Modele klimatyczne oszalały i zwiastują ogromny wzrost średniej temperatury na Ziemi
Początek lutego przyniósł nam trzy ciekawe wiadomości jeśli chodzi o zmiany klimatu na Ziemi. Jedna z nich pochodzi od bankierów, którzy martwią się o świat finansjery.
Zacznijmy od modeli klimatycznych tworzonych przez naukowców. To takie symulatory, które mają przewidywać zmiany klimatu na naszej planecie w oparciu o jak największy zestaw danych wejściowych uzyskanych w wyniku badań i pomiarów prowadzonych na całym świecie.
Zła wiadomość: modele klimatyczne oszalały i zwiastują szalony wzrost średniej temperatury
Oczywiście nie wszystkie, ale na tyle dużo, że wielu naukowców zaczęło zastanawiać się, co jest z nimi nie tak.Andrew Gettelman, klimatolog z amerykańskiego National Center for Atmospheric Research mówi pół żartem, pół serio, że wielu jego kolegów po fachu na pytanie o ich model klimatyczny i wygenerowaną przez niego prognozę odpowiada pytaniem — a twój?
Niektóre modele, opierające się o ten same dane dotyczące emisji i stężenia gazów cieplarnianych w naszej atmosferze prognozują pięciostopniowy (w skali Celsjusza) wzrost średniej temperatury na naszej planecie.
Wynik ten oznacza globalną katastrofę. Mówimy tu o drastycznym podniesieniu się poziomu mórz, co przełoży się na ogromną skalę migracji klimatycznych, mordercze upały i kolejne rekordy wysokich temperatur na całym świecie.
Spójrzmy zresztą na wyniki symulacji wykonanych z założeniem, że stężenie CO2 w naszej atmosferze się podwoi (do czego niestety dążymy):
- Rosyjska Akademia Nauk: prognozowany wzrost - 1,83 st. C.
- Chińska Akademia Nauk: prognozowany wzrost - 2,29 st. C.
- Norweskie Centrum Badań: prognozowany wzrost - 2,56 st. C.
- Średnia z 27 najczęściej stosowanych modeli klimatycznych: prognozowany wzrost - 3,86 st. C.
- Model U.K Earth System: prognozowany wzrost - 5,36 st. C.
- Model Hadley Center Global Environment: prognozowany wzrost - 5,55 st. C.
- Model Canadian Earth System: prognozowany wzrost - 5,64 st. C.
Powyższe modele, których wyniki wzbudzają niedowierzanie wśród naukowców radziły sobie dość dobrze z prognozowaniem dotychczasowych zmian klimatycznych. Dlaczego nagle pokazują tak wysokie zmiany jeśli chodzi o prognozowaną temperaturę?
Naukowcy sami przyznają, że na razie nie znają odpowiedzi na to pytanie. Część zespołów odpowiedzialnych za modelowanie tych symulacji doszukuje się błędnego działania w systemach odpowiedzialnych za generowanie wirtualnych chmur, które - jak się okazuje - mają ogromny wpływ na wynik symulacji, a nie do końca są w stanie odwzorować wpływ rzeczywistych obłoków na zmiany ziemskiej temperatury. Na razie jednak zagadka ta nie została oficjalnie rozwiązana.
Dobra wiadomość: Ziemia ociepla się trochę wolniej
Międzynarodowy zespół naukowców z Uniwersytetów w Pekinie i w Bostonie ustalił z kolei, że nasza planeta ociepla się od 0,2 do 0,25 st. C wolniej, niż zakładano. Wszystko dzięki ziemskiej roślinności, która dzięki rosnącym zasobom CO2 zintensyfikowała swoje starania jeśli chodzi o wegetację.
Wniosek ten powstał po przeanalizowaniu ok. 250 naukowych publikacji, które powstały na przełomie lat 1980 - 2020. Jest to oczywiście bardzo pozytywna, ale mało szokująca wiadomość. Tak, dwutlenek węgla napędza wzrost roślin, więc to naturalne, że wiele gatunków jest w stanie spożytkować jego większe stężenie w atmosferze.
Doktor Jarle Bjerke z The Norwegian Institute for Nature Research przyznaje, że intensywna gospodarka rolna oraz zwiększenie emisji dwutlenku węgla doprowadziło do bardzo intensywnej wegetacji na mniej więcej połowie terenów pokrytych roślinnością. Tereny te również rozrosły się za sprawą łagodzenia klimatu na dalekiej północy.
Na podstawie analizy ponad 250 publikacji naukowych, naukowcy ustalili, że w ciągu ostatnich 40 lat emisja dwutlenku węgla spowodowana spalaniem paliw kopalnych wzrosła o 160 ppm. 40 ppm z tej nadprodukcji zostało pochłonięte przez oceany, a ok. 50 ppm wzięła na siebie ziemska roślinność.
Ok. 70 ppm CO2 to część niezbilansowana, która niestety rośnie. Ale wolniej dzięki staraniom ziemskiej roślinności. Może to kolejny czynnik, którego nie uwzględniono w dotychczas działających modelach?
I na koniec prognoza bankierów: dalsza obojętność w sprawie zmian klimatycznych nie opłaca się bardziej, niż aktywne działania na rzecz redukcji emisji
Przyznaję, trochę oszukiwałem z tą obojętną wiadomością i już się tłumaczę. Chodzi o analizę zleconą przez Saxo Bank. Zdaniem jej autorów obojętność klimatyczna sięgnęła szczytu i może być katastrofalna w skutkach.
Raport ten w dużej mierze dotyczy australijskiej gospodarki, ale nie różni się ona zbyt wiele od globalnego obrazu starań prowadzonych w celu zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych.
Australia jest jednak doskonałym papierkiem lakmusowym, jeśli chodzi o analizę zmian klimatycznych na gospodarkę. Jest bowiem najbardziej suchym zamieszkałym kontynentem na świecie, w którym znaleźć można dużo bardzo wrażliwych ekosystemów, jak np. Wielką Rafę Koralowej.
Według ekspertów z Saxo, dalszy wzrost średniej temperatury przełoży się na spadek konsumpcji i wyhamowanie australijskiej gospodarki. Nie mówiąc już o wpływie takich katastrof, jak np. pożary lasów, które w tym roku były o wiele bardziej intensywne, niż ktokolwiek zakładał. Całość raportu utrzymana jest w dość alarmującym tonie. Oto próbka:
Także proszę bardzo - bankierzy mają dość obojętności w działaniach mających ograniczyć emisję gazów cieplarnianych. Może politycy powinni zacząć traktować tę sprawę poważniej niż dotychczas i oprócz podpisywania porozumień, czy składania obietnic do spełnienia w przyszłości podjąć się realnych działań?
Problem polega na tym, że duża część tych realnych działań może nam się nie spodobać, bo nagle okaże się, że eko styl życia dla zwykłego Kowalskiego jest bardzo kosztowny. No ale przynajmniej na Ziemi rośnie trochę więcej kwiatków, niż 40 lat temu.