A to niespodzianka. Ludzkość emituje więcej metanu niż zakładaliśmy do tej pory
Odkrycie to można podsumować następująco: emitujemy więcej gazów cieplarnianych, niż nam się wydawało. Ciekawe, co na to sceptycy.
Na początek tło, bo przecież nie każdy musi interesować się zmianami klimatycznymi, przez które aktualnie przechodzi nasza planeta. Jednym z głównych czynników, odpowiedzialnych za to, że średnia temperatura na Ziemi rośnie, co powoduje bicie kolejnych rekordów temperaturowych jest to, że w atmosferze naszej planety rośnie stężenie tzw. gazów cieplarnianych.
Do najbardziej problematycznych gazów cieplarnianych zaliczamy dwutlenek węgla (CO2), metan (CH4) i parę wodną (H2O). Te trzy związki chemiczne mają największy udział, jeśli chodzi o blokowanie ciepła i zatrzymywanie go w naszej atmosferze. Stąd też (między innymi) rosnąca średnia temperatura na naszej planecie.
Dziś skupimy się na metanie
Metan to drugi, co do wielkości czynnik, który ma wpływ na wzrost temperatury na Ziemi. Za jego rosnące stężenie, w największej części, odpowiada nasz gatunek. Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że metan utrzymuje się w atmosferze przez ok. 9 lat, czyli kilkadziesiąt razy krócej niż dwutlenek węgla.
Jak możemy wykorzystać tę informację? Pomyślcie o metanie, jak o papierku lakmusowym. Jeśli ograniczymy naszą emisję, stężenie metanu zacznie spadać o wiele szybciej, niż stężenie dwutlenku węgla. Wychodząc z tego założenia, możemy też zmierzyć nasz dokładny wpływ na atmosferę.
Najpierw jednak trzeba zaznaczyć, że metan (CH4) uwalniany do atmosfery można podzielić na dwie kategorie:
- metan zawierający cięższy izotop węgla o nazwie C-14 - Ten rodzaj metanu znajduje się w źródłach biologicznych, takich jak rośliny i zwierzęta.
- metan, który zawiera normalny węgiel, C-12 - Ten rodzaj metanu nie zawiera cięższego izotopu węgla i występuje głównie w paliwach kopalnych. Kiedy spalamy paliwa kopalne, uwalniamy ten metan do atmosfery. Ten rodzaj metanu jest również uwalniany z naturalnych źródeł geologicznych, takich jak np. erupcje wulkanów.
Możemy więc zmierzyć stężenie obu typów metanu i na tej podstawie oszacować nasz udział w emisji tego gazu. Najlepiej porównując skład obecnej atmosfery z jej składem sprzed ery przemysłowej. Jak? Analizując skład powietrza zamrożonego w lodzie. Im lód jest starszy, tym starsze jest uwięzione w nim powietrze. Gdzie znaleźć naprawdę stare dane?
Na przykład na Grenlandii, gdzie swoje badania prowadzą naukowcy z Instytutu Nielsa Bohra. I tak bohrując sobie w głębokich złożach lodu, naukowcy ci odkryli, że ilość kopalnego metanu emitowanego przez źródła naturalne była o wiele mniejsza, niż dotychczas zakładaliśmy. A jeśli naturalna emisja była mniejsza i niedoszacowana, to znaczy, że nasz udział w emisji metanu jest… większy, niż myśleliśmy.
Ilość metanu emitowanego przez ludzkość jest większa, niż nam się wydawało
Z analiz próbek powietrza wydobytego z grenlandzkiego lodu wynika, że prawie cały metan emitowany do atmosfery do ok. 1870 r. miał charakter biologiczny. Od tamtego momentu, udział metanu uwalnianego przy spalaniu paliw kopalnych zaczął gwałtownie rosnąć. Czas ten, zupełnym przypadkiem, zbiega się z gwałtownym wzrostem zużycia tych paliw kopalnych przez nasz gatunek.
Biorąc pod uwagę całkowitą emisję paliw kopalnych mierzoną dzisiaj w atmosferze, naukowcy doszli do wniosku, że emisja metanu uwalnianego na skutek spalania paliw kopalnych jest od 25 do 40 proc. wyższa, niż dotychczas zakładano.
Wyniki tego badania jeszcze bardziej zwiększają nasz udział w emisję gazów cieplarnianych. Drugim wnioskiem jest to, że jeśli większość emisji metanu bierze się z działalności człowieka, bardzo szybko możemy to zmienić. O ile oczywiście ograniczymy jego emisję. A to nie będzie już takie proste.