Wyciek danych w ostatni dzień Narodowego Spisu Powszechnego. GUS ujawnił dane setek Polaków

Narodowy Spis Powszechny ma służyć administracji publicznej w lepszym zrozumieniu potrzeb suwerena. Przekrojowe pytania i udzielane na nie odpowiedzi ułatwią stworzenie licznych potrzebnych modeli statystycznych. Choć bez wątpienia sposób przeprowadzania spisu budzi pewne wątpliwości szczególnie w zakresie ochrony prywatności i anonimizowania danych.

Czytaj też:

To jednak i tak bez znaczenia, skoro – jak się okazuje – wystarczy niedbalstwo urzędniczki Głównego Urzędu Statystycznego, by wszelkie powyższe wątpliwości straciły sens. Jak tu bowiem zastanawiać się nad prywatnością danych, skoro te i tak trafiają do obiegu publicznego przez ludzki błąd?

O wycieku danych jako pierwszy poinformował Niebezpiecznik. Jeden z czytelników serwisu dostał odpowiedź od GUS-u na zadane przez niego pytanie. Co w tym dziwnego? Wyraźnie wiele osób było zainteresowanych odpowiedzią – urzędniczka zdecydowała się więc dodać wszystkich petentów do listy odbiorców maila. Tej jawnej, nieukrytej.

Na szczęście realne szkody są względnie niewielkie. Poszkodowani obywatele, których maile trafiły do wiadomości publicznej, mogą obawiać się ataków ze spamem na wycieknięte adresy, ale to w zasadzie koniec zagrożeń. Nie należy jednak bagatelizować tej wpadki: skoro GUS i jego pracownicy są tak biegli w przetwarzaniu i ochronie danych, to strach pomyśleć co się dzieje z tymi realnie wrażliwymi.

W spisie powszechnym można wziąć udział na trzy sposoby:

Dziś już ostatni dzień na dokonanie Spisu.

Nie można. Jeżeli ktoś zapomni dokonać spisu, będzie się z tą osobą kontaktował rządowy rachmistrz. Odmowa udzielenia informacji grozi karą do 5 tys. zł. Za podanie fałszywych informacji grozi kara do dwóch lat więzienia.