REKLAMA

Nie wsiadłeś do samochodu, by ratować środowisko? To świetnie, ale Chiny mają ograniczenia w nosie i trują jak nikt inny

Dosłownie – wynik Chin jest większy niż połączony rezultat Stanów Zjednoczonych, państw Unii Europejskiej i innych rozwiniętych krajów. Indywidualne gesty pozwalają czuć się lepiej, ale zdają się na nic, jeśli jedno imperium kopci jak szalone.

07.05.2021 18.08
chiny emisja
REKLAMA

Z raportu Rhodium Group wynika, że w 2019 Chiny odpowiadały za 27 proc. całkowitej emisji gazów cieplarnianych. Eksperci zaznaczają, że tak wysoki wynik powinien oznaczać szybką i zdecydowana reakcję innych państw, jeśli chce się zrealizować cele z paryskiego porozumienia.

REKLAMA

A do godziny zero, czyli terminu, kiedy średnia temperatura na świecie wzrośnie o 1,5 st. C względem poziomu sprzed epoki przemysłowej, coraz bliżej.

Przypomina o tym zegar, który niedawno rozpoczął odliczanie w Krakowie. „Zachęcamy wszystkich mieszkańców do podejmowania wspólnego wysiłku na rzecz ochrony środowiska” – mówił wiceprezydent miasta, ale wydaje się, że swój apel skierował nie do tych osób, co trzeba. A władze Chin raczej nie zauważą krakowskiego zegara, mimo że jest naprawdę olbrzymi.

Co na to Chiny?

Oczywiście batożenie Chin jest trochę niesprawiedliwe. Chińczycy tłumaczą się, że nadrabiają czas, kiedy to inne państwa truły na potęgę. I zresztą nadal trują. Raport Rhodium Group, że 11 proc. emisji to dzieło Amerykanów, a nieco ponad 6 proc. – Indii.

Na dodatek emisja na jednego mieszkańca największa jest właśnie w USA. Tyle że Amerykanie za sprawą Joe Bidena wreszcie zakasali rękawy. Stany Zjednoczone nie tylko ponownie przystąpiły do porozumienia paryskiego, ale też zapowiadają zapewnienie elektryczności nieobarczonej emisjami dwutlenku węgla przed 2035 rokiem.

Chiny, jak obiecał prezydent Xi Jinping, też ograniczą emisję CO2, ale neutralność węglowa to znacznie odleglejsza perspektywa – do 2060 roku.  Dla Unii ten cel to 2050 rok.

REKLAMA

Badania Rhodium Group najlepiej pokazują, że bez kluczowych systemowych zmian, do podjęcia których światowi giganci się zadeklarują, nie uratujemy planety.

Owszem, nie oznacza to, że można wrócić do plastikowych słomek, rezygnować z roweru i palić w piecach czym popadnie. Gesty mają znaczenie i pomagają zwrócić uwagę na problem. Ale istotne ruchy zapadają po prostu gdzie indziej, czego zresztą plastikowa słomka jest dobrym przykładem. Mimo że stała się symbolem ekologicznej ignorancji człowieka, to tak naprawdę największym źródłem plastiku zanieczyszczającego światowe wody jest… połów ryb.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA