Facebook uważa, że jesteście tak naiwni, że musi oznaczać wam satyrę i ironię
Facebook uznał, że będzie częściej myślał za nas. Przy postach pisanych ironicznie oraz satyrycznie pojawi się stosowna adnotacja.
![facebook fake news satyra](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fspidersweb%2F2021%2F04%2Ffacebook-fake-news-satyra.jpg&w=1200&q=75)
Portal stworzony przez Marka Zuckerberga zmieni sposób prezentacji postów ze stron. Pojawią się specjalne pola z dodatkowym opisem, które będą informowały, że mamy do czynienia z oficjalnym fanpage’em danej organizacji, profilem przygotowanym przez fanów oraz stroną satyryczną. Firma nie wyjaśnia co prawda, jaki jest cel udostępniania tej funkcji, ale można rozsądnie założyć, że chodzi o walkę z dezinformacją oraz fake newsami.
Aszdzienniki i The Oniony tego świata nie będą już mogły udawać stron z newsami na Facebooku.
Testy nowego rozwiązania już się rozpoczęły i na razie objęły swoim zasięgiem Stany Zjednoczone i możliwe, że niedługo nowość trafi również do nas. Przyznam też, że w pierwszej chwili mnie to zasmuciło, bo żarty, które trzeba tłumaczyć i oznaczać, często przestają bawić, ale po namyśle uznałem to za świetny krok. Fake newsy, jakie potrafi wygenerować satyra, są pożywką dla wszelkiej maści antyszczepionkowców, płaskoziemców i innych szurów, a często na podawane dalej w social media treści łapie się pół kraju.
Trochę szkoda, że sprawi to, iż odbiorcy odbierze się szansę wykrycia ironii, ale niestety widzę po sobie, jak łatwo jest pomylić dowcip z prawdziwą informacją — czasem czuję się tak, jakbyśmy codziennie mieli prima aprilis. Już od kilku lat mam spore problemy z odgadnięciem, które z krążących po sieci zrzutów ekranu z paskami TVP to fejki, a które faktycznie pokazała telewizja publiczna, jeszcze kilka lat temu informacje o tym, że ktoś przebimbał 70 mln zł na wybory, które się nie odbyły, potraktowałbym jak niezły żart.
Rzeczywistość momentami przegania już satyrę.
Rozgraniczenie żartów od prawdziwych newsów to świetny pomysł — tak samo jak rozgraniczenie komunikacji oficjalnej od tej pochodzącej od skrzykujących się oddolnie entuzjastów. Jeśli z kolei uważacie, że tego typu narzędzia nie są nam potrzebne, to przypominam, że żyjemy w kraju, w którym wystarczy, że niejaki Człowiek Bóbr zmieni nazwę konta oraz zdjęcie profilowe na Twitterze i zacznie udawać jakiegoś polityka, by największe stacje telewizyjne zaczęły go cytować…