Na najbliższą nam egzoplanetę dociera tyle samo wiatru gwiezdnego co do Ziemi. To dobrze!
Astronomowie z Harvardu postanowili przyjrzeć się pogodzie kosmicznej w otoczeniu najbliższej nam egzoplanety. Okazało się, że pod niektórymi względami bardzo przypomina Ziemię.
Pierwszym obiektem, który napotkamy po wyleceniu z Układu Słonecznego będzie Proxima Centauri, niewielka gwiazda odległa „zaledwie o 4,26 roku świetlnego od Słońca. Oczywiście to wciąż daleko, bowiem jeden rok świetlny to około 10 bilionów kilometrów (uprzedzam: bilionów, nie miliardów) i najszybsza z dotychczasowych sond wyprodukowanych przez człowieka potrzebowałaby kilkudziesięciu tysięcy lat, aby do niej dotrzeć. Przestrzeń kosmiczna potrafi być okrutna.
2016: Proxima Centauri ma planetę!
Wszyscy, którzy kiedyś marzyli o odkryciu życia poza Ziemią, chociaż raz musieli zastanowić się, czy bylibyśmy w stanie odkryć jakieś życie przy Proximie, wszak jest najbliżej. Jakież zadowolenie musiało im się pojawić na twarzy gdy kilka lat temu astronomowie dowiedli, że wokół Proximy Centauri krąży planeta skalista - Proxima b. Wyobraźnia wielu miłośników astronomii weszła na wysokie obroty.
Problem jednak w tym, że planeta, której masę szacuje się na 1,2 masy Ziemi (idealnie!) znajduje się 20 razy bliżej swojej gwiazdy niż Ziemia (co najmniej nieidealnie!). Proxima Centauri jest stosunkowo chłodnym czerwonym karłem o masie zaledwie 0,12 masy Słońca i temperaturze powierzchni rzędu 3000K. Taka niska temperatura sprawia, że znajdująca się blisko planeta nie jest zbyt gorąca i na jej powierzchni może nawet występować woda w stanie ciekłym.
Jednocześnie znajduje się ona na tyle blisko gwiazdy, że może otrzymywać ogromne dawki promieniowania wyrzucanego podczas rozbłysków, do których dochodzi na powierzchni Proximy. Takie silne rozbłyski, z jakich znane są czerwone karły, mogą praktycznie sterylizować powierzchnię planety uniemożliwiając powstanie na niej jakiegokolwiek życia. Co więcej, nawet docierający do niej wiatr wysokoenergetycznych cząstek (odpowiednik wiatru słonecznego) emitowany przez Proximę może być tysiące razy silniejszy od tego, który dociera do powierzchni Ziemi. No cóż, jak pech to pech.
A może w takim razie Proxima c jest lepsza?
Tak, tak. Kto powiedział, że wokół najbliższej nam gwiazdy krąży tylko jedna planeta. Całkiem niedawno astronomowie analizujący ruch Proximy b dostrzegli delikatne zmiany jej prędkości. Dokładniejsza analiza orbity doprowadziła ich do wniosku, że zmiany te wywoływane są grawitacyjnie przez jeszcze jedną planetę krążącą wokół gwiazdy. Zgodnie ze standardem nowa kulka w tym układzie została nazwana Proxima c.
Proxima c to zupełnie inna historia
Mówimy o planecie należącej do klasy tzw. superziem. Jej masę szacuje się na sześć mas Ziemi. Planeta krąży wokół Proximy w odległości 1,44 AU (ok. 216 mln km, odległość Słońce-Ziemia to 150 mln km) i na jedno okrążenie potrzebuje 5,3 lat.
Zła wiadomość jest taka, że w tej odległości od tak małej i chłodnej gwiazdy, na jej powierzchni jest niesamowicie zimno, a i ilość światła docierająca do jej powierzchni jest niewielka.
Dobra wiadomość jest taka, że w tej odległości planeta nie jest aż tak wrażliwa na rozbłyski Proximy Centauri. Jeremy Drake oraz Cecilia Garraffo, badacze z Harvardu postanowili sprawdzić jak dużo wiatru słonecznego do niej dociera. Okazało się, że tzw. pogoda kosmiczna w otoczeniu superziemi Proxima c przypomina warunki panujące na Ziemi, przynajmniej w kwestii ilości docierającego do niej wiatru gwiezdnego.
To z kolei oznacza, że jeżeli planeta miała kiedykolwiek własną atmosferę, to żaden rozbłysk na powierzchni gwiazdy nie będzie w stanie jej zdmuchnąć, ani wysterylizować. Czy to dobry omen? A pewnie! Do momentu kiedy nie znajdziemy powodu, dla którego z pewnością nie ma tam życia, trzeba zakładać, że jest na to jakaś szansa i badać ją pod każdym możliwym względem. To niestety może być utrudnione, bowiem planeta nie przechodzi na tle swojej gwiazdy i o jej istnieniu wiemy tylko dzięki jej wpływowi grawitacyjnemu na pierwszą, mniejszą planetę.