Za trzydzieści lat większość ludzi będzie miała problem z dostępem do wody
Przedstawiciele Organizacji Narodów Zjednoczonych stwierdzili, że w przypadku braku zaangażowania w hamowanie zmian klimatycznych w 2050 roku ponad 5 miliardów ludzi będzie miało trudności z dostępem do wody. Ta apokaliptyczna wizja to bynajmniej nie jest jedynie pesymizm,
Choć, żyjąc w Polsce możemy na razie nie zauważać problemu, to w rzeczywistości problem dostępu do wody pitnej jest już teraz poważny. U nas tego nie widać, ale w rzeczywistości już badania wykonane dwa lata temu wykazały, że ponad 3,5 mld ludzi ma problem z dostępem do wody przynajmniej przez jeden miesiąc w roku.
Postępujące coraz szybciej z roku na rok zmiany klimatyczne sprawiają, że te problemy nie znikną, a będą dotyczyły coraz większej części populacji Ziemi i przez coraz dłuższe okresy.
Raport pojawia się rychło w czas. Już za 3 tygodnie w Glasgow rozpocznie się szczyt COP26, na którym władze wielu państw powinny zająć się m.in. właśnie problemem dostępu do wody.
Warto tutaj podkreślić, że jedynie 0,5 proc. wody znajdującej się na Ziemi to woda pitna.
Tymczasem badania wyraźnie wskazują, że to zasoby tej wody najszybciej się kurczą i to szczególnie w tych rejonach, które znajdują się w pobliżu równika, gdzie ludzi wymagających dostępu do wody jest szczególnie dużo.
Jak alarmują eksperci w ciągu ostatnich dwudziestu lat katastrof i problemów związanych ze zmianą cyklu obiegu wody w środowisku było aż 134 proc. więcej niż przez poprzednie dwie dekady. Sytuacja staje się zatem coraz poważniejsza. Długość okresów suszy w ciągu ostatnich trzydziestu lat wzrosła o blisko 30 procent. Tak jak zresztą od dawna postulują ekolodzy, najbardziej dotknięte tymi zmianami są obszary, które są odpowiedzialne za zmiany klimatyczne w minimalnym stopniu. Susze najbardziej dokuczają mieszkańcom Afryki.
Otwarte jednak pozostaje pytanie o to, czy przywódcy, którzy zjadą na COP26 faktycznie postanowią zabrać się do pracy i opracują plan natychmiastowego wdrażania środków zaradczych, czy też tak jak zawsze skończy się jedynie na pustosłowiu prawidłowo opisanym przez Gretę Thunberg słowami „bla, bla, bla”. O tym jednak przekonamy się już za miesiąc.