Nie szukajmy sygnałów od obcych cywilizacji. Powinniśmy szukać artefaktów pozostawionych przez obcych w okolicy Ziemi
Poszukiwanie sygnałów od obcych cywilizacji może nie być najlepszym rozwiązaniem. Być może, zamiast sygnałów, powinniśmy szukać artefaktów pozostawionych w naszej okolicy przez przedstawicieli pozaziemskiej cywilizacji. Wszak sygnały można łatwo przeoczyć, a artefakty można znaleźć przez bardzo długi czas - nie znikają tak szybko.
Jak dotąd naukowcom nie udało się odkryć żadnego sygnału z przestrzeni kosmicznej, który mógłby być sygnałem pochodzącym od obcej cywilizacji (może za wyjątkiem słynnego sygnału Wow!, którego pochodzenia do dzisiaj nie ustalono). Nie wiemy jednak, jaka jest tego przyczyna: czy życia we wszechświecie po prostu nie ma, czy nie chce się z nami kontaktować, czy też w końcu chce się z nami kontaktować, ale w zupełnie inny sposób, niż nam się wydaje.
Wszędzie jest za daleko!
Odległości w przestrzeni kosmicznej także nie pomagają. Nawet z najbliższego układu planetarnego - z okolic gwiazdy Proxima Centauri - jakikolwiek sygnał potrzebowałby ponad 4 lat, aby do nas dotrzeć. Aby po takiej podróży sygnał był wciąż wykrywalny, musiałby być bardzo silny u źródła. Im dalej w przestrzeń kosmiczną patrzymy, tym ważniejszy staje się ten element.
Nawet gdy poradzimy sobie z wykrywaniem niezwykle słabych sygnałów (albo obca cywilizacja z nadawaniem wyjątkowo silnych), to wciąż sygnał będzie leciał do Ziemi z prędkością światła, a więc im dalej będzie nadawca, tym bardziej opóźnione informacje będziemy otrzymywać.
Jeżeli sygnał nadaje w naszą stronę zaawansowana cywilizacja znajdująca się powiedzmy 2000, 5000 czy 30 000 lat świetlnych od nas, to zanim ów sygnał do nas dotrze, to na planecie źródłowej nie będzie już nikogo, kto sygnał nadawał - wszak otrzymamy informację z kilkutysiącletnim opóźnieniem. Zanim nasza odpowiedź na taką wiadomość dotrze na planetę docelową, to z kolei nas już nie będzie i ostatecznie niewiele się dowiemy. Więcej, jeżeli do wysłania informacji międzygwiezdnej potrzeba zaawansowanej cywilizacji, to może ona mieć też - tak jak my - narzędzia do zniszczenia własnej cywilizacji. Możliwe zatem, że gdy dostaniemy pierwszą wiadomość od odległej obcej cywilizacji, to tej cywilizacji już nic nie będzie.
Tyle problemów, zero rozwiązań
James Benford, fizyk z Microwave Sciences w Lafayette w Kalifornii przekonuje, że zamiast nasłuchiwać kosmosu, powinniśmy się zastanowić nad poszukiwaniem artefaktów pozostawionych przez przedstawicieli obcej cywilizacji. Mogłyby to być automatyczne sondy kosmiczne wysłane z innych planet lub pozostawione przez przelatujących w naszych okolicach przedstawicieli obcej cywilizacji.
Powyższy akapit brzmi niepoważnie: jasne, sondy kosmiczne wysłane przez obce cywilizacje, przecież to jakieś science fiction! Otóż nie, czy my przypadkiem nie robimy tego samego? Dla każdej innej cywilizacji istniejącej w Drodze Mlecznej takimi sondami mogą być za jakiś czas sondy Pioneer czy Voyager. Nieważne, czy będzie to za rok, dwa, dziesięć czy za miliard lat. Ostatnio badacze ustalili, że sondy Voyager będą przemierzać przestrzeń międzygwiazdową nawet za kilka miliardów lat, gdy Droga Mleczna zderzy się z Galaktyką Andromedy. Skoro my byliśmy w stanie wysłać takie sondy, to równie dobrze mogła to zrobić inna cywilizacja, rok temu, dwa, dziesięć czy miliard.
Jeżeli taka sonda, wysłana przez obcą cywilizację, byłaby wystarczająco zaawansowana (a tego nie jesteśmy w stanie wykluczyć) to przy odrobinie szczęścia byłaby w stanie się z nami porozumieć (np. za pomocą jakiejś pozaziemskiej sztucznej inteligencji) i przekazać nam informacje o nadawcy, nawet jeżeli ów nadawca już dawno nie istnieje.
SETA - Search for Extraterrestrial Artifacts
SETA (Program poszukiwania pozaziemskich artefaktów) mógłby być bardziej aktywny, niż bierne siedzenie i nasłuchiwanie przeraźliwie cichego kosmosu. Gdzie szukać? Od dziesięcioleci wysyłamy sondy kosmiczne po całym Układzie Słonecznym. Sonda Lunar Reconnaissance Orbiter (LRO) od lat fotografuje powierzchnię Księżyca z nieprzeciętną dokładnością. Analogiczna sytuacja dotyczy sond zmierzających do np. planetoid zbliżających się do Ziemi, czy przecinających orbitę Ziemi.
Gdyby odpowiednie algorytmy sztucznej inteligencji wytrenować w poszukiwaniu na zdjęciach obiektów, które kształtem czy rozmiarami różniłyby się od obiektów naturalnych, a następnie uruchomić je na milionach zdjęć wykonanych przez sondy kosmiczne, mogłoby się okazać, że przykłady artefaktów kosmicznych znajdą się same.