Jedna z największych transakcji w historii gier i branży IT nie doszłaby do skutku, gdyby nie molestowanie seksualne
Activision Blizzard prawdopodobnie już w przyszłym roku będzie częścią Microsoftu. Wartość transakcji opiewa na zawrotne 68,7 mld dol. Okazuje się, że wydawnictwo mogłoby pozostać niezależne, gdyby nie dręczenie kobiet i ich przedmiotowe traktowanie.
Zmuszanie kobiet do czołgania się przed pijanymi mężczyznami, spolegliwości i wykonywania za nich obowiązków - by potem i tak patrzeć, jak mężczyźni awansują. Zmuszanie do ciągłego słuchania na temat seksu i żartów z gwałtu. Uzależnianie awansu pracownicy od tego, czy zgodzi się pójść z przełożonym do łóżka. Depresje i samobójstwa, które następnie były zamiatane pod dywan. Nie, to nie jest opis patologicznego domu poprawczego w kraju trzeciego świata. To tylko fragment z długiej listy zarzutów, jakie postawiono kierownictwu Activision Blizzard.
Czytaj też:
Gdy sprawa wyszła na jaw za sprawą śledztwa prasowego i pozwu sądowego, wartość akcji Activision Blizzard zaczęła pikować. Zwłaszcza gdy okazało się, że powyższe zajścia pomagał tuszować Bobby Kotick, prezes omawianego wydawnictwa. To właśnie wtedy Microsoft zwietrzył krew. Największe przejęcie w historii firm informatycznych nie było efektem długofalowej, planowanej z wyprzedzeniem strategii. Jak wynika z reportażu CNBC, Kotick otrzymał telefon od Satyi Nadelli, prezesa Microsoftu, w raptem kilka dni po wypłynięciu skandalu na światło dzienne.
Xbox: rozważamy zmianę zasad współpracy z Activision Blizzard.
O rozmowach Microsoftu z Activision Blizzard dowiedzieliśmy się dopiero w połowie stycznia bieżącego roku. Jednak w listopadzie, gdy na jaw wyszły obrzydliwości mające miejsce w Activision Blizzard, świat domagał się sprawiedliwości. Media naciskały na wszystkich partnerów biznesowych wydawnictwa, by ci ustosunkowali się w jakiś sposób do skandalu. Phil Spencer, szef działu Microsoft Xbox, wydał oświadczenie, w którym informował o rozważaniu na temat zmiany sposobów współpracy z Activision Blizzard. Mało kto wtedy się domyślał jak daleko idące zmiany Spencer miał na myśli.
Spencer jest uważany przez branżę za wzorowego menedżera, który nie tylko wyprowadził Xboxa z kryzysu i nie tylko wprowadził innowacyjną kulturę pracy, w ramach której sukces firmy uzależniony jest od zadowolonego klienta, ale też jest chwalony za uczynienie Xboxa wyjątkowo inkluzywnym miejscem. Zarówno dla graczy, jak i pracowników firmy. Wydaje się jednak bardzo mało prawdopodobne, by pomysł na przejęcie Activision Blizzard motywowany był chęcią ratowania wydawnictwa przed drapieżnikami seksualnymi w kadrze wysokiego szczebla. To tylko domysły i insynuacje, ale zapewne dużo większą motywacją był kurs akcji Activision Blizzard. W wyniku skandalu było do kupienia za bezcen. Znaczy się, jeżeli kwotę niemal 70 mld dol. i transakcję o bezprecedensowej wartości można tak określić.
W każdym razie pomysł przejęcia Activision Blizzard zrodził się w głowie właśnie Spencera. To on udał się do Satyi Nadelli z sugestią, by kuć żelazo, póki gorące. Nadella się zgodził. W raptem kilka dni sformułowano plan kupna Activision Blizzard. Następnie szef Microsoftu zadzwonił do Koticka i złożył swoją ofertę. Samo wydawnictwo w żadnym razie przejęte być nie chciało. Ba, Activision wręcz szczyci się swoją spuścizną, jaką jest bycie pierwszym niezależnym wydawcą gier wideo w historii branży.
Topniejąca w oczach wartość firmy i widmo procesów sądowych nie pozostawiło jednak Kotickowi i zarządowi Activision Blizzard żadnych złudzeń. Zamiast trudnej i prawdopodobnie skazanej na porażkę batalii wizerunkowo-prawnej, kadra menadżerska otrzyma od Microsoftu złote spadochrony. Odejdzie z sowitą wypłatą, a cały smród będzie musiał sprzątać kto inny. Czyli Microsoft i Phil Spencer.
Sprzątanie nieczystości po Koticku. Co dalej z Activision Blizzard w rękach Microsoftu?
Na dziś sytuacja pozostaje bez zmian. Activision Blizzard nie jest, póki co własnością Microsoftu i nie będzie, dopóki urzędy regulacyjne nie wyrażą zgody na to przejęcie. Do tego czasu firma będzie operować, jak gdyby nigdy nic, z Kotickiem jako prezesem i bez zmian w zarządzie. Microsoft jednak zadeklarował dość otwarcie, że jeżeli transakcja dojdzie do skutku - a wszystko na to wskazuje - to pod jego kierownictwem drapieżnicy seksualni będą musieli szukać nowego miejsca pracy. Przy założeniu, że nie trafią za kratki.
- Przyglądamy się kadrze kierowniczej w Activision Blizzard, by uczynić kulturę pracy i jej bezpieczeństwo najwyższym priorytetem każdego dnia, aż do momentu, gdy umowa, miejmy nadzieję, zostanie sfinalizowana. Następnie przejmiemy dowodzenie i będziemy kierować się tym zobowiązaniem. (…) Będziemy mieli okazję upewnić się, że właściwi ludzie są na właściwych stanowiskach - jak można przeczytać w oświadczeniu Brada Smitha, szefa działu prawnego Microsoftu, jakie zostało wysłane do mediów.
Z formalnego punktu widzenia Activision Blizzard nie będzie częścią działu Xbox, a - tak jak przejęty wcześniej Zenimax, będący właścicielem Bethesdy - osobnym bytem w strukturach Microsoftu. Activision Blizzard, Zenimax i Xbox będą jednak odpowiadać przed tą samą osobą, jaką jest Phil Spencer. Ten z kolei niedawno awansował w strukturach Microsoftu, należąc do tak zwanego SLT (Senior Leadership Team), co oznacza, że odpowiada bezpośrednio przed prezesem Nadellą.
Microsoft spodziewa się sfinalizowania transakcji do końca przyszłego roku. Firma tym samym zyska prawa do jednych z największych marek na rynku gier wideo, w tym Overwatch, Diablo, Call of Duty, World of Warcraft, Candy Crush czy Starcraft.