Tani Nintendo Switch Lite kontra droższy. Oto różnice, o których mało kto wspomina
W okresie pandemii sprzedaż gier i konsol zaczęła rosnąć lawinowo. Wielu moich znajomych zastanawia się nad kupnem przenośnego handhelda Nintendo Switch Lite - najtańszej wersji konsoli z rodziny Wielkiego N. Czy to dobry pomysł? A może lepiej dopłacić do wersji podłączanej do TV? Z chęcią pomogę w wyborze.
Aktualnie mamy na rynku trzy wersje konsoli Japończyków. Oryginalny Nintendo Switch to gatunek niemal wymarły. Sprzęt znajdziecie już głównie na aukcjach internetowch oraz w lokalnych sklepach z elektroniką. Nintendo Switch Lite jest mniejszą, odchudzoną, najtańszą i pozbawioną wyjścia TV edycją urządzenia. Istnieje również zaktualizowany Nintendo Switch v2 - model z ulepszonym zarządzaniem energią, który zastąpił pierwszego handhelda w 2019 r.
Nintendo Switch Lite to najtańsza wersja konsoli, którą kupimy poniżej tysiąca złotych.
Wybierając wersję Lite oszczędzamy aż 500 złotych. Cena modelu Nintendo Switch v2 wynosi bowiem około 1500 zł. Powstaje więc oczywiste pytanie: na jakie kompromisy musi godzić się gracz, aby zdobyć platformę Nintendo taniej o pół tysiąca złotych. Większość różnic pomiędzy dwoma wersjami konsoli jest doskonale znana. Stworzyłem osobny artykuł podkreślający największe dysproporcje między oboma platformami do gier i to od niego najlepiej zacząć rozważania na temat Switcha Lite.
Istnieją jednak różnice, których próżno szukać w oficjalnej specyfikacji od Nintendo. Takie, o których nie przeczytacie w pierwszych recenzjach tańszego modelu. Chodzi o mniejsze, ale wciąż bardzo ważne detale, o których powinien wiedzieć każdy gracz planujący zakup. Bo to, że modelu Lite nie podłączycie do telewizora, wie niemal każdy. Ale to, że tańsza konsola ma głośniki zamontowane w kompletnie innym kierunku, to już niemal wiedza tajemna. Z chęcią się nią podzielę.
Wiedzieliście, że Nintendo Switch Lite nie wibruje? Zamiast tego ekran udaje, że się trzęsie.
Konsola Nintendo Switch Lite została pozbawiona wysuwanych Joy-Conów (chociaż jest z nimi kompatybilna). Kontroler stał się permanentną częścią obudowy. Wycięto z niego kamerę podczerwieni oraz silniki wibracyjne HD Rumble. Pozostawiono za to akcelerometr (żyroskop) oraz czujnik NFC obsługujący figurki Amiibo. Zniknęły także indywidualne przyciski kierunkowe z lewej strony, zastąpione wystającym białym krzyżakiem.
Brak wibracji może być problemem w wielu grach. Na przykład w Super Mario Odyssey, gdzie drżące Joy-Cony oznaczały obecność gwiazdy gdzieś w pobliżu. Natężenie wibracji pozwala także określić wielkość łowionej ryby w Animal Crossing: New Horizons. Podobnych przykładów można mnożyć. Pozbawiając konsolę wibracji, w pewien sposób upośledzało się jej możliwości komunikacji z graczem. Na szczęście Nintendo znalazło na to sposób.
Gdy gramy na Switchu Lite, zamiast wibrujących kontrolerów mamy drżący ekran. To prosta sztuczka wizualna po stronie twórców oprogramowania, mająca imitować wstrząsy i wibracje. Ekran zaczyna drżeć dokładnie w tym samym momencie, w którym silniki Joy-Conów rozpoczynają pracę w klasycznym modelu oraz modelu v2. W ten sposób gracze wciąż otrzymują ważne informacje, pomimo braku wibracji pod palcami. Gwiazdy w Super Mario Odyssey na szczęście nie pominiemy.
Mniejszy ekran, a więc… lepszy?
Drugą często pomijaną różnicą jest jakość obrazu. Większość porównań kończy się na tym, że Lite posiada wyświetlacz 720p o przekątnej 5,5 cala, podczas gdy wersja ze stacją dokującą dostała większy ekran 720p o przekątnej 6,2 cala. Pomija się jednak ciekawą implikację wynikającą z instalacji mniejszego ekranu w modelu Lite (poza dłuższym działaniem na akumulatorze względem oryginalnej wersji).
Obie wersje konsoli oferują tę samą rozdzielczość: 1280 na 720 pikseli. Jednak mniejszy ekran Switcha Lite sprawia, że zagęszczenie pikseli jest większe; odpowiednio 267 PPI wobec 237 PPI. Co za tym idzie, obraz oferowany przez tańsze urządzenie jest nieco ostrzejszy i bardziej wyraźny. Zmiana nie jest duża. Nie ma mowy o żadnym game-changerze. Jeśli jednak postawimy dwie konsole obok siebie, różnice widać gołym okiem.
Audio, które uderza gdzieś w ziemię.
Niezwykle często pomijaną różnicą między modelami v2 oraz Lite jest umieszczenie oraz ukierunkowanie głośników. Stacjonarny Switch ze stacją dokującą posiada głośniki osadzone bezpośrednio pod wyświetlaczem. Te wychodzą na wprost gracza, co jest optymalnym, oczywistym i klasycznym rozwiązaniem. Z kolei jeśli spojrzymy na model Lite od frontu, nie znajdziemy żadnych głośników.
Wyjścia głośników w mniejszym, tańszych Switchu zostały wycięte w spodzie urządzenia. Nie jestem wielkim zwolennikiem tej decyzji. Gdy trzymam handheld w dłoniach, moje palce dosyć często wędrują właśnie w okolice wylotu głośników. Jeśli mnie pamięć nie myli, podobny problem miała jedna z wersji handhelda PS Vita. Być może gdybym miał mniejsze, szczuplejsze dłonie, problem by nie występował. Niestety, nie mam.
Cichszy, zimniejszy, spokojny.
Na koniec warto zwrócić uwagę na kulturę pracy. Przejście na niższą litografię (16 nm zamiary 20 nm) przekłada się nie tylko na dłuższą pracę na jednym ładowaniu akumulatora. Nintendo Switch Lite generuje mniej ciepła. Co za tym idzie, aktywny system chłodzenia pracuje na mniejszych obrotach. Urządzenie jest więc cichsze od pierwszej wersji Switcha, która pojawiła się na rynku w marcu 2017 r.
Mój wysłużony Switch z 2017 r. lubi szumieć podczas grania w trybie handhelda. Dźwięk wentylatora wydostaje się przez górną kratkę chłodzenia i dopiero odgłosy gry skutecznie go zagłuszają. Kilka tygodni temu sprawiłem sobie z kolei wersję Lite, która jest zaskakująco cicha. Nawet podczas grania w rozbudowane produkcje w trójwymiarowym środowisku.
Nintendo Switch Lite - warto, nie warto?
Jeśli mamy ograniczony budżet, oszczędność na poziomie 500 zł jest bardzo ważną przesłanką. A przecież w przypadku platform Nintendo najważniejszy nigdy nie był sam hardware, ale gry wideo. Z kolei Nintendo Switch Lite to najtańszy klucz do świata wypełnionego kapitalnymi grami na wyłączność. Mario Kart 8 Deluxe, Astral Chain, Super Mario Odyssey, The Legend of Zelda: Breath of the Wild, Super Mario Maker 2, Luigi’s Mansion 3 czy Fire Emblem: Three Houses - nie potrzebujemy droższej wersji urządzenia, aby cieszyć się tymi pozycjami.
Możliwość podłączenia droższego Switcha do telewizora jest bardzo komfortowa. Sam gram mniej więcej 50/50 w trybie stacjonarnym oraz przenośnym. Dlatego nie mam zamiaru ferować wyższości jednej platformy nad drugą. Jeśli jednak do telewizora w salonie macie już podłączonego Xboksa albo PlayStation, Lite będzie świetnym dodatkiem i urozmaiceniem. Musicie mieć tylko na uwadze, że Lite to o wiele bardziej personalna konsola niż droższy, bardziej imprezowo-domówkowy odpowiednik. Uśmiecham się jednak pod nosem, bo przy aktualnej sytuacji na świecie szybko nie zorganizujemy żadnej domówki.
Konsolę Nintendo Switch Lite wypożyczył nam na potrzeby przygotowania tej publikacji sklep MatrixMedia.pl.