Cudowny, ale czy wart zakupu? OnePlus 7T Pro McLaren Edition - recenzja
Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałem tak mieszane uczucia co do tak świetnego smartfona. OnePlus 7T Pro McLaren Edition budzi sprzeczne emocje.
Gdy OnePlus pokazał model 7T Pro nazwałem go najbardziej niepotrzebnym odświeżeniem smartfona w historii smartfonów. I dalej tak uważam – względem OnePlusa 7 Pro zmieniło się tyle, co nic. Jedynym rzeczywistym usprawnieniem jest zastosowanie nowego procesora, Qualcomm Snapdragon 855 Plus. Tym razem nie ma też wariantu z 6 GB RAM-u: do wyboru mamy wersję z 8 GB RAM-u i 256 GB pamięci na dane, oraz McLaren Edition z 12 GB RAM-u.
Z tego względu nie będę się też powtarzał względem recenzji poprzedniego urządzenia: wszystko, co z grubsza trzeba wiedzieć o OnePlusie 7T Pro, znajdziecie w recenzji OnePlusa 7 Pro:
OnePlus 7T Pro ma też z grubsza te same wady, co OnePlus 7 Pro:
- Czytnik linii papilarnych nadal jest taki sobie
- Część aplikacji, zwłaszcza Facebook, Instagram i Microsoft Word wykazują bardzo dziwne zachowanie
- Telefon jest odrobinkę za duży, a zaokrąglone krawędzie skutecznie utrudniają korzystanie z urządzenia
- Czas pracy na jednym ładowaniu mógłby być nieco lepszy
Nic się nie zmieniło także w kwestii zalet. OnePlus 7T Pro to nadal:
- Super szybki telefon
- Telefon z cudownym wyświetlaczem
- Najlepszy system operacyjny spośród wszystkich androidów na rynku
- Świetne głośniki stereo
- Smartfon o znakomitym stosunku jakości do ceny
Co do tej ostatniej zalety, powinienem postawić tam jednak gwiazdkę i dodać „pod warunkiem, że kupimy wariant 8/256”. Już tłumaczę.
OnePlus 7T Pro McLaren Edition jest cudowny i kompletnie nie wart dopłaty jednocześnie.
W chwili pisania tego tekstu zwykły OnePlus 7T Pro, z 8 GB RAM-u, w sklepie x-kom.pl kosztuje… 2999 zł. Za telefon o takich parametrach i jakości wykonania, jest to zabójczo dobra cena.
Wariant McLaren Edition, z 12 GB RAM-u, kosztuje zaś 3749 zł. I jakkolwiek piękny i wyjątkowy nie byłby ten telefon, tak uważam że dopłata do niego nie ma najmniejszego sensu. O ile różnicę między 6 GB a 8 GB RAM-u naprawdę da się odczuć, tak różnica między 8 a 12 GB RAM-u jest już niezauważalna, gdyż Android nie potrafi wykorzystać takiej ilości pamięci operacyjnej.
Jeśli więc szukamy smartfona stricte pod kątem tego, co urządzenie potrafi, a nie wizualnych bajerów: lepiej zostać przy OnePlusie 7T Pro (albo wręcz wybrać znakomitego OnePlusa 7T) i oszczędzić trochę grosza.
Co jednak, jeśli pieniędzy nam zbywa, a wizualne fajerwerki są równie ważne co funkcjonalność urządzenia?
Co jest specjalnego w OnePlusie 7T Pro McLaren Edition?
Jeśli już zdecydujemy się dopłacić 750 zł, możemy liczyć na nieco inne doświadczenie, niż konsumenci, którzy nabyli „zwykły” wariant 7T Pro.
Pierwszą różnicę widać już przy odpakowywaniu. Pudełko McLaren Edition jest zauważalnie większe i inna jest też jego zawartość.
Obok papierologii zapakowanej w pomarańczowy karton i dedykowanego etui (o którym za chwilę), znajdziemy tam również ładowarkę i kabel w unikalnym, czarno-pomarańczowym wariancie kolorystycznym. Wyglądają naprawdę intrygująco i wyróżniają się na tle szaro-burych ładowarek USB, które zwykle dostajemy ze smartfonami.
Największe zmiany zaszły jednak w samej obudowie smartfona. Plecki pomalowane są na kolor błyszczącej czerni, z gustownym wzorem promieniującym od wypustu skrywającego aparaty.
Krawędzie plecków pokrywa zaś pomarańczowa farba, podobnie jak przełącznik trybu cichego nad przyciskami głośności i obwódka aparatu.
Kolejny „wyróżnik” widać po uruchomieniu urządzenia. Wita nas rajdowy odgłos i napis „McLaren Edition”, a wszystko to w nowym, systemowym trybie ciemnym.
Miłym akcentem są też pomarańczowe wstawki w systemie i dedykowany pakiet ikon. Inne są również czcionki wykorzystane w systemie, choć zarówno jedno jak i drugie możemy zmienić, jeśli mamy taką ochotę. Podobnie zresztą tryb ciemny możemy ustawić w zwykłym OnePlusie 7T Pro – nie jest do tego potrzebna edycja McLaren.
Osobiście bardzo przypadł mi do gustu za to ekran ambientowy, który w edycji McLaren wita nas analogowym zegarem – oczywiście z pomarańczowymi akcentami.
Muszę też w tym miejscu przeprosić, iż podśmiewałem się z „ekskluzywnego” etui z carbonu i alcantary, które podczas prezentacji zachwalał ze sceny CEO OnePlusa. To etui jest naprawdę fantastyczne. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek włożył telefon do pokrowca przyjemniej leżącego w dłoni. Alcantara jest bardzo miła w dotyku, carbonowe boczki zapewniają ochronę przed upadkiem, a jedynym minusem tego dodatku jest fakt, iż dość łatwo się brudzi. Wystarczy jednak rolka do ubrań, by usunąć wszelkie pyłki i brud z alcantary i znów cieszyć się eleganckim etui o sportowym zacięciu.
Nie da się ukryć, iż OnePlus 7T Pro McLaren Edition jest wyjątkowym smartfonem, a do tego – jak na edycję specjalną – wcale nieprzesadnie drogim. Mimo tego jednak, że bardzo mi się podoba ta edycja urządzenia, nie dopłaciłbym do niej własnych pieniędzy.
Ale hej – może dla kogoś innego te wszystkie sportowe „smaczki” będą wystarczającym powodem, by wysupłać nadprogramową gotówkę z portfela.
Szkoda, że OnePlus nie wykorzystał okazji, by nieco podciągnąć aparat.
O przepraszam – OnePlus zarzeka się, że podciągnął aparat. Tyle tylko, że w praktyce w ogóle tego nie widać. Zdjęcia zrobione OnePlusem 7T Pro są dobre, ale nie wybitne. W tym jednym względzie ten kapitalny smartfon powoduje raczej wzruszenie ramion, niż rzucanie pieniędzmi w stronę monitora.
Nadal mamy tu trzy sensory z tyłu (48 + 16 + 8 Mpix) i 16-megapikselowy sensor z przodu. Nadal, kolokwialnie mówiąc, nie urywa.
Porównując zdjęcia z OnePlusem 7 Pro nie widzę żadnej istotnej różnicy. Widzę za to, jak dalece OnePlus 7T Pro odstaje od nowego iPhone’a 11 czy Samsunga Galaxy S10, które można kupić w cenie McLaren Edition.
To „odstawanie” najbardziej widać zresztą nie w zdjęciach, a w wideo, które – powiem wprost wychodzi OnePlusowi fatalnie. Obraz jest dramatycznie rozedrgany (co zwłaszcza na tle niemal gimbalowej stabilizacji iPhone’a 11 wygląda po prostu źle), do tego słabo ustawia ostrość i ma problemy z utrzymywaniem poprawnej ekspozycji przy zmieniających się warunkach oświetleniowych.
Trzeba więc pamiętać, że OnePlus 7T Pro – podobnie jak większość smartfonów tańszych od czoła stawki – idzie na kompromis w kwestii aparatu. Na szczęście dla większości osób ten kompromis będzie kompletnie nieistotny, bo do okazjonalnego pstryknięcia fotki z wakacji ten telefon wciąż jest jak znalazł.
Większy akumulator nie przełożył się na lepszy czas pracy.
OnePlus 7 Pro miał akumulator o pojemności 4000 mAh, OnePlus 7T Pro ma akumulator o pojemności 4085 mAh. Mam jednak wrażenie, że wzrost pojemności wynika wyłącznie z tego, by móc się nim pochwalić w materiałach reklamowych. W praktyce bowiem nadal jest co najwyżej ok. OnePlus 7T Pro McLaren Edition spokojnie wytrzymuje cały dzień średnio intensywnego użytkowania, ale na dwa dni nie ma co liczyć. Bywały też sytuacje, w których telefon nie wytrzymał nawet jednego dnia.
Nadal nie mamy tu również ładowania bezprzewodowego, ale na szczęście Warp Charge 30 zapewnia naładowanie do pełna w mniej niż godzinę. No i nie zapominajmy, że ładowarka jest pomarańczowa. A pomarańczowa ładowarka ładuje szybciej, prawda?.
Czy warto kupić OnePlusa 7T Pro McLaren Edition?
Nie, ani trochę. Ale czy ktoś spodziewał się innej odpowiedzi? Edycje specjalne smartfonów są równie opłacalne, co pakiet stylistyczny AMG w Mercedesie. Samochód będzie wyglądał ładniej, ale pod maską może mieć dalej ten sam silnik, co najbiedniejsza odmiana dla managera niższego szczebla. Nawet „brum, brum” nie będzie robił głośniej. Dopiero kupno prawdziwego AMG cokolwiek pod maską zmienia.
To samo jest z McLaren Edition. Dopłacamy do blichtru, jaki niesie ze sobą limitowane wykończenie, nieco inna nakładka systemowa i fikuśne etui. A w przeciwieństwie do najtańszych odmian Mercedesów, OnePlusowi 7T Pro przecież niczego wizualnie nie brakuje i wcale nie odstaje on zanadto od swojej „sportowej” edycji.
Jeśli jednak wygląd ma znaczenie pierwszorzędne, a pieniądze znaczenia nie mają – można śmiało kupować. To nadal jeden z najlepiej wycenionych i bez dwóch zdań jeden z po prostu najlepszych smartfonów na rynku. No i gdzie indziej dostaniecie pomarańczową ładowarkę…
*Za użyczenie egzemplarza testowego dziękujemy sklepowi x-kom.pl