Używałem bety Androida 12. Pierwsze wrażenia
Pierwsza wersja testowa Androida 12 jest już dostępna do pobrania. Zrobiliśmy więc to, co należało – pozyskaliśmy zgodne urządzenie i zaczęliśmy korzystać z nowego systemu. Czas podzielić się pierwszymi wrażeniami.
Trudno recenzować system, który jeszcze nie jest gotowy. Jeszcze trudniej go testować wiedząc, że część jego funkcji jest zależna od urządzenia na którym został zainstalowany. Dlatego też niniejszego tekstu nie można traktować jako recenzję. To bardziej przegląd zmian, jakie udało mi się dostrzec w nowej wersji Androida. Część wypatrzyłem sam, a część pomogła mi odkryć społeczność fanów Androida na Twitterze.
Android 12 beta został zainstalowany przeze mnie na telefonie Pixel 4 – który był uprzejmy mi użyczyć sklep X-Kom, jeden z nielicznych sklepów sprzedających te urządzenia na terenie Polski. Niestety na tym konkretnym modelu nie są dostępne tak zwane flagi funkcji – ukryte przełączniki ustawień służące do selektywnego włączania najbardziej eksperymentalnych z nowości. Na szczęście większość udało mi się włączyć innymi sposobami i właściwie jedyne, czym się dziś z wami nie podzielę, to opisu tego jak działa tryb interfejsu zoptymalizowany pod obsługę jedną ręką. Nie działa też funkcja przewijanych zrzutów ekranowych, bo Pixel wykorzystuje swój własny mechanizm. No trudno.
Najwięcej zmian Android 12 dostał pod maską. Szczególnie w sposobie, w jaki obsługuje multimedia.
Zanim przejdziemy do pokazania nowości użytkowych – mam tu na myśli te, które łatwo dostrzec w interfejsie systemu – warto wspomnieć o tym, jak wiele zmieniło się w sercu Androida. Jestem przekonany, że najważniejsza to ta w jaki sposób system traktuje multimedia. Z tymi bowiem obcujemy wszyscy – niezależnie od tego czy oglądamy na telefonie szkoleniowe materiały wideo w pracy, czy też staramy się o popularność na Instagramie.
Jesteśmy bowiem w trakcie przesiadki na nową generację kodeków. Starze formaty obrazu i dźwięku są powoli zastępowane przez nowsze, oferujące wyższe rozdzielczości i skuteczniejszą kompresję. Efektem ubocznym tej generacyjnej zmiany w multimediach jest fakt, że nadal wiele aplikacji nie rozpoznaje nowych formatów. Udostępnienie na niektóre social media nagranego aparatem wideo i zapisanym, na przykład, w formacie HEVC może stanowić nie lada wyzwanie.
Producenci telefonów stosują różne formy obejścia tego problemu. Dla przykładu, w samsungowym Androidzie z One UI możemy decydować w ustawieniach jaki format aktualnie chcemy wykorzystywać – stary czy nowy. To kombinowanie stanie się zbędne. Android 12 może natywnie w locie transkodować multimedia z najnowszych formatów na te, z którymi dana aplikacja jest zgodna. Nie trzeba będzie już trzymać się starszych technik celem zachowania zgodności z rzadziej uaktualnianymi apkami. Operacja transkodowania działa w tle (wydajność jest uzależniona od procesora w telefonie) i nie wymaga żadnych dodatkowych działań ze strony użytkownika.
Dla Androida 12 domyślnym formatem obrazów jest AVIF, zaś HEVC do wideo. System jest też w pełni zgodny z MPEG-H, a liczba obsługiwanych kanałów dźwięku została zwiększona z ośmiu do 24.
Zwiększone bezpieczeństwo za sprawą aktualizacji z Usług Play.
Jednej nowości, której nie miałem okazji przetestować – a która nie wynika z modelu używanego telefonu, a z okresu przeprowadzania testów – są aktualizacje bezpieczeństwa przeprowadzane przez Usługi Play. Do tej pory Android i wszystkie jego odmiany wraz z każdą comiesięczną łatką usuwającą nowoodkryte luki w zabezpieczeniach wymagał przeprowadzenia procedury aktualizacji systemu. Czyli że ponownego uruchomienia telefonu i dość długiego oczekiwania na zastosowanie łatki. Dodatkowo, dostępność tych łatek zależała od kaprysów producenta telefonu, a nie od samego Google’a.
Wraz z Androidem 12 to się zmieni. Urządzenia sprzedawane z preinstalowanym Androidem 12 (a więc nie te, które zostaną do niego zaktualizowane przez użytkownika) będą pobierać i instalować większość łatek bezpieczeństwa bezpośrednio od Google’a. Wykorzystywany do tego będzie mechanizm Usług Play.
Dodatkową warstwą zabezpieczeń jest wdrożenie pełnej obsługi ciasteczek SameSite, które ograniczają możliwość śledzenia naszej aktywności przez nieuprawnione do tego podmioty. Do tej pory ciasteczka te były obsługiwane wyłącznie w Chrome i w wybranych innych przeglądarkach dla Androida. Teraz obsługa ta trafia do systemowego modułu WebView, co oznacza, że wszystkie aplikacje na Androida korzystające z technik webowych będą automatycznie lepiej zabezpieczone przed niepożądanym szpiegowaniem.
Tyle rzeczy ważnych z Androida 12. Czas na te ciekawe.
No dobrze, ten nagłówek należy rozumieć nieco żartobliwie. Dla bardziej technicznych Czytelników Spider’s Web opisane powyżej zmiany są z pewnością ciekawe. Tak zwani normalsi doceniają jednak przede wszystkim te zmiany, które mogą od razu zauważyć. A więc te w interfejsie. Polowanie na nowości nie było łatwe, bo większość zmian w UI nie została jeszcze udokumentowana przez Google’a. Pomógł wypożyczony od X-Komu Pixel 5, którego pozostawiłem na produkcyjnej wersji Androida 11 i dzięki któremu mogłem porównywać oba systemy – oraz social media, gdzie inni testerzy również wyniuchali kilka ciekawostek.
Pierwszą zmianą – którą dostrzegą użytkownicy tych wersji Androida, które nie zostały zmodyfikowane wizualnie przez producenta urządzenia – tkwi w powiadomieniach. Android 11 wprowadził nowy styl centrum powiadomień, gdzie poszczególne ich kategorie były rozdzielane pustą przestrzenią. Android 12 ową przestrzeń wypełnia efektem rozmycia.
Posprzątano też w ustawieniach ułatwień dostępu. Poszczególne funkcje i przełączniki zostały pogrupowane w poszczególne kategorie. Co prawda ów podział na wspomniane kategorie był obecny i w starszym Androidzie – teraz jest ich jednak więcej, co istotnie zwiększa czytelność całości.
Zmieniono też wygląd podstron ustawień. Teraz główny i najważniejszy przełącznik jest dużo większy od pozostałych, mniej ważnych elementów.
Niestety na Pixelu 4 nie działa nowość, jaką jest możliwość rejestrowania przewijanych zrzutów ekranu. Pojawiły się za to usprawnienia w edytorze tych zrzutów: szersze możliwości dodawania tekstu do zrzutu, a także możliwość wklejania emotek. Warto też zwrócić uwagę na możliwość edycji udostępnianego obiektu – takiego jak wspomniany zrzut ekranowy – bezpośrednio z poziomu menu udostępniania.
Interesującą nowością jest też możliwość przypomnienia później o danym powiadomieniu. Możemy je uśpić na wybrany przez nas okres, po którym to o sobie przypomni. Brzmi bardzo sensownie i już od samego początku zacząłem chętnie z tej funkcji korzystać.
Zmienił się też moduł sterowania multimediów. Teraz miniatura reprezentująca treść jest większa. Można też (nareszcie!) decydować które aplikacje do odtwarzania muzyki mają się pojawiać w formie widżetu w centrum powiadomień – a które nie. Przy okazji warto też wspomnieć o nowych możliwościach trybu PiP – o którym szerzej pisałem w tym materiale.
Ciekawostką jest też możliwość szybkiego udostępniania hasła do Wi-Fi za pomocą funkcji Udostępnij w pobliżu. Wybaczcie zamazany QR kod – i przy okazji pozdrawiam czytających ten tekst sąsiadów.
Ostatnią z nowości w interfejsie jest wyeksponowanie funkcji bezpieczeństwa. Nie mam tu na myśli cyberbezpieczeństwa, a tych związanych bezpośrednio z nami. Same funkcje nie są nowe – były do tej pory porozrzucane w różnych ustawieniach Androida. Teraz doczekały się dedykowanej sekcji. Nieznacznie zmienił się też nagłówek samej aplikacji Ustawienia – wyszukiwarka ma inny kształt, zwiększono też rozmiar przycisku do zarządzania profilem.
Tylko tyle. Spokojnie, to dopiero Android 12 Developer Preview 1. Będą kolejne – i dalsze zmiany.
A my z pewnością je na łamach Spider’s Web dokładnie opiszemy.