Budujesz dom, przyjmij pszczoły. Miasto wymaga przygotowania miejsc dla owadów
W Brighton każdy nowy budynek mający więcej niż 5 metrów będzie musiał mieć specjalne cegły, w których pszczoły znajdą dla siebie miejsce na gniazda. Inicjatywa wydaje się słuszna, ale naukowcy obawiają się, że może przynieść więcej szkód niż pożytku.
Pszczoły to jeden z wielu gatunków, któremu człowiek utrudnił życie. Na szczęście są jeszcze ludzie chcący, aby owadom żyło się lepiej. Czasami więc stawiamy im pasieki w miastach. Władze Brighton idą krok dalej. Każdy nowy budynek powyżej 5 metrów będzie musiał mieć tzw. pszczele cegły.
To właśnie w nich owady będą mogły zakładać gniazda i radzić sobie w zmieniającym się środowisku
Pomysł wywołuje jednak wątpliwości. Na przykład w rozmowie z "The Guardian" Dave Goulson, profesor biologii w Uniwersytecie Sussex, obawia się, że deweloperzy wykorzystają takie akcje do greenwashingu. Tymczasem żeby faktycznie poprawić życie owadom, należy przeprowadzać akcje na większą skalę – np. sadzić kwiaty.
Naukowcy spierają się, czy nieczyszczone dziury nie doprowadzą do rozprzestrzeniania się chorób. Inni argumentują, że owady głupie nie są i potrafią o siebie zadbać. Nawet jeśli zmierzą się np. z roztoczami, to po jakimś czasie poradzą sobie z problemem i zaczną odbudowywać populację.
Jeden z profesorów przypomniał branżowe powiedzenie: jeśli zapytasz się 100 pszczelarzy o zdanie, otrzymasz 101 różnych opinii. Spór będzie, więc choćby z tego powodu lepiej robić coś, co może poprawić sytuację, niż biernie przyglądać się katastrofie.
To faktycznie trudna sytuacja. Może się okazać, że działań na większą skalę nie będzie, bo władze i deweloperzy zgodnie z prawdą stwierdzą: swoje zrobiliśmy, czego jeszcze od nas chcecie? Ale nie próbować też byłoby głupio, skoro nawet mający wątpliwości ekolodzy mówią, że taka forma ochrony i pomocy może być skuteczna.
Sytuacja z Brighton pokazuje ciekawy problem: współczesne budownictwo przez lata lekceważyło naturę. Widać to szczególnie na nowych osiedlach czy działkach, które stanowią dziś pustynię pod względem bioróżnorodności. Ptaki nie mają gdzie zakładać gniazd, w idealnie przystrzyżonych trawnikach i żywopłotach trudno szukać jakiegokolwiek życia.
Nie jest łatwo pomagać mądrze
Podobne dylematy do angielskich mamy w Polsce. Na przykład rodzimi naukowcy ostrzegają, że zbyt liczne ule stawiane w miastach mogą narobić więcej szkód niż pożytku. Beneficjentem może być pszczoła miodna, która w Polsce nie ma złej sytuacji. Im będzie jej więcej, tym to gorsza wiadomość dla pozostałych, którym trudniej będzie zdobywać pożywienie i ochronę w miastach.
To tylko pokazuje, jak ciężko jest się w tym wszystkim połapać. Można chcieć dobrze, a wspierać inicjatywy, które narobią więcej zamieszania. Nie wszystko dobre, co zielone – nieudolnie parafrazując powiedzenie o złocie, co się świeci.