Tego się nie spodziewałem! Nioh to lepsze Soulsy niż Dark Souls - recenzja Spider’s Web
Nioh wygrywa w dwóch kategoriach. Po pierwsze, na najgłupszy tytuł gry z perspektywy polskiego odbiorcy. Po drugie, na najlepszą kopię Dark Souls. Twórcy Ninja Gaiden stworzyli cudowny produkt!
W Nioh mamy dusze, które zbieramy i wymieniamy na poziomy doświadczenia. Mamy punkty kontrolne, po odwiedzeniu których wrogowie wracają na mapę. Mamy kondycję, która pozwala zadawać ciosy, parować oraz wykonywać uniki. Nioh to po prostu kolejne Soulsy. Tyle tylko, że rozgrywane w Japonii.
Co niesamowite, w przeciwieństwie do takiego Lords of the Fallen, w Nioh uczeń przerósł mistrza.
Bez cienia wątpliwości mogę napisać, że gra od twórców Ninja Gaiden jest lepsza niż te najmniej udane odsłony Dark Souls. Nie przesadzam. Nie daję się ponieść emocjom. Nioh jest kapitalne! Dopracowane, przemyślane, wciągające oraz uzależniające jak najlepsze używki. Nawet teraz, pisząc recenzję gry, nie mogę się powstrzymać od chwycenia za pad i zrobienia krótkiej przerwy.
Dla wielu wymagających graczy zabrzmi to jak bluźnierstwo, ale na pewnych obszarach Nioh bije świetne Dark Souls na głowę. Oczywiście w innych gra jest znacznie, znacznie gorsza. Patrząc jednak na bilans zysków i strat, Nioh plasuje się wysoko nad Dark Souls 2, o całe lata świetlne odstawiając Lords of the Fallen.
No dobrze, to w czym Nioh jest lepsze od Dark Souls?
Przede wszystkim - w zarządzeniu zawartością. Team Ninja miesza rozgrywkę ala Soulsy ze strukturą misji na modłę Monster Huntera. Oznacza to, że lokacje są mniejsze, ale częściej do nich wracamy. Wykonujemy w nich nie tylko główne misje fabularne, ale również zadania poboczne z jasno określonymi nagrodami.
Wbrew pozorom, takie wracanie do raz poznanych miejsc wcale nie jest męczące. Nioh jest odczuwalnie łatwiejsze niż Dark Souls. Co za tym idzie, rzadziej giniemy, rzadziej przenosimy się do punktów kontrolnych i rzadziej wracamy tymi samymi korytarzami. Nie ma poczucia zmęczenia materiału.
Co więcej, Team Ninja świetnie zmienia raz poznane miejsca. Wykonując zadanie poboczne część z korytarzy jest zamknięta, przeciwnicy znajdują się w nowych miejscach a kto inny jest celem. Twórcy nie tylko przeciągają nas po raz poznanych miejscach, ale dbają, aby obszary stale nas czymś zaskakiwały. To naprawdę się udaje.
Po drugie, Nioh zapewnia znacznie większą paletę broni, pancerzy oraz przedmiotów dodatkowych.
W Bloodborne frustrowało mnie, że wszystkie komplety strojów miały podobne statystyki. Różnica polegała jedynie na odporności wobec żywiołów. Zdaję sobie sprawę, że Soulsy to nie rasowa gra cRPG, gdzie zdobyty ekwipunek odgrywa główną rolę. Nic jednak nie poradzę na to, że mam naturę gamingowego chomika. Uwielbiam kolekcjonować pancerze, katany, miecze, topory, tarcze i tak dalej. Nioh mi to umożliwia.
W grze jest masa, MASA sprzętu. Do tego ten został podzielony na kolorowe kategorie wzorem World of Warcraft, Diablo 3 czy Borderlands. Dzięki temu warto wracać do już poznanych lokacji, licząc na zdobycie potężniejszego uzbrojenia. Właśnie tego brakowało w Dark Souls! Team Ninja idealnie trafia w moje potrzeby, jednocześnie nadając Niohowi dodatkowej głębi związanej z zarządzaniem ekwipunkiem.
Raz zdobyte pancerze i bronie można przekuwać, ulepszać, roztapiać w zamian za surowce, zmieniać ich współczynniki - możliwości jest masa. Do tego dochodzi wytwarzanie własnych akcesoriów. Bomby, pułapki, shurikeny, noże, naboje, balsamy dla ostrz, zaklęcia, leki - listy craftingu może pozazdrościć Geralt z Rivii.
Nioh o wiele lepiej radzi sobie również z sieciową kooperacją.
Zapomnijcie o masie dziwnych przedmiotów, których trzeba używać, aby pomóc znajomemu bądź losowej osobie w sieci. By dołączyć do rozgrywki innej osoby, trzeba to zrobić z poziomu taktycznej mapy. Wystarczy wybrać odpowiednią opcję, a system zacznie łączyć nas z graczami, którzy potrzebują pomocy. Szybko, prosto i przyjemnie.
W przeciwieństwie do gier From Software, internetowa infrastruktura nie jest ociężała. Połączenie między graczami jest nawiązywane bardzo szybko, a najdłuższej w całym tym procesie trwa… załadowanie lokacji. Największą fanaberią systemu wieloosobowego jest konieczność użycia specjalnego przedmiotu w punkcie kontrolnym, kiedy jesteśmy stroną proszącą o pomoc. To tyle.
Na sam koniec wielkich pozytywów zostawiłem walkę.
Team Ninja położyło akcenty na nieco inne elementy. O ile Dark Souls skupia się na obliczaniu długości, zasięgów oraz dbania o kondycję, tak Nioh idzie bardziej w kierunku parowania, kontr, przedmiotów specjalnych oraz walki dystansowej. Obie gry wychodzą z tego samego pnia, ale później rozwidlają się w przeciwnych kierunkach.
Przykładowo, w Dark Souls bronie dystansowe zawsze były dodatkiem. Zabierały część HP przeciwnika, pozwalając lepiej rozpocząć starcie. Z kolei w Nioh strzałem prosto w czaszkę możemy od razu powalić szeregowego przeciwnika! Wyciągamy strzelbę lub łuk, mierzymy i BAM - jeden oponent z głowy. Wielka jest przy tym radocha.
Co specyficzne dla Nioh, korzystając z punktów kontrolnych nie tylko regenerujemy życie oraz mikstury leczące, ale również akcesoria. Do naszego ekwipunku wracają zużyte shurikeny, bomby, noże i tak dalej. Sprawia to, że o wiele chętniej z nich korzystamy. Eksperymentujemy, zamiast zostawiać wszystko na czarną godzinę.
Do tego Nioh wyróżnia się za sprawą postaw bojowych. W zależności, czy korzystamy z niskiej, średniej czy wysokiej, zupełnie inna jest paleta ciosów. Inne są uniki, inaczej zużywana jest kondycja oraz inne są ciosy specjalne. Blokowanie nie jest tak surowo karane jak w Dark Souls - parować możemy każdy atak, bez obawy o część obrażeń rozchodzących się po bohaterze.
Nioh jest szybsze. Dynamiczniejsze. Łatwiejsze. Bardziej zróżnicowane. Do tego animacje postaci i przeciwników dopieszczono w każdym calu. Walcząc nad krawędzią urwiska, bohaterowie chwieją się i balansują ciałami. Nim spadniemy w przepaść, można wykonać odskok do tyłu łapiąc równowagę. Czegoś takiego nie uświadczycie w grach From Software.
Oczywiście nie jest tak, że Nioh jest lepsze od Dark Souls na każdej płaszczyźnie.
Gorszy jest na przykład przedstawiony świat. Pomimo egzotycznej nuty XVI-wiecznej Japonii, w Nioh brakuje pewnej nostalgii, pewnego smutku, pewnego mistycyzmu znanego z Dark Souls. Muzyka nie jest tak epicka, a klimat nie przeszywa gracza do samej kości. Ot, jakieś pagody, wiśniowe drzewa, mosty - po czasie wszystko zlewa się w jedno.
Nioh nie posiada również rozbudowanego modułu PvP. W Soulsach gracze mogli nawiedzać światy innych śmiałków, po czym pastwić się nad rywalami. Team Ninja stawia jedynie na kooperację. Brakuje aren PvP, jakie pojawiły się ostatnio w Dark Souls III. Brakuje rywalizujących ze sobą gildii oraz przymierzy. Brakuje jakiegoś lokalnego lub globalnego rankingu. Wielki minus.
No i przede wszystkim - Nioh nie jest tak mistrzowsko zbalansowane jak produkcje From Software. W Dark Souls większość konfrontacji to małe dzieła sztuki. Gra Team Ninja jest z kolei emocjonująca, ciekawa i dynamiczna, ale żadna walka nie przejdzie do historii gier wideo. Nie stanie się legendarna na miarę Capra Demona, Sifa lub duetu Ornstein/Smough z Soulsów.
Nioh nie zachwyca również pod względem grafiki. Aby uzyskać stałe 60 klatek na sekundę, dokonano kompromisów.
By zapewnić równiutkie 60 fps-ów, Nioh na PS4 Pro korzysta z systemu dynamicznego skalowania rozdzielczości. W niektórych obszarach jakość grafiki spada na tyle, że ząbkowanie jest widoczne gołym okiem, a ostrość tekstur niebezpiecznie spada do poziomu rozmazanych plam. Chcąc grać w 60 klatkach, przygotujcie się na nierówne, rozczarowujące doświadczenie graficzne.
Z drugiej strony, sama możliwość rozgrywki w stabilnych 60 fps-ach to dla konsolowego gracza coś kapitalnego. Nie licząc reedycji Dark Souls II, wszystkie gry From Software działały z połową tej wartości. Do tego cięły niemiłosiernie, a spadki wydajności były na porządku dziennym. Nioh to na tym tle bardzo miła odmiana.
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby przełączyć się w tryb 30 klatek i rozdzielczości FullHD z zaawansowanym wygładzaniem krawędzi. Ba, posiadacze PS4 Pro mogą nawet odpalić Nioh w formacie 4K! Niestety, towarzyszą temu spadki wydajności oraz odczuwalne cięcia.
To zaskakujące jak bardzo dobrą grą okazał się Nioh.
Sony dorobiło się naprawdę solidnego, wciągającego, rozbudowanego i długiego tytułu na wyłączność. Pamiętając fatalne alfa-testy tego produktu, nigdy bym się tego nie spodziewał. Gra Team Ninja ewoluowała w produkcję, która realnie zagraża pozycji From Software. Uczeń naprawdę przerósł mistrza.
Co się udało
- Bardziej zręcznościowa, energiczna walka względem Dark Souls
- Masa akcesoriów, gadżetów oraz stylów walki
- Broń dystansowa nareszcie ma znaczenie
- Bogactwo broni i pancerzy na modłę Diablo III
- Stabilne 60 klatek lub 4K na PS4 Pro
- Jasny, czytelny i prosty w obsłudze tryb multiplayer
- Misje poboczne
Co się nie udało
- Brak rozbudowanego modułu PvP
- Wielkie kompromisy graficzne w trybie 60 klatek
- Kiepska, nieciekawa narracja
- Brak niesamowitych lokacji, które zapadają w pamięć
- Walki z bossami nie są tak genialnie wyreżyserowane jak w Soulsach
- Przeciętna warstwa audio
Nioh z jednej strony jest bardziej rozbudowane od Soulsów, z drugiej łatwiejsze, bardziej przystępne i czytelne. Gra nie jest tak krótka jak Lords of the Fallen, do tego posiada lepszy system zarządzania zawartością. Walka to czysta przyjemność, tak samo jak eksperymentowanie ze stylami oraz gadżetami.
Jeżeli podobało ci się Dark Souls lub Bloodborne, Nioh to pozycja obowiązkowa. Nie ma wymigiwania. W to trzeba zagrać!
PS. Dokładne różnice między mechanizmami w Dark Souls oraz Nioh, a także porównanie graficzne wersji FullHD, FullHD AA oraz 4K znajdziecie w osobnych tekstach.