Oto OnePlus 7T Pro. Najbardziej niepotrzebne odświeżenie smartfona w historii smartfonów
Patrzę na premierę OnePlusa 7T Pro i w głowie mam tylko jedno pytanie – po co?
Topowy OnePlus 7 Pro ukazał się na rynku raptem pół roku temu i do dziś pozostaje moim ulubionym smartfonem z Androidem AD 2019. Ten telefon ma wszystko: rewelacyjną wydajność, piękne wzornictwo, przecudowny ekran z 90-hercową częstotliwością odświeżania, bardzo dobry czas pracy, przyzwoite aparaty, a wszystko to w akceptowalnej cenie.
Gdy OnePlus pokazał tydzień temu zajawkę modelu 7T, otwarcie skrytykowałem ją jako niepotrzebną aktualizację świetnego OnePlusa 7 i krok wstecz względem jeszcze lepszego OnePlusa 7 Pro.
I naprawdę, nie spodziewałem się, że OnePlus po pół roku pokaże kolejny model z dopiskiem Pro. A jednak.
OnePlus 7T Pro to najbardziej niepotrzebne odświeżenie smartfona w historii smartfonów.
Wiecie, czym nowy model różni się od starego? Niczym.
No dobra, prawie niczym – OnePlus 7T Pro napędzany jest procesorem Snapdragon 855 Plus, podczas gdy OnePlus 7 Pro ma „zaledwie” Snapdragona 855.
Ociupinkę urósł akumulator (4085 mAh vs 4000 mAh) i odrobinę przyspieszyło szybkie ładowanie. Oczywiście OnePlus chwali się też, że zmieniła się jakość aparatów, ale wszystko wskazuje na to, że sensory pozostały takie jak uprzednio: 48 + 8 + 16 Mpix z tyłu i 16 Mpix z przodu.
Co gorsza, OnePlus 7T Pro nie różni się też niemal wcale od modelu 7 Pro jeśli chodzi o wygląd. O przepraszam - jest nowy odcień niebieskiego wykończenia. Odrobinę jaśniejszy. To nowość, prawda?
Pojawiła się także nowa odmiana OnePlus 7T Pro McLaren.
Różni się od standardowej edycji tylko wykończeniem i różnić się będzie ceną.
Przyznaję, wygląda ślicznie. Ale niezręczna cisza, jaka zapadła na scenie po tym, jak szefowie firm pochwalili się „unikatowym etui", mówiła sama za siebie - to produkt, na który nikt nie czekał i który nie ma nic nowego do zaoferowania.
Ale nie powiem, prowadząca prezentację się starała. Etui leży w dłoni doskonale, jak kierownica McLarena. To nie żart, to cytat.
A wracając do OnePlusa 7T Pro i jego braku różnic względem modelu 7 Pro...
Ekran wciąż ma 6,67” i wciąż jest prześliczny. Obudowa wygląda tak samo, nawet układ aparatów nie doczekał się charakterystycznego „Oreo”, jak w modelu OnePlus 7T, lecz pozostał niezmiennie pionowy i centralny.
Nie zrozummy się źle, OnePlus 7T Pro zapowiada się na co najmniej równie rewelacyjny smartfon jak OnePlus 7 Pro. Tylko że nikt na niego nie czeka i nikt go nie potrzebuje, skoro od pół roku można kupić równie dobry telefon.
OnePlus na scenie chwalił się, że „zawsze można coś zrobić lepiej" i oni chcą zawsze być coraz lepsi. Nie przekonały mnie jednak wytłumaczenia, dlaczego niby 7T Pro jest lepszy od poprzedniego i w czym konkretnie. Ani jedna cecha, ani jedna funkcja, ani jedna rzekoma nowość nie jest warta odświeżenia modelu 7 Pro, a już na pewno nie jest warta wymiany modelu 7 Pro na nowy.
Czy to już czas, żeby porzucić coroczny (a nawet copółroczny) cykl premier w świecie smartfonów?
Definitywnie. Nawet coroczne odświeżenia zdają się nie służyć dziś niczemu więcej, jak tylko sztucznemu napędzaniu sprzedaży przez wywieranie presji na konsumentach oraz zaspokajaniu akcjonariuszy firm.
Najnowsze badania pokazują, że z roku na rok coraz rzadziej wymieniamy smartfony na nowe. W 2019 r. długość średniego użytkowania smartfonów wyniosła aż 33 miesiące (w 2018 r. było to 31 miesięcy). Nic dziwnego, że sprzedaż smartfonów, nawet tych od Apple’a, zwalnia – coraz trudniej jest usprawiedliwić wymianę sprzętu na nowy każdego roku, bo jest to zwyczajnie niepotrzebne.
Od kilku lat smartfony, nie tylko te z najwyższej półki, prezentują sobą jakość wyższą niż niezbędna przeciętnemu użytkownikowi. Na częstszą wymianę telefonów decydują się zaś tylko ci, którzy chcą to zrobić, lub ci, którzy w swojej pracy potrzebują najlepszego możliwego narzędzia i każda, nawet drobna zmiana na plus, jest dla nich istotna.
W przypadku OnePlusa 7T Pro śmiem jednak uważać, że nawet najbardziej hardcore’owy geek nie znajdzie żadnego powodu, by kupić nowy smartfon Chińczyków. No chyba, że odpuścił zakup OnePlusa 7 Pro, wtedy jak najbardziej – OnePlus 7T Pro wart jest uwagi.
Tylko w takim razie… czy nie można było po prostu zostawić modelu 7 Pro w spokoju, pieniądze przeznaczone na niepotrzebną premierę władować w marketing starszego produktu (tym samym wydłużając jego życie), a działowi R&D dać więcej czasu na pracę, by następca udanego smartfona faktycznie był lepszy od poprzednika?
Można było. Ale galopujący konsumpcjonizm (żeby nie powiedzieć: kapitalizm) i model biznesowy polegający na ciągłym odgrzewaniu tych samych kotletów zobowiązuje; skoro OnePlus nie może wzorem Apple’a uzależnić konsumentów od usług i aplikacji, nie zostaje mu nic innego jak iść drogą Sony, i pokazywać nowe flagowce co pół roku.
Wszyscy wiemy, jak się to skończyło dla Sony, które dawno już wypadło z czołówki producentów smartfonów.
OnePlus póki co broni się doskonałą jakością swoich produktów. Ale jak długo uda im się wmawiać klientom, że te półroczne cykle produkcyjne mają jakikolwiek sens? Obstawiam, że niedługo.
Choć nie powiem, zwątpiłem na moment w swoje przekonania, gdy na scenie Carl Pei ogłosił, iż „nawet OnePlus 5 otrzyma nową wersję Oxygen OS z Androidem 10". Tłum oszalał, polały się łzy wzruszenia.
Wszystko pięknie, ale OnePlus 5 zadebiutował raptem dwa lata temu i aktualizacje należą mu się jak psu micha. Łatwo zapomnieć, gdy co pół roku wychodzi nowy model...
Bez zmian pozostała również cena.
Jeśli z jakiegoś powodu masz ochotę zamówić model OnePlus 7T Pro - możesz to zrobić już teraz. W sklepie x-kom.pl ruszyła przedsprzedaż, a OnePlus 7T Pro w nowym kolorze dostępny jest w tej samej cenie, co model 7 Pro - 3299 zł.
Dostępny jest póki co tylko jeden wariant, z 8 GB RAM-u i 256 GB pamięci na dane, który trafi do sprzedaży 18 października. Chcąc cieszyć się 12-gigabajtami pamięci operacyjnej trzeba sięgnąć albo po (tfu!) OnePlusa 7 Pro, albo poczekać na OnePlusa 7T McLaren Edition, który będzie jednak o kilkaset złotych droższy. Kupimy go 5 listopada w cenie 3749 zł.