REKLAMA

Zapomnij o odsprzedaży e-booków. Unia Europejska twierdzi, że to nielegalne

Sprzedawanie „używanych” e-booków z drugiej ręki nie jest zgodne z prawem. To oficjalne stanowisko Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

e-book używany odsprzedaż
REKLAMA
REKLAMA

W naszym kraju e-booki to nadal nisza, ale w takich krajach jak Wielka Brytania lub Niemcy stanowią już jedną czwartą całkowitej sprzedaży książek. Nic dziwnego, że urzędnicy uznali, że najwyższa pora uregulować kwestię rynku wtórnego.

W przypadku książek analogowych sprawa jest prosta: klient nabywa na własność nośnik, którym może potem w granicach prawa dysponować. Nic nie stoi na przeszkodzie, by papierową książkę po przeczytaniu oddać lub odsprzedać komuś innemu.

W przypadku e-booków wygląda to nieco inaczej

Plik to nie jest to samo, co wydrukowane książki. Nie da się wygenerować tylko jednego egzemplarza książki elektronicznej, który znikałby po przekazaniu go dalej. Z tego powodu w przypadku e-booków sytuacja wygląda podobnie jak w przypadku gier wideo i filmów - płytę z materiałami audiowizualnymi można przekazać komuś innemu, ale kopie cyfrowe przypisane są już na stałe do użytkownika.

To w zasadzie jest logiczne, ale niektórzy klienci mogli się jednak do tej pory spierać z księgarniami. Wiele osób stało na stanowisku, że nie mają zamiaru respektować ich wewnętrznych regulaminów, które zabraniają odsprzedaży cyfrowych kopii nie tylko książek, ale również filmów albo gier. W sukurs sprzedawcom i wydawcom przyszli jednak urzędnicy Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Uznali, że e-booków odsprzedawać nie można

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zajął się kwestią odsprzedaży e-booków ze względu na działalność niderlandzkiej firmy Tom Kabinet, która kupowała e-booki, oznaczała je swoim znakiem wodnym i odsprzedawała je dalej swoim „klubowiczom”. Z kolei ci „klubowicze” po przeczytaniu książki mogli ją odsprzedać i odzyskać wydane wcześniej pieniądze.

REKLAMA

Jak podaje bankier.pl, sąd w Hadze uznał, że wielokrotnie odsprzedawanie e-booka to forma piractwa, bo w tym przypadku nie dochodzi do tzw. wyczerpania prawa. W przeciwieństwie do papierowej książki, aby odsprzedać książkę w wersji elektronicznej - która traktowana jest nie jako produkt, a jako usługa świadczona przez internet - należy uzyskać na to zgodę wydawcy.

Taki wyrok nie powinien jednak dziwić. Jeśli urzędnicy zrównaliby e-booki z książkami papierowymi i umożliwili odsprzedaż takich „używanych” e-booków, doprowadziliby do załamania rynku elektronicznej książki. Wersje cyfrowe stałyby się wtedy przecież kompletnie nieopłacalne z punktu widzenia wydawców, którzy najpewniej by z nich najzwyczajniej w świecie zrezygnowali.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA