REKLAMA

Wygląda jak dziecko, wierci się i marudzi. Na targach CES 2022 roboty są, ale nie takie, o jakich marzyliśmy

Czasy się zmieniają, ale pan zawsze jest na CES – tak do dowolnego robota mógłby powiedzieć ktoś, kto regularnie udaje się na targi w Las Vegas i spotyka tam wizję przyszłości, której bohaterem ciągle mają być roboty. Tegoroczna edycja to m.in. wyglądająca jak dziecko maszyna i jeżdżąca lodówka od LG.

robot
REKLAMA

Jakoś nie sądzę, by w najbliższym czasie udało się zrealizować filmowe czy książkowe wizje, w których to roboty są podobne do ludzi i żyją obok nas. Głównie dlatego, że to niepotrzebne. Sztuczna inteligencja znajduje się w telefonie i w formie głosowego asystenta robi wszystko to, czego dawniej spodziewano się właśnie po robotach. A kto wie, czy nawet nie lepiej.

REKLAMA

Z drugiej strony maszyny, które mają fizycznie zastąpić człowieka, raczej nie przypominają go kształtem, bo i raczej nie powinny ze względu na nieprzyjemny efekt tzw. doliny niesamowitości. Wręcz przeciwnie: to po prostu różnej maści pojazdy lub co najwyżej fragmenty kończyn, skupione na tym, aby wykonywać konkretne funkcje.

Jak np. LG CLOi, które po raz kolejny zagościło w Las Vegas. Robot już w 2019 roku zdążył pomagać pasażerom na lotnisku w Seulu. Teraz LG pokazało, że chce skupić się na czymś innym. W niedalekiej przyszłości CLOi ma być robotem dostawczym.

Pojazd może dostarczać zakupy, dobrze radząc sobie z jazdą po różnych powierzchniach

Od drewnianych kładek po niezbyt wysokie schody na zaśnieżonym chodniku kończąc. Niezbyt to ekscytujące, ale za to bardzo praktyczne. Szczególnie w dobie wciąż trwającej pandemii, kiedy to dostawy produktów w bezkontaktowej formie są bardzo pożądane.

Jeszcze inną wizję przedstawił Hyundai. Roboty będą dosłownie obok nas, usprawniając nasze możliwości. Producent kojarzony z samochodami, ale zarazem nowy właściciel Boston Dynamics, chce, aby robotyczne kończyny pomagały się poruszać lub dodawały siły, np. przy przenoszeniu ciężkich obiektów.

Zarazem robo-psy, nad którymi pracuje właśnie Boston Dynamics, mają być przyjaciółmi człowieka, a przy tym zastępować niektóre jego zadania. Hyundai wyobraża sobie, że zamiast pielęgniarki do sali wejdzie robot z tabletem, dzięki czemu lekarz zdalnie sprawdzi stan pacjenta i z nim porozmawia, bez względu na odległość.

Dodatkowo Hyundai chce, aby stojące dziś przedmioty "ożyły"

Za sprawą ich modułów każdy obiekt będzie mógł być mobilny. Możemy sobie wyobrazić, że zamiast dźwigać biurko, po prostu wskażemy mu lokalizację, a mebel sam przejdzie w nowe miejsce.

Jest łyżka dziegciu – to nic nowego. The Verge przypomina, że już w 2017 roku przewidywał połączenie inteligentnego domu z autonomicznymi pojazdami poruszającymi się po mieście. Owszem, nabycie Boston Dynamics pokazuje, że firma konsekwentnie podąża w stronę swojego celu, ale jednak wciąż poruszamy się w obrębie tych samych obietnic. Lekko zmodyfikowanych, ale w gruncie rzeczy chodzi o to samo. No bo w sumie czym różni się dziwaczna kapsuła, do której wsiada starsza pani, od samochodu będącego częścią mieszkania?

Są jednak tacy, którzy chcą, aby roboty wyglądały tak, jak wyobrażenia na ich temat

Na CES zaprezentowano model przypominający dziecko. Dzieło japońskiej firmy Pedia-Roid ma być robotem doświadczalnym dla przyszłych dentystów. Wiercąca się maszyna będzie udawać zachowanie prawdziwego dziecka, które na fotelu czuje się nieswojo. Dzięki temu lekarz będzie mógł nauczyć się, jak podejść do strachliwego pacjenta, by nie wywołać w nim traumy na lata, jak działo się to bardzo często w polskich gabinetach stomatologicznych.

To nie pierwszy raz, kiedy robot-pacjent udaje dziecko. I znowu na CES nie zobaczyliśmy nic nowego, ba, podobne urządzenie można nawet oglądać w Warszawie. Dr Konrad Maj, psycholog społeczny, kierownik Centrum Innowacji Społecznych i Technologicznych HumanTech na SWPS, przy okazji "premiery" robota w rozmowie ze Spider's Web+ zastrzegał, że podobnych maszyn raczej prędko wokół siebie nie zobaczymy.

REKLAMA

Tegoroczne targi CES są dobrym tego przykładem. Roboty będą pomagać ludziom, ale raczej nie mają ich zastępować czy naśladować – przynajmniej nie w roli partnera do rozmów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA