Morze zabiera klif w Orłowie. Ludzie: ratujmy go! Naukowcy: niech ginie
Pochłonięta przez morze plaża w Gdyni Orłowie i zagrożony osunięciem klif zapewne będą symbolem zimowych wichur, a także zapowiedzią nadchodzących czasów. Ze stratami nie chcą pogodzić się ludzie, ale naukowcy apelują o powstrzymanie działań. Do natury mamy się dostosować, a nie próbować na nią wpływać - mówią.
Zatonięcie plaży to efekt sztormów, które nawiedziły Polskę pod koniec stycznia. Zestawienie przygotowane przez serwis trójmiasto.pl robi wrażenie. Niewiele zostało z dawnej plaży, a molo w Orłowie od razu wpada do morza.
Plaża w Gdyni Orłowie będzie odbudowana
Władze Gdyni natychmiast zapowiedziały odbudowę plaży. - Przy okazji tej inwestycji będziemy mieli do dyspozycji ponad 2 mln m3 piasku, nadającego się do wbudowania w brzeg morski, z czego ok. 250 tys. planujemy odłożyć właśnie w Orłowie. Będzie to największa refulacja w historii Orłowa - mówiła Magdalena Kierzkowska, rzeczniczka Urzędu Morskiego w Gdyni.
Piasek pochodzić będzie z pogłębiania toru podejściowego wewnętrznego w Porcie Północnym. Żywioł jest jednak zagrożeniem nie tylko dla plaży. Niektórzy obawiają się o los klifów, które morze także zabiera. Okazuje się, że wszystko jest ze sobą połączone i człowiek zamiast pomóc naturze, to swoimi działaniami potęguje zniszczenia.
Plaże nie biorą się z morza, one powstają z erozji klifu i strumieni, które nanoszą piasek do morza.
Zwracał uwagę prof. Jacek Piskozub na łamach "Wyborczej".
I dodawał: - Tymczasem człowiek ciągle coś na górze buduje lub tworzy rezerwaty, dlatego - żeby nie tracić gruntów - bronimy klify przed erozją, np. stawiając ostrogi, a w konsekwencji brakuje nam piasku i musimy go dowozić. Brak jest naturalnego źródła piasku
Dokładnie to samo chce się teraz zrobić w celu odbudowy plaży. Ale na tym działania się nie kończą. W planach jest budowa falochronów, które zmniejszą uderzające w brzeg fale. Progi podwodne miałyby być zamontowane 100-150 metrów od wybrzeża.
- W ubiegłym roku wykonano analizę falowania i ruchu rumowiska. W bieżącym natomiast planujemy rozpoczęcie badań geotechnicznych oraz opracowanie koncepcji projektowej.
Zapowiedziała rzeczniczka Urzędu Morskiego
Tyle że to proszenie się o kłopoty - przekonują specjaliści. Jak powiedział prof. Jan Marcin Węsławski z PAN, progi przecież gdzieś będą musiały się skończyć. A tam, gdzie ich już nie będzie, fala będzie większa. Wybudowane przez Gdynię falochrony może i zabezpieczą ich plaże, ale problem będzie mieć z kolei Sopot.
A jak bariery postawi Sopot, to wtedy fale przesuną się w stronę Gdańska. " I tak możemy bawić się w nieskończoność" - mówi naukowiec.
Co więc zrobić? Najlepiej nic
Naukowcy przekonują, że taka jest kolej rzeczy - klify się osuwają. I to na całym świecie. Na tym zresztą polega ich piękno. Właśnie dlatego są strome. Jeśli zaczniemy je sztucznie chronić, staną się po prostu zwykłymi pagórkami.
Musimy więc odpowiedzieć sobie na ważne pytanie. Wolimy mieć naturalne, dzikie tereny kształtowane przez naturę, czy sztuczne twory, które być może będą tryumfem człowieka nad żywiołem, ale... co z tego, skoro przestaną przypominać dawny krajobraz.
Mnie stanowisko naukowców przekonało. To zresztą coraz bliższe mi podejście związane z katastrofą klimatyczną. Dosyć przykre, bo będące wyrazem rezygnacji, ale mające na celu cieszenie się tym, co jest. Możemy być wdzięczni, że żyjemy jeszcze w czasach, kiedy widzieliśmy klify na żywo. Albo drzewa w lesie. Albo gatunki ptaków.
Co więcej - właśnie teraz jest najlepszy moment, aby wszystkimi tymi rzeczami się cieszyć. Póki są. Bo przecież nie ma wątpliwości, że będzie gorzej.
Klif w Gdyni jest jeszcze jednym dowodem na to, że naukowcy mieli rację
Przypomnijmy: poziom oceanów idzie w górę szybciej, niż w najgorszych prognozach. Do 2050 roku zaleje Nowy Jork, a w Polsce zagrożone są tereny portowe, co będzie wiązało się z olbrzymimi wydatkami.
Ale nie musi zalać portu, żebyśmy płacili. Przecież odbudowa plaży w Gdyni nie spłaci się sama. Już więc wydajemy pieniądze, reagując na zmieniający się klimat.