MacBook Pro 14 po dwóch tygodniach. Jest tak dobry, jak wszyscy mówią, ale kompletnie go nie potrzebuję
Spędziłem z nowym laptopem Apple’a już dwa tygodnie. Testowałem go bardziej intensywnie niż jakikolwiek inny laptop w ostatnim czasie, bo bardzo chciałem sam się przekonać, czy jest aż tak dobry, jak wszyscy mówią. W skrócie? Tak, MacBook Pro 14 jest tak dobry, jak wszyscy mówią, ale… kompletnie go nie potrzebuję. Ty prawdopodobnie też.
Najlepsze i najbardziej wnikliwe recenzje sprzętu powstają wtedy, gdy recenzent korzysta z urządzenia w taki sposób, jakby chciał nim zastąpić obecnie posiadany sprzęt czy wręcz nosił się z zamiarem zakupu. Właśnie tak było w moim przypadku, jeśli chodzi o MacBooka Pro 14. Przez blisko dwa tygodnie korzystałem z niego tak, jakby był moim własnym komputerem, sprawdzając, czy podoła codziennym wyzwaniom, jakie mogę przed nim postawić i zwracając baczną uwagę na wszelkie przejawy dziwnych zachowań.
Bardzo mocno rozważałem bowiem jego zakup, gdyż wielu moich kolegów z branży jak i rozliczni twórcy internetowi wychwalali nowe laptopy Apple’a pod niebiosa, a ja… nieszczególnie miałem ochotę wracać do rezerwatu, czyli ekosystemu urządzeń z jabłkiem w logo.
Dla kontekstu muszę przypomnieć, że dwa lata temu kupiłem na premierę MacBooka Pro 16 w niemal najmocniejszej konfiguracji i srogo się na nim zawiodłem, do tego stopnia, że po kilkunastu miesiącach powiedziałem „dość” i wróciłem na łono Windowsa 10/11, z którego – muszę zaznaczyć – korzysta mi się na co dzień o niebo przyjemniej niż z macOS, z jego ułomnym Finderem i cukierkową estetyką.
Test MacBooka Pro 14 był więc dla mnie podwójnym sprawdzianem: sprawdzianem tego, czy nowy laptop jest na tyle dobry, by znów zaryzykować kupno MacBooka pomimo przykrych doświadczeń i sprawdzianem tego, czy jego zalety sprzętowe i wydajnościowe będą na tyle mocne, by przyćmić konieczność korzystania z systemu operacyjnego, za którym nie przepadam.
Po pierwszym zachwycie podczas montażu wideo, przyszło pierwsze ogromne rozczarowanie, gdy okazało się, że mój testowy egzemplarz MacBooka Pro 14 cierpi na poważny problem z wyciekiem pamięci. O wszystkich perypetiach przeczytacie w osobnych materiałach:
- Zbieram szczękę z podłogi. MacBook Pro 14 okiem windowsiarza - pierwsze wrażenia
- Moje laptopy były głośne, jak startujące samoloty. MacBook Pro 14 pokazał mi, czym jest cisza
- MacBook Pro 14 po tygodniu. Nie sądzę, by istniał bardziej uniwersalny laptop dla profesjonalistów
- MacBook Pro 14 ma poważny problem. Przeczytaj, zanim kupisz
Po początkowej huśtawce emocji przyszedł moment stabilizacji i realnej oceny sytuacji. I po dwóch tygodniach mogę powiedzieć tyle: tak, MacBook Pro 14 jest tak dobry, jak wszyscy mówią. Może nawet lepszy, niż wszyscy mówią. Ale po przetestowaniu jego możliwości w praktyce przeszła mi ochota, aby go kupić.
MacBook Pro 14 – w czym jest realnie lepszy od konkurencji?
Zacznijmy od małego reality check, czyli przekonania się, w których miejscach trawa po stronie cupertyńskiego sadu jest naprawdę zieleńsza niż po stronie maszyn z systemem Microsoftu. Jest kilka obiektywnych punktów, w których MacBook Pro 14 łoi maszyny z Windowsem, niezależnie od ich wielkości i ceny:
- Stosunek mocy do mobilności: nie istnieje laptop z Windowsem o takiej wydajności, który jednocześnie pracowałby tak długo na jednym ładowaniu pod obciążeniem (choć nowy Asus ROG Zephyrus G14 może to zmienić).
- Wydajność bez zasilacza: każdy laptop z Windowsem traci 50-70 proc. swojej mocy obliczeniowej, gdy jest odłączony od prądu. MacBook Pro 14 i 16 zawsze oferuje taką samą wydajność.
- Kultura pracy: nie istnieje laptop z Windowsem o podobnej wydajności, który pozostawałby kompletnie bezgłośny i niemal kompletnie chłodny pod obciążeniem. A nawet gdy MBP 14 włącza wiatraki, są one cichsze niż w dowolnym innym komputerze przenośnym.
- Głośniki: nie ma laptopa z Windowsem, który choć zbliżałby się jakością do głośników w nowych MacBookach Pro.
- Gładzik: lata bycia liderem odcisnęły swoje piętno i MacBook Pro 14 nadal na bardziej responsywny, przyjemniejszy w użyciu gładzik niż dowolny laptop z Windowsem.
- MagSafe: po dwóch tygodniach z magnetyczną wtyczką podłączanie laptopa przez USB-C czy (o zgrozo!) własnościowe końcówki producentów wydają się uwsteczniające.
- Jakość wykonania: na rynku nie brakuje komputerów, które są niemal tak samo premium jak nowy MacBook, ale żaden z nich nie jest tak dopieszczony w najmniejszym detalu jak laptop Apple'a. Obcowanie z nim jest jak obcowanie z luksusowym samochodem; żadnych drobnych minusów, żadnych uginających się elementów, odgłos zamykanej klapy jak żaden inny. Perfekcja.
Co to oznacza w praktyce? Oznacza to, że wydając od 13 do 20 tys. zł, dostajemy maszynę o przeogromnych możliwościach i najlepszym na rynku stosunku wydajności do mobilności. Jest też jedno zadanie, z którym MacBook Pro 14 radzi sobie lepiej niż jakikolwiek inny laptop, z którym miałem styczność: montaż wideo.
Jeśli czip M1 Pro w parze z 16 GB pamięci uniwersalnej działa tak dobrze podczas montażu wideo, zwłaszcza w Final Cut, to aż strach pomyśleć, jak dobrze działa M1 Max z dedykowanymi encoderami wideo i 32 lub 64 GB pamięci uniwersalnej. Jeśli szukasz maszyny przenośnej do montażu wideo, w tym momencie możesz zamknąć kartę w przeglądarce, kupić ten laptop i będziesz szczęśliwy.
Jeśli zajmujesz się obróbką audio czy muzyką albo po prostu regularnie nagrywasz podcasty lub bierzesz udział w telekonferencjach, to przez wzgląd na kulturę pracy i absolutną ciszę MacBook Pro 14 również będzie fenomenalnym zakupem.
MacBook Pro 14 - w czym nie jest lepszy od konkurencji?
Jeśli jednak prócz montażu wideo zajmujesz się też innymi zadaniami z zakresu szeroko pojętej pracy kreatywnej, a szum wiatraków ci nie straszny, to… MacBook Pro 14 wcale nie musi być najlepszą opcją. Oto w czym (obiektywnie) nie jest lepszy od windowsowej konkurencji:
- Surowa wydajność: choć M1 Pro i M1 Max to imponujące układy, tak realistycznie nie są one dużo szybsze od obecnych generacji Intela, AMD czy Nvidii, a też przegrywają w starciu z nową generacją procesorów i kart graficznych, które zostały pokazane na targach CES 2022. Są od nich wszystkich bardziej energooszczędne, owszem, ale nie są bardziej wydajne.
- Ekran: nie zrozummy się źle, wyświetlacz MacBooka Pro 14 jest cudowny, ale… niczego mi nie urwał, bo na co dzień obcuję z jeszcze lepszymi wyświetlaczami. Panel mini LED oferuje głębokie czernie, ale nie tak głębokie, jak OLED (do tego okupione bloomingiem, który bardzo rzuca się w oczy). Ekran MBP 14 oferuje bardzo dobre kolory, ale nie tak dobre, jak panele IPS czy IGZO z pełnym pokryciem przestrzeni barw Adobe RGB. Tak, ekran MacBooka Pro 14 ma adaptacyjne odświeżanie 120 Hz, ale… kompletnie go nie czuć i nie widać, w przeciwieństwie do maszyn z Windowsem, gdzie wyższa częstotliwość odświeżania jest bardzo odczuwalna i nierzadko wynosi znacznie więcej niż 120 Hz. Jedyny realny atut na tle konkurencji to praca z plikami wideo HDR i oglądanie treści HDR, które – umówmy się – są niszą nisz.
- Klawiatura: jako ktoś, kto wystukuje dziennie 3-5 tys. słów, mogę ocenić klawiaturę nowych MacBooków Pro jako co najwyżej poprawną. Jest ciutkę lepsza niż ta ze starego MacBooka Pro 16, ale to jakby powiedzieć, że Dacia Duster jest lepsza od Dacii Logan – żadne nie będzie Mercedesem, a w tym przypadku żaden MacBook nie może się równać jakością klawiatur z topowymi laptopami Microsoftu, Lenovo, Asusa czy Razera. Do tego czarny pulpit roboczy po dwóch tygodniach w mieszkaniu pełnym zwierząt przez większość czasu wygląda… dość nieestetycznie.
- Łączność: tak, MBP 14 ma czytnik kart SD, ale to tylko czytnik UHS-II, podczas gdy wiele laptopów konkurencji ma czytniki UHS-III. Tak, ma złącze HDMI, ale to port 2.0, a nie 2.1. Tak, ma WiFi 6, ale mimo tego nie udało mi się na nim osiągnąć pełnej prędkości WiFi ze światłowodu, jak na dowolnym innym laptopie tej klasy. Do tego MacBook Pro 14 wykazuje typowe dla Apple’a problemy z łącznością Bluetooth, przez co podłączając myszkę i klawiaturę, musiałem regularnie mierzyć się z chwilowymi szarpnięciami i zrywaniem łączności.
- Stosunek jakości do ceny: MacBooki Pro 14 czy 16 nie są jakoś znacznie droższe od porównywalnych maszyn z Windowsem, ale mimo wszystko są droższe. A już na pewno ceny podstawowych wersji są wzięte z kosmosu, zważywszy na fakt, że np. w cenie testowego MBP 14 z 16/512 GB pamięci można kupić równie szybkie (lub szybsze) maszyny Asusa z 2 TB miejsca na dane, lub nawet topowe laptopy Razera, które pozwalają dołożyć drugi SSD we własnym zakresie. A nawet porównując jabłka do jabłek, najdroższy możliwy wariant zbliżonego mocą i mobilnością Asusa ROG Zephyrus G14 czy Razera Blade 14 nadal kosztuje mniej niż najtańszy MacBook Pro 14. A to daje do myślenia.
Co to oznacza w praktyce? Ano tyle, że jeśli nie montujesz wideo, to może się okazać, że maszyny z Windowsem nadal pozostają lepszą opcją, jeśli tylko jesteś gotów pójść na kompromis w postaci gorszej kultury pracy i konieczności zabierania ze sobą ładowarki, bo tu akurat nowe laptopy Apple’a są bezkonkurencyjne.
Jednak jeśli chodzi o inne zastosowania, to z ogromnym zdumieniem zauważyłem, że w większości z nich MacBook Pro 14 radzi sobie tak samo, albo wręcz gorzej od tańszych maszyn z Windowsem, na których pracuję na co dzień.
Najbardziej rozczarowała mnie wydajność podczas obróbki i retuszu zdjęć w Adobe Lightroom Classic i Adobe Photoshop. Mimo tego, że obydwa programy są zoptymalizowane dla Apple Silicon, działały one zauważalnie wolniej niż na laptopach z procesorem Intela i GPU Nvidia RTX ze sterownikami Studio.
Akceleracja sprzętowa na maszynach konkurencji działa o wiele wydajniej i czuć to na każdym kroku; od importowania biblioteki, poprzez co bardziej wymagające działania, jak maski i pędzle w LR Classic, aż po formowanie i przekształcanie w Photoshopie.
Po prawdzie to nawet podczas montażu wideo w Adobe Premiere nie czułem większej różnicy w płynności między MacBookiem Pro 14 z czipem M1 Pro a laptopami z Windowsem, niezależnie od tego, czy mówimy o maszynie z topowym RTX-em 3080, czy dość leciwym już RTX-em 2060.
Absolutnie nie czułem też tej mitycznej responsywności wynikającej z architektury ARM. Dowolny laptop z Windowsem kosztujący podobne (lub nawet mniejsze) pieniądze działa równie szybko i równie „natychmiastowo”, choć oczywiście nie tak energooszczędnie i nie tak cicho.
No i oczywiście nie można pominąć słonia w pokoju, jak mawiają Amerykanie, czyli gamingu. Jeśli szukasz komputera nie tylko do pracy, ale także do grania, MacBook Pro 14 po prostu się nie nadaje. Biblioteka gier na system macOS nadal jest skrajnie uboga, na chwilę obecną nie można też zainstalować Windowsa 10 na czipach Apple Silicon, a nawet gdyby można było, to nie byłoby warto, bo GPU w topowych MacBookach Pro ma moc obliczeniową w grach porównywalną co najwyżej ze średniopółkowym RTX-em 3060. Gwoli ścisłości: gdyby którykolwiek producent laptopów z Windowsem zaśpiewał ponad 13 tys. zł za laptopa z RTX-em 3060, zostałby co najwyżej wyśmiany.
MacBook Pro 14 – czy warto go kupić?
Po dwóch tygodniach i solidnym przetestowaniu mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że tak – warto. I pomimo kilku obiektywnych wad nadal uważam, że nie istnieje drugi tak uniwersalny laptop dla twórców i profesjonalistów, bo nie istnieją inne maszyny prócz nowych MacBooków Pro, które oferowałyby pełną wydajność przy jednocześnie tak długim czasie pracy z dala od gniazdka i zachowaniu ekstremalnej ciszy w każdych warunkach.
Dla wielu osób będą to wystarczające argumenty, by kupić nowego laptopa Apple’a i nie oglądać się za siebie. I trzeba to podkreślać po wielokroć: to naprawdę jest rewolucja. Do tej pory wydajność nie szła w parze z mobilnością i ciszą. Teraz już idzie, ale tylko pod przewodem Giganta z Cupertino.
Czysto subiektywnie jednak wiem już, że nie jest to komputer dla mnie. MacBook Pro 14 rzucił mnie na kolana tylko w kwestii montażu wideo w Final Cut Pro i… jakości głośników. W każdej innej kwestii nie rozczarował, ale też nie zachwycił w takim stopniu, bym zechciał dla niego kolejny raz porzucać preferowany system operacyjny i zmieniać przyzwyczajenia. I choćbym nie wiem, jak bardzo próbował sobie racjonalizować jego zakup, to realistycznie wiem, że… nie jest mi on do niczego potrzebny i jego zakup niczego w moim życiu nie zmieni. W twoim prawdopodobnie też nie.
* Za udostępnienie MacBooka Pro 14 do testów dziękujemy sklepowi x-kom.pl