siadało docierając do wielkiego Południka, przytłoczonych liczbą zadań oraz postaci. Część już nigdy nie wróciła do gry na PC oraz PS4. W Forbidden West akcja lepiej pokrywa się ze środowiskiem. Zawsze jest wartka, zawsze interesująca, zawsze coś się dzieje. Maszyny, polowania - to już tylko dodatek to świetnie prowadzonej przygody, którą pożeramy jak popcorn w sali kinowej.

 class="wp-image-2045594"

Paradoks: czuć jak Forbidden West jest ograniczone przez PS4, ale to i tak jedna z najpiękniejszych gier na rynku.

Od strony wizualnych wodotrysków nową grę porównałbym do Uncharted 4, z nieco mniejszym poziomem detali w zamian za otwartą strukturę lokacji. Mówimy więc o absolutnym topie. Graficznym szczycie zestawienia. Grając w ten tytuł, wielokrotnie będziecie się zachwycać: barwnymi projektami plemion, środowiskiem postapokaliptycznej Ameryki Północnej z jej pustyniami, wybrzeżami, górami i dżunglami, a także zmiennymi warunkami pogodowymi. Gra to wizualny cukierek. Przyjemność dla oczu i dla serca, niezależnie od platformy. Z PlayStation 4 wyciśnięto ostatnie soki.

Niestety, obecność gry na starszej konsoli Sony jest odczuwalna z perspektywy posiadacza Playstation 5. Nie chodzi o samą oprawę, bo ta jest topowa. Raczej o projekty poziomów. Horizon Forbidden West sprytnie skrywa rozległe panoramy otwartego świata za mgłą, piaskowymi burzami czy wichurami śnieżnymi. Guerilla Games pomaga sobie takimi sztuczkami, by gra na PS4 działała odpowiednio płynnie. Przez to Horizon Forbidden West nie jest tak wielki i epicki, jak mógłby być. Chodzi mi tutaj o fazę projektowania gry, gdzie podejmuje się kluczowe kreatywne decyzje, m.in. w oparciu o ograniczenia wynikające z mocy platform docelowych.

 class="wp-image-2045639"
 class="wp-image-2045615"

Dla przeciwwagi zaznaczę, że ten sam Forbidden West serwuje najbardziej przekonującą mimikę postaci w grach, jaką kiedykolwiek widziałem. Hellblade: Senua's Sacrifice czy The Last of Us Part II robią w tym obszarze niesamowicie wiele, ale nowy Horizon przebija całą konkurencję. Oglądanie Aloy oraz jej rozmówców, przy jednoczesnym odczytywaniu emocji z drobnych ruchów mięśni pod skórą - no kosmos. Absolutny kosmos. Czegoś takiego wcześniej nie było.

Dziwnie to zabrzmi w recenzji gry akcji, ale najmniej ekscytująca okazała się sama walka oraz maszyny.

Guerilla Games chwali się ponad 40 nowymi zmechanizowanymi bestiami zaprojektowanymi na potrzeby Horizon Forbidden West. Część z nich jest naprawdę ciekawa, jak stylizowany na pumę nękacz, wyposażony w moduł maskujący. Na długo zapamiętam też zmorę stylizowaną na gigantycznego nietoperza. Z drugiej strony sama walka - mimo większej liczby broni, umiejętności oraz żywiołów - to powtórka z Zero Dawn. Zastawiasz pułapki. Skanujesz przeciwników. Odrywasz części maszyn. Klasyka Horizona. Jeśli podobała ci się wcześniej, będziesz zachwycony. Jeśli niespecjalnie - warto czasem zacisnąć zęby dla opowieści.

 class="wp-image-2045657"

Pomaga fakt, że gigantyczna część starć jest opcjonalna, a do tego dochodzi jeszcze cicha infiltracja.

Dla mnie powrót do łuku, kuszy, proc i oszczepów był przyjemny, ale szkoda, że twórcy nie rozwinęli modelu walki wręcz. Ewidentnie brakuje systemu bloków, parowań i kontr, nadających starciom z humanoidami dodatkowej głębi. Wrogie plemiona wolałem trzymać na dystans, mimo odblokowania wszystkich nowych kombinacji z włócznią, jakich tylko mogła nauczyć się Aloy w drodze na zakazany zachód. Żadna sekwencja - nawet wsparta nowym systemem wybuchów radiatora - nie była tak satysfakcjonująca jak headshot penetrujący czaszkę wroga, natychmiast wysyłając go na tamten świat.

Horizon Forbidden West a tworzenie konsolowych gier w czasach pandemii. Czuć ten COVID-19.

Home office utrudnił pracę wszystkim deweloperom, ale na przykładzie gier konsolowych jest to szczególnie odczuwalne. Gdy rozmawiałem z producentem z dużego polskiego studia, zwracił uwagę na ciekawy aspekt: konsol deweloperskich zawsze jest ograniczona liczba. Gdy testerzy pracowali w siedzibie, kolejne zmiany rotowały przy tzw. devkitach. Teraz konsolowe deweloperskie bywają wysyłane do mieszkań, a testy przebiegają znacznie wolniej. Co za tym idzie, wolniej wyłapywane są błędy, a większa ich ilość daje się we znaki podczas premiery. Nie inaczej jest z Horizon Forbidden West.

 class="wp-image-2045588"

Mam wrażenie, że chociaż nowy Horizon jest lepszy od poprzednika W KAŻDYM obszarze kreatywnym, dociera na premierę w gorszej kondycji technicznej. Gra jest przepiękna, na PS5 działa jak złoto w 60 klatkach, a wczytywanie z SSD to moment. Mimo tego tu i tam brakuje finalnych szlifów. Refleksy światła gdzieniegdzie kłócą się z taflą wody. Efekt pop-up sprawiał, że kilka razy wielki budynek wyrósł nieoczekiwanie kilkadziesiąt metrów przede mną. Gdy nagle odwróciłem kamerę o 180 stopni, przyłapałem wrogiego łowcę biegającego… bez głowy.

Liczba błędów w Horizon Forbidden West jest diametralnie mniejsza niż w Cyberpunku 2077 czy Dying Light 2. To kompletnie inna skala problemu, zupełnie inne światy. Same bugi są także znacznie mniej irytujące i w żaden sposób nie utrudniają rozgrywki. Warto jednak zwrócić na nie uwagę. Pandemia daje się we znaki każdemu deweloperowi, a ekipy spod szyldu PlayStation Studios nie są tutaj żadnym wyjątkiem. Trzeba jednak zaznaczyć, że dowiezienie tak wielkiego, skomplikowanego i ambitnego projektu jak Horizon Forbidden West w czasach pracy hybrydowej to gigantyczne osiągnięcie, mimo drobnych odprysków lakieru tu i tam.

 class="wp-image-2045666"

Dawno już nie było takiej gry, że myślę o niej w pracy i siadam do niej z uśmiechem na ustach.

Horizon Forbidden West wydobył na światło dzienne moją miłość do gier, nieco zakopaną po ostatnich spektakularnych porażkach w branży. Gdy siadam do gry, cieszy mnie to. Tak po prostu. Godzina, dwie czy pięć - spędzam z Aloy naprawdę jakościowy czas. Arcyciekawy główny wątek fabularny, naprawdę angażujące zadania poboczne czy nawet polowanie na surowce dla ulepszeń broni - wszystko to daje dużo przyjemności. Ogrom możliwości satysfakconuje, ale nie przytłacza, jak niestety miało to miejsce w poprzedniej odsłonie.

Było w zasadzie pewne, że Horizon Forbidden West będzie bardzo dobrą grą. Nie sądziłem jednak, że Guerilla Games zrobi aż tak ciekawy tytuł. Ci deweloperzy - chociaż utytułowani - nigdy nie brylowali w obszarze scenariusza i narracji. Dlatego Forbidden West to krok milowy dla całego studia, a także zupełnie nowa jakość dla fanów Horizona. Rewelacyjna opowieść, minimalnie lepsza walka, jeszcze ciekawszy i piękniejszy świat oraz kapitalnie wykreowane postaci - wszystko składa się na niedoszacowane 8+/10, które urośnie do zasłużonego i pełnoprawnego 9/10 po wyeliminowaniu premierowych bugów.

 class="wp-image-2045561"

Największe zalety:

  • Niesamowita ewolucja w obszarze narracji i scenariusza. Radykalnie lepsza opowieść niż w pierwszej części
  • Aloy to jedna z najlepszych, najciekawszych bohaterek nowej generacji
  • Otwarty świat nie przytłacza, ale rozpieszcza masą ciekawych zadań. Zawsze jest co robić, ale nie ma efektu sytości
  • Wspaniałe postapokaliptyczne USA: Las Vegas i San Francisco zachwycają
  • Gra na PS5 błyszczy graficznie, jednocześnie zachowując 60 klatek na sekundę
  • Baza wypadowa i jej rozwój. Więcej nie zdradzę!
  • Lepsza od Horizon Zero Dawn w każdym kreatywnym obszarze

Największe wady:

  • Efekt pandemii. Więcej premierowych bugów niż zazwyczaj w grze PlayStation Studios
  • Walka jest ciekawsza niż wcześniej, ale wciąż może być lepiej
  • Niewykorzystany w pełni potencjał kształtowania Aloy decyzjami gracza
REKLAMA

Horizon Forbidden West detronizuje przepiękne i bezlitosne Demon's Souls, zyskując miano najlepszej produkcji, w jaką grałem na PlayStation 5.

Wszystkie zrzuty ekranu zostały wykonane przez autora recenzji w grze Horizon Forbidden West dla PS5 w trybie performance.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA