REKLAMA

Demo Final Fantasy VII dla każdego na PS4. Zagrałem w remake i pozbyłem się wszelkich obaw, poza jedną

Posiadacze konsol PlayStation 4 mogą już wypróbować bezpłatne demo Final Fantasy VII Remake. Tytuł na czasową wyłączność dla PS4 zapowiada się kapitalnie, a pokonanie wersji demonstracyjnej rozwiało moje obawy. Gdyby tylko nie jeden element…

Demo Final Fantasy VII na PS4 sprawiło, że pozbyłem się obaw
REKLAMA
REKLAMA

Demo Final Fantasy VII Remake trafiło do PS Store. Wersję demonstracyjną można pobrać za darmo. Tytuł pozwala graczowi poznać kilkadziesiąt pierwszych minut historii. Remake rozpoczyna się w dokładnie ten sam sposób co oryginał na pierwsze PlayStation: jako najemnik Cloud Strife zostajemy wynajęci przez terrorystów z grupy Avalanche, aby zniszczyć miejski reaktor Mako.

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to kapitalna oprawa wizualna Final Fantasy VII Remake.

Tytuł wygląda przepięknie. Jest znacznie bardziej szczegółowy niż Final Fantasy XV. Chociaż lokacje to w dużej mierze ciąg prostych korytarzy, Square Enix zadbało o odpowiednie ich upiększenie. Widoki w tle są imponujące, z kolei strukturalne tunele zostały usiane licznymi ozdobnikami. Dzięki nim świat wydaje się nieco mniej hermetyczny i sterylny. Na szczególną uwagę zasługuję jednak modele postaci.

To jak wygląda Cloud, Barret i pozostali członkowie terrorystycznej komórki Avalanche zasługuje na najwyższe pochwały. Na bohaterów FFVII można patrzeć i patrzeć. Postaci są żywe, pełne emocji oraz ekspresji. Można utonąć w ich głębokich oczach. Bohaterowie będący zaledwie tłem w FFVII na PSX-a tutaj wyrastają na ludzi z krwi i kości. Właśnie dzięki nowej oprawie graficznej, która rozbudza człowieczeństwo nawet drugo- i trzecioplanowych postaciach.

 class="wp-image-1097339"

Obawiałem się o walki w czasie rzeczywistym. Jest kompletnie inaczej niż sądziłem.

Spodziewałem się, że wymachiwanie wielkim mieczem Clouda będzie największą frajdą podczas walk. Jest kompletnie odwrotnie. Sterowanie głównym bohaterem wydaje się dosyć siermiężne. Nie czułem mocy stojącej za wielgachnym mieczem, nawet wykonując nim ataki specjalne. Zabrakło mi powera proporcjonalnego do gabarytów broni. Liczyłem też na znacznie bardziej dynamiczne starcia. Takie w stylu Final Fantasy XV. Walka okazała się jednak dosyć statyczna.

Sytuacja kompletnie się dla mnie zmienia po przełączeniu się na Barreta. Mężczyzna z działkiem maszynowym zamiast dłoni spisuje się na polu bitwy KAPITALNIE. Prowadzenie salw z jego broni maszynowej to sama przyjemność. Zwłaszcza, że twórcy urozmaicają ostrzał ciekawym systemem ładowania, a także dystansowymi atakami specjalnymi. Także chociaż nieduże, obrażenia zadawane Barretem dawały mi masę frajdy.

Oczywiście jestem przekonany, że wraz z rozwojem Clouda walka tą postacią będzie coraz bardziej dynamiczna i efektowna. Jednak grając w demo to Barret skradł całe show. Nie spodziewałem się tego, ale to całkiem miła niespodzianka. Dzięki niej wiem, że Square Enix na dobry pomysł na pozostałych członków drużyny i wykorzysta ich potencjał w 110 proc. Już nie mogę się doczekać aby sterować Vincentem Valentine w pełnej wersji produktu. To będzie kosmos.

 class="wp-image-1097336"

No właśnie… pełna wersja. Określenie mocno na wyrost.

REKLAMA

Mój największy problem z nowym Final Fantasy VII Remake to epizodyczny charakter przygody. Teraz, po ograniu dema i przekonaniu się do tej gry, taka forma dystrubucji boli jeszcze bardziej. Sytuacja, w której przejdę pierwszy rozdział i nie będę mógł kontynuować swojej przygody będzie okropna. Koszmarna. Final Fantasy VII Remake zapowiada się na tytuł, w który chcę wsiąknąć na dziesiątki godzin. Square Enix nie umożliwi mi tego, wydając grę w odcinkach.

Teraz, gdy poznałem na własnej skórze jak dobry produkt się nam szykuje, wkurza mnie to jeszcze bardziej. Nie chcę żadnych odcinków. Nie chcę żadnych epizodów. Mam chrapkę na epicką przygodę od A do Z, z masą ciekawych postaci, lokacji oraz zwrotów akcji. Sam fakt, że w pierwszym rozdziale nie będzie mi dane odwiedzić miasteczka Nibelheim przyprawia mnie o zgrzytanie zębami. Z kolei czekać na premierę wszystkich odcinków to przecież tortura. Tak źle, tak niedobrze.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA