Telepie mnie na myśl o spisie powszechnym. To jest ok, ale nie w tym kraju
Odpalam stronę Spisu Powszechnego i robi mi się niedobrze. Wolałbym oddać dane - najcenniejszą w internecie rzecz - chińskim aplikacjom niż polskiej władzy. Niestety, nie mam wyjścia.
Przez przypadek trafiłeś na podmiejski bazar rodem z komuny. Handlarz broni podrzuca ci lewe maseczki na tajemniczą chorobę. Kierownik bazaru mówi, żebyś to olał, bo tę chorobę już pokonaliśmy. Gość od ustalania zasad na bazarze podpowiada, że jak będziesz się z nim trzymał, to krzywda cię nie spotka - wszystkich się zblatuje, jak będzie trzeba. A jego ziomek spod budy handlującej chrzczoną benzyną puszcza ci oczko i podrzuca ofertę kupna mieszkania po taniości. Poza tym kręci się pełno zakapiorów - ten rzezimieszek, tamten damski bokser, jeszcze kolejny to po prostu kanalia.
Czy oddałbyś im swoje dane? PESEL, dokładne miejsce zamieszkania? A status tego mieszkania, informacje, do kogo należy, ile jest pokoi, jakie ogrzewanie i kto - z nazwiska i PESEL-u - w nim oprócz ciebie mieszka? A może podasz im adres twojego poprzedniego mieszkania? Albo informacje o twoim związku lub jego braku? Lub podzielisz się wyznaniem religijnym, stanem zdrowia?
Odpowiedź zapewne brzmi: nie, bo nie wiadomo, co z tymi informacjami zrobią. W końcu dane osobowe - i to tak szczegółowe! - są jednym z najcenniejszych dóbr, jakie posiadamy. To na nasze dane wyłudzane są w sieci pieniądze, oszukiwani ludzie, szantażowane ofiary itd. Za takie dane wiele organizacji - także politycznych - byłoby skłonnych zapłacić dużą kasę.
Ale muszę cię zasmucić: za późno, już oddałeś swoje dane. Kręciłeś się po bazarze z poprzyklejanymi na czole karteczkami. Na każdej z nich wypisane były kolejne twoje dane. I każdy z tych już je przeczytał, zanotował, a teraz zrobi, co zechce.
Właśnie tak się czuję, wypełniając spis powszechny.
Wiem, że te dane idą do Głównego Urzędu Statystycznego. I że pewnie pracują tam porządni ludzie. Wiem, że te dane są potrzebne do lepszego planowania „globalnych” działań przez państwo. Że to dla dobra społeczeństwa. Tyle że to państwo ma u mnie zaufania i wiarygodności - nomen omen - zero.
I wiem też, że „dane będą odpowiednio zanonimizowane i zabezpieczone”. Rejestracja na szczepienia w czwartek też miała być ogarnięta, a wiadomo, jak skończył system rejestracyjny. Ani nie chcę, by moje dane trafiły w ręce bazarowiczów, ani w ręce cyberprzestępców. Dlatego mnie telepie. Wypełniłem spis, nie miałem wyjścia. Ale jest w nim kilka miejsc, w których można odmówić odpowiedzi - polecam tę opcję.
I żeby nie było, że wszystko, co złe, to pisowskie. Nowelizację ustawy o statystyce publicznej przeprowadził - i wcielił w życie 9 kwietnia 2015 r. - rząd Ewy Kopacz. To wtedy wprowadzona została zmiana o obowiązkowym uczestnictwie w spisie powszechnym. Dzięki wielkie, Platformo.