Będę walczył z Mongołami w Ghost of Tsushima. Wiosna należy do PS4, nie tylko dzięki samurajom
Sony zdradza datę premiery Ghost of Tsushima na pięknym zwiastunie. Po katanę sięgniemy 26 czerwca 2020 r. Wcześniej zagramy w aż trzy inne gry na wyłączność dla konsol z rodziny PlayStation 4.
Mogłoby się wydawać, że Sony będzie oszczędzać siły oraz zasoby na premierę PlayStation 5. Jednak na kilka miesięcy przed debiutem nowej konsoli katalog dla PS4 jest tak soczysty, że aż palce lizać. SCE robi to, co wychodzi im najlepiej: serwuje kapitalnie zapowiadające się gry na wyłączność, zostawiając w tyle bezpośrednią konkurencję.
Kilka dni temu premierę miało Dreams. Lada moment debiutuje Nioh 2.
Dreams to głośny kreator gier (lub wyzwalacz kreatywności, jak zapewne woleliby nazwać go twórcy) pozwalający projektować prawdziwe cuda. Tytuł wciąż czeka na naszą recenzję ponieważ jest tak wielki, że naprawdę trudno jest zmierzyć pełnię jego możliwości. W najśmielszym scenariuszu nie zakładałem, że będzie to tak rozbudowany program.
Jednocześnie już za kilka dni debiutuje Nioh 2 - kontynuacja bardzo udanego klona Dark Souls, którego również próżno szukać na Xboksie One. Pierwszy Nioh był zaskakująco dobry i już nie mogę się doczekać aby opowiedzieć wam o wrażeniach z jego sequela. Na ten moment powstrzymuje mnie jednak przedpremierowe embargo. No i niesamowicie zaprojektowany boss, z którym nie mogę sobie poradzić od dobrych dwóch dni.
W pierwszej połowie kwietnia Final Fantasy VII zawita na PlayStation 4.
Remake najlepszego jPRG pod słońcem (przykro mi, miłośnicy FFIX, ale taka jest prawda) będzie dystrybuowane jako tytuł na czasową wyłączność dla konsol z rodziny PlayStation 4. Premiera tego tytułu dla PC i Xboksa One została zaplanowana dopiero na przyszły rok. Ałć! Na szczęście posiadacze konsol Microsoftu mogą zaznać nieco egzotyki za pośrednictwem serii Kingdom Hearts oraz Yakuza, debiutujących na Xboksach.
Tymczasem posiadacze PS4 mogą już pobrać i uruchomić bezpłatne demo Final Fantasy VII Remake. Powiem tylko, że jest dobrze. Cholernie dobrze. Więcej spostrzeżeń na ten temat znajdziecie po kliknięciu w ten odsyłacz.
Potem na stół wjeżdża danie główne: The Last of Us Part 2.
Pierwsze The Last of Us wzbiło się na wyżyny filmowej narracji w grach wideo. Tytuł wyglądał niesamowicie, brzmiał kapitalnie, a do tego oferował bardzo dobre mechanizmy rozgrywki. Jeśli ktoś uwielbia silnie narracyjne przygody rodem z Hollywood, musi poznać świat w TLoU. Studio Naughty Dog podniosło poprzeczkę tak wysoko, że jeszcze nikomu nie udało się ponad nią przeskoczyć. Nikomu.
The Last of Us Part 2 trafi do nas w pierwszej połowie kwietnia. Jednocześnie Sony poinformowało, że HBO wyprodukuje serial na licencji tej gry. Niesamowita wiadomość. Zwłaszcza, że w projekt jest zaangażowany twórca świetnego odcinkowego Czarnobyla, również dla HBO. Mam tylko nadzieję, że stacja nie będzie oszczędzać na tym przedsięwzięciu. Chociaż TLoU to bardzo personalna historia, musi zostać opowiedziana z odpowiednio hollywoodzką pompą.
Deser to właśnie Ghost of Tsushima planowany na koniec czerwca.
Przygoda pełna samurajów wygląda kapitalnie. Nowy zwiastun jedynie utwierdza mnie w przekonaniu, że Sony ma w rękawie kolejnego asa. Może Ghost of Tsushima nie ma takiego medialnego zasięgu jak Death Stranding czy God of War, ale już zacieram ręce na tę krwawą, orientalną przygodę. Oby tylko walki bronią białą zostały należycie zrealizowane.
Co na to bezpośrednia konkurencja?
Na Windows 10 oraz Xboksie One zadebiutuje Ori and the Will of the Wisps - piękna gra platformowa wypełniona magiczną muzyką. Pierwsze Ori bardzo przypadło mi do gustu, ale nie ma się co oszukiwać: to nie ten sam rozmach co katalog dla PS4. Gears Tactics również wygląda bardziej na ciekawostkę niż rynkowego killera. Największymi atutami Microsoftu są teraz Flight Simulator oraz Halo Infinity. Problem polega na tym, że wciąż nie wiemy kiedy dokładnie ukaże się którykolwiek z tych tytułów.
Konsole z rodziny Xbox One mogą mieć kapitalne usługi pokroju wstecznej kompatybilności czy Game Passa. Prawda jest jednak taka, że to tytuły na wyłączność sprzedają platformy do gier. To one rozpalają wyobraźnię, angażują fanów i mobilizują internetowe bojówki. Sony doskonale zdaje sobie z tego sprawę, nie odpuszczając nawet pod koniec cyklu życia PS4. Dlaczego Japończycy nie wrzucą na luz, skoro już i tak mają zapewnioną opaskę lidera ósmej generacji? Powód jest prosty: