Giertych i Pegasus. Sprawą zajmie się rzymska prokuratura, a adwokat pomoże "przyjaciołom z opozycji"
Roman Giertych ujawnił nieco szczegółów, jak z jego perspektywy wyglądało hakowanie Pegasusem należącego do niego telefonu. O wszystkim adwokat dowiedział przez przypadek i jest przekonany, że podsłuch występuje w Polsce na większą skalę. Dlatego radzi zagrożonym politykom, co należy w takiej sytuacji zrobić.
Roman Giertych jest drugim znanym z imienia nazwiska Polakiem inwigilowanym przez Pegausa. Pierwszą osobą była prokurator Ewa Wrzosek, która dowiedziała się o inwigilacji od Apple.
Amerykańska firma nie dość, że pozwała izraelską firmę NSO Group, to postanowiła powiadomić użytkowników narażonych na atak za pośrednictwem tego oprogramowania. W przypadku Romana Giertycha wyglądało to inaczej.
Jak mówi w rozmowie z "Wyborczą", skontaktował się z ekspertem z Toronto po namowach Radosława Sikorskiego. 9 grudnia wysłał SMS do naukowca, a dzień później na jaw wyszło, że prokuratura chce go aresztować.
To mnie skłoniło do tego, aby się bardziej pilnie zająć badaniem tego telefonu, bo zastanawiałem się, co się nagle stało, że po roku im się przypomniało o mnie i że znowu chcą mnie aresztować. Więc domyśliłem się, że po prostu mam zhakowany telefon. Po raz kolejny wymieniłem aparat, a ten, który miałem, poddałem dokładnemu badaniu. Bardzo dokładnemu. I wyszło osiemnaście dat. Nie tylko zresztą przed wyborami. Mój telefon był hakowany aż do grudnia 2019 roku, czyli jeszcze dwa miesiące po wyborach prowadzono wobec mnie operację.
Roman Giertych w wywiadzie z Dorotą Wysocką-Schnepf
Giertych skierował sprawę podsłuchu do prokuratury w Rzymie. Dlaczego akurat tam? Bo telefon był również dwukrotnie hakowany na terenie Włoch. Raz gdy adwokat załatwiał "dosyć delikatne polityczne sprawy dla ówczesnego przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska". Drugi raz gdy zajmował się sprawami dla innego ze swoich klientów.
Roman Giertych nie ufa polskim sądom, a do zawiadomienia polskich służb skłoniłoby go jedynie powstanie komisji śledczej.
Analizą obserwowanego telefonu zajęło się The Citizen Lab, jednostka Uniwersytetu Toronto finansowana przez rząd Kanady. W rozmowie z „Wyborczą” Giertych zwrócił się do polityków opozycji, którzy obawiają się, że ich telefon także może być na podsłuchu. "Mam kontakt, oczekują na dalsze dane i tu jest pełna otwartość" – zapewnił. Naukowcy pod uwagę biorą jedynie telefony Apple’a, więc te z Androidem nie będą przedmiotem badań.
Roman Giertych uważa, że Pegasus „był po prostu używany do walki z opozycją w Polsce”
Więcej państw zwróciło uwagę na zagrożenie. System Pegasus miał być wykorzystywany do "przeprowadzania międzynarodowych represji" i dlatego w listopadzie trafił na "czarną listę" departamentu handlu Stanów Zjednoczonych.
W grudniu ujawniono, że oprogramowanie szpiegowskie izraelskiej NSO Group zostało wykorzystane do szpiegowania pracowników amerykańskiej administracji. Pegasus trafił na co najmniej dziewięć iPhone’ów wykorzystywanych przez departament stanu.
Pod koniec listopada Polska została uznana za autokratyczny reżim przez Izrael. To oznacza, że izraelska firma NSO Group nie może już oferować polskim władzom Pegasusa i związanych z nim usług.
Sam Roman Giertych podkreśla, że nie mamy pewności, "czy tak jest na pewno, że ta licencja zupełnie wygasła, czy też nie została odnowiona na przyszłość".