REKLAMA

Sięgać tam, gdzie sam router nie sięga – czyli poprawiam zasięg Wi-Fi w domu

Nie każdy mieszka w centrum miasta z szybkim internetem. Ale każdy może wycisnąć z dostępnych zasobów ile się da.

Cisco Meraki
REKLAMA

We Wrocławiu mogę przebierać w ofertach szybkiego internetu, jak pewnie w większości miast w Polsce. Ale wystarczy wyjechać kilkadziesiąt kilometrów poza miasto, żeby sprawa wyglądała zupełnie inaczej – brakuje nie tylko internetu, ale i z zasięgiem telefonii komórkowej bywa naprawdę kiepsko.

REKLAMA

Dlaczego o tym piszę? Otóż dlatego, że jak jest licho, to trzeba dobrze wykorzystać to, co jest

Gdy potrzebowałem poprawić zasięg Wi-Fi w mieszkaniu, wystarczyło uruchomić dodatkowy access point. Pomogło, dzieciaki przestały uskarżać się na jakość połączenia, a ja przy okazji mogłem jeszcze ograniczyć im dostęp do wybranych stron internetowych.

Cisco Meraki Go

Ale gdy metrów kwadratowych jest więcej, a jakość sygnału słabsza, jeden punkt dostępowy nie pomoże. Przetestowałem to na własnym przykładzie, w domu u zbiegu Dolnego Śląska i Wielkopolski. W okolicy nie da się skorzystać z oferty żadnego typowego dostawcy usług internetowych, Orange proponuje internet stacjonarny o szybkości do 10 Mb/s (pobieranie, wysyłanie do 1 Mb/s), a jak przetestowałem oferty LTE wszystkich operatorów, nie udało mi się wycisnąć więcej niż 15 Mb/s (wysyłanie do 5 Mb/s). Do tego mam problem z zasięgiem telefonii komórkowej, rozmawiać da się w jednym końcu domu i na części podwórka. Sąsiedzi z telefonami innych operatorów nie mają wiele lepiej.

Po dobrych doświadczeniach z Cisco Meraki Go w mieszkaniu, postanowiłem spróbować i tu.

Najpierw do routera LTE od operatora telefonii komórkowej podłączyłem gateway Meraki Go GX20. To urządzenie, które jest połączeniem routera i firewalla. Pozwala na zarządzanie domową siecią i dostępem do stron internetowych. Ma też 4 porty LAN i wejście USB, więc mogłem do niego podłączyć komputer stacjonarny, dysk sieciowy i drukarkę. Do ostatniego wolnego gniazdka podpiąłem punkt dostępowy Meraki Go – ten, o którym pisałem w poprzednim artykule. To pozwoliło mi na spięcie komputera stacjonarnego, drukarki, dysku sieciowego i wszystkich urządzeń podpiętych do Wi-Fi w jedną sieć. Wi-Fi z routera LTE od operatora wyłączyłem zupełnie – nie będzie mi potrzebne.

Żeby nie było, że się tak znam – nie znam się zupełnie, nie jestem nawet specjalnie techniczny. Przez cały proces przeprowadziła mnie aplikacja Meraki Go. Wystarczyło tylko pobrać ją na smartfona, odpalić, zeskanować kody QR z obu urządzeń, które posiadam i przejść przez kilka punktów procesu instalacji.

Zyskałem więc bezpieczną sieć dla swoich urządzeń. Bezpieczną, bo gateway Meraki pozwala na filtrowanie treści, a dzięki dodatkowej, opcjonalnej subskrypcji Cisco Umbrella, mogę też zabezpieczyć się przed phishingiem i złośliwym oprogramowaniem. Pozostała jeszcze kwestia rozsiania tego sygnału poza budynkiem – chociażby do garażu, w którym parkuję auto również potrzebujące zasięgu internetu, m.in. po to by zaktualizować oprogramowanie stacji multimedialnej. A gdy zamontuję fotowoltaikę na dachu, sieć przyda się do zdalnej komunikacji z jednostką zarządzającą aparaturą. I w ogóle, dobrze jest móc grzebiąc przy jakimś sprzęcie w garażu posłuchać muzyki ze Spotify.

Ten problem rozwiązał kolejny punkt dostępowy – zamontowany w garażu

Do tej pory wchodząc do tego miejsca, na telefonie miałem co najwyżej jedną kreskę 3G. Teraz, po podłączeniu kolejnego punktu dostępowego, stworzyłem sieć typu mesh, mam pełną moc sygnału Wi-Fi, a przełączenie pomiędzy access pointem w domu, a tym w garażu, następuje niezauważalnie. Mogę je dostrzec sprawdzając obłożenie poszczególnych urządzeń w aplikacji Meraki Go. Lepszy jest też zasięg Wi-Fi na podwórku – skończył się problem z szukaniem zasięgu 3G, czy LTE.

Przy okazji, zupełnie przypadkiem, sam rozwiązał się problem zasięgu sieci komórkowej. Wcześniej było tak, że dodzwonić się do mnie można było tylko wtedy, gdy telefon leżał w domu gdzieś przy wschodnich oknach. Teraz korzystając z funkcji Wi-Fi calling mam zasięg wszędzie, gdzie dociera Wi-Fi.

A co z tym optymalnym wykorzystaniem możliwości łącza?

Dzięki Meraki Go, korzystając z łącza o niezadowalającej przepustowości, mogę zdecydować, na co ma być zużywany transfer danych. Z poziomu aplikacji mogę ograniczyć szybkość transferu dla konkretnych urządzeń, konkretnych stron, albo konkretnych aplikacji. Mogę np. ograniczyć transfer treści wideo, czy dostęp do serwisów społecznościowych, a zapewnić maksymalną przepustowość dla maili, czy aplikacji do konferencji. Dzięki temu ograniczone zasoby, którymi dysponuję mogę wykorzystać optymalnie, bez konieczności krzyczenia na dzieciaki, żeby wyłączyły Netflixa, bo nie mogę pracować. Mogę też stworzyć sieć Wi-Fi dla gości, która pozwoli im na korzystanie z internetu, a nie da dostępu do rodzinnego dysku sieciowego, czy drukarki.

REKLAMA

Patrząc na to, jak łatwo rozbudowuje się teraz sieć o kolejne klocki, mam ochotę spróbować czegoś więcej. Np. podpiąć do sieci kamery Wi-Fi, które monitorowałyby teren wokół zabudowań. Jeśli braknie zasięgu sieci bezprzewodowej, dorzucę kolejny access point. Tym razem zewnętrzny, bo i takie są dostępne w rodzinie Meraki Go. Ta zabawa po prostu wciąga.

* Materiał powstał we współpracy z Cisco.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA