REKLAMA

Powrót ludzi na Księżyc w 2024 r. jest mało prawdopodobny. Srebrny Glob odwiedzimy pod koniec dekady?

Czy pierwsza kobieta i kolejny mężczyzna staną na powierzchni Księżyca w 2024 roku w ramach misji Artemis? Do niedawna tak właśnie zapewniali przedstawiciele NASA. Jednak pojawiły się nowe informacje, które wskazują, że załogowe lądowanie na naszym jedynym naturalnym satelicie może zostać przesunięte nawet na 2028 rok.

Powrót ludzi na Księżyc w 2024 r. jest mało prawdopodobny
REKLAMA
REKLAMA

Ostatni człowiek, który stąpał po powierzchni Księżyca w ramach programu Apollo, wrócił na Ziemię w 1972 roku. Od tego czasu, przez niemal pół wieku żaden przedstawiciel naszego gatunku nie zapędził się w przestrzeni kosmicznej dalej niż na orbitę okołoziemską.

Wcześniejsze marzenia o linearnym postępie, o szybko realizowanych, kolejnych misjach na Marsa, do Wenus i dalej, legły w gruzach. Stany Zjednoczone wygrały wyścig, a Związek Radziecki musiał uznać ich wyższość. Tym samym, po jednej i po drugiej stronie Atlantyku zniknął główny czynnik motywacyjny, który do 1969 roku uzasadniał wydawanie kolosalnych pieniędzy na niezwykle ambitne, graniczące z szaleństwem, programy kosmiczne.

 class="wp-image-1077009"
Wizja artystyczna przedstawiająca lądownik księżycowy Boeinga

Mijały dekady, aż w końcu do władzy doszła administracja Donalda Trumpa. Nowo powołany administrator NASA, Jim Bridenstine, ogłosił w marcu 2019 roku, że NASA powraca do ambitnych, innowacyjnych programów. Choć głównym celem dla agencji jest dotarcie na Marsa, to najbliższym ważnym krokiem na drodze do realizacji tego celu, będzie powrót człowieka na powierzchnię Księżyca, tym razem na stałe.

Wraz z kolejnymi konferencjami administratora dowiadywaliśmy się kolejnych szczegółów. W maju poznaliśmy oficjalną nazwę programu misji księżycowych: Artemis (taki sam tytuł nosi druga książka Andy'ego Weira, autora Marsjanina, której akcja rozgrywa się w bazie księżycowej).  Kilka tygodni później poznaliśmy szkic, mapę drogową, która w ciągu pięciu lat doprowadzi NASA do realizacji tego ambitnego celu.

Począwszy od 2020 roku mieliśmy być świadkami misji Artemis-1: bezzałogowego testu kapsuły Orion, Artemis-2: pierwszego załogowego lotu kapsuły wyniesionej na szczycie budowanej aktualnie rakiety Space Launch System (SLS) i w końcu Artemis-3: lotu załogowego zakończonego lądowaniem załogi na Księżycu. Właśnie do tego lotu (EM-3) miało dojść zgodnie z planem w 2024 roku.

Według informacji opublikowanych pod koniec 2019 roku, astronauci realizujący misję Artemis-3 mieli przebywać na powierzchni Księżyca przez niemal tydzień realizując ambitny program badawczy.

Artemis 2028?

Kilka dni temu pojawiły się pierwsze informacje, z których wynika, że Biały Dom, po uwzględnieniu kosztów programu Artemis oraz niezwykle ambitnego harmonogramu, zastanawia się nad przesunięciem terminu realizacji misji Artemis-3 na 2028 rok.

Od początku było wiadomo, że realizacja tak wielu misji w tak krótkim czasie będzie możliwa tylko jeżeli nie dojdzie do żadnych opóźnień. Doświadczenie wskazuje jednak, że opóźnienia są czymś naturalnym w programach tej rangi.

Jak dotąd nie odbył się ani jeden testowy lot rakiety, statek wciąż nie jest gotowy. Pierwsze planowane loty już ulegają przesunięciu, skafandry księżycowe dla załogi są w trakcie projektowania, a ich pierwsze testy w przestrzeni kosmicznej zaplanowano dopiero na 2023 rok, to wszystko sprawia, że upieranie się przy koncepcji lotu załogowego już w 2024 roku może nie mieć większego sensu.

Dodatkowym problemem są same pieniądze. Realizacja całego programu to kwestia nawet 6 miliardów rocznie przez najbliższe lata, tymczasem NASA zaproponowała na obecny rok dodatkowe...1,6 miliarda dolarów, a i w przyszłych latach nie zanosi się na dużo większe podwyżki. Biały Dom raczej niechętnie będzie spoglądał na podwyższenie limitu wydatków dla NASA.

Warto tutaj zauważyć, że we wstępnych dokumentach dotyczących nadchodzącego budżetu, mówi się, co prawda o przesunięciu lądowania załogowego na 2028 rok, ale jednocześnie autorzy zaznaczają, że ma to być krok do realizacji lotu na orbitę Marsa w 2033 roku.

Pytanie jednak, na ile realizacja takiej misji jest realna. Załóżmy, że na Księżyc dotrzemy w 2028 roku. Wtedy do misji marsjańskiej pozostanie nam... znowu tylko 5 lat, a pomiędzy misjami księżycowymi a misjami marsjańskimi, nawet orbitalnymi, jest ogromna przepaść w poziomie trudności.

A gdzie stacja Gateway?

Według obecnych planów oprócz rakiety SLS i statku Orion, NASA rozważa budowę stacji Gateway na orbicie okołoksiężycowej. Stacja miałaby służyć jako port, do którego mogłyby cumować statki z Ziemi, i z którego można byłoby realizować misje na powierzchnię Księżyca.

Według nowych planów przedstawionych przez Kendrę Horn nadzorującą podkomisję do spraw przestrzeni kosmicznej w Komisji Nauki Izby Reprezentantów, proponowana jest budowa stacji Gateway to Mars, która miałaby się znaleźć w przestrzeni między Ziemią a orbitą Księżyca i która nie służyłaby jako wsparcie dla misji na powierzchnię Księżyca.

REKLAMA

Tak czy inaczej, droga projektu ustawy z podkomisji ds. przestrzeni kosmicznej jest długa. Po podpisaniu projektu zajmie się nim Komisja Nauki, a dopiero potem Izba Reprezentantów. Nawet jeżeli Izba przychyli się do niej, to na drodze stanie jeszcze projekt przedstawiony przez Senat w listopadzie, w którym to Senat skłania się ku mniejszym zmianom w harmonogramie i celach programu Artemis.

Niemniej jednak, chaotyczne zachowanie NASA i Białego Domu nie wróży dobrze realizacji tak ambitnego i ryzykownego przedsięwzięcia.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA