REKLAMA

Amerykanie nie mogą się zdecydować. Jednocześnie walczą z marihuaną i chcą ją legalizować

Stany Zjednoczone bywają bardzo dziwnym krajem. Z jednej strony Kongres coraz śmielej dyskutuje o legalizacji marihuany, a z drugiej tamtejsza Agencja Żywności i Leków walczy ze sprzedażą produktów zawierających CBD.

marihuana medyczna - Olej CBD
REKLAMA
REKLAMA

CBD to skrót od kannabidiolu, czyli jednego z kannabinoidów, które można znaleźć w roślinach konopi. W przeciwieństwie do tetrahydrokannabinoli (Δ9-THC i Δ8-THC) nie ma on właściwości psychoaktywnych, a więc stosowany może być bez jakichkolwiek obaw przez osoby, które niekoniecznie chciałyby znaleźć się pod wpływem narkotycznego działania marihuany.

CBD jest również całkowicie legalną substancją w Polsce. Uzyskiwany jest najczęściej z konopi przemysłowych (zwanych też siewnymi), których hodowli nie zabrania ani nasze, ani unijne prawo. Kannabidiol uzyskuje się w procesie ekstrakcji CO2 – metoda ta jest bardzo popularna i pozwala na wydobycie z rośliny pożądanych substancji.

CBD nielegalne w Stanach Zjednoczonych

Przez swój brak właściwości psychoaktywnych, kannabidiol jest właściwie pomijany przez europejskich ustawodawców, przez co zakup produktów zawierających tę substancję na naszym kontynencie jest właściwie bezproblemowy.

Tymczasem w USA - kraju, w którym rekreacyjną i z całą pewnością psychoaktywną marihuanę można kupić już w kilkunastu stanach, sprzedaż CBD nadal pozostaje nielegalna. Amerykańska Agencja Żywności i Leków przypomniała o tym fakcie w tym tygodniu, wysyłając ostrzegawcze listy do 15 amerykańskich firm, mających w swojej ofercie produkty (najczęściej żywieniowe) zawierające kannabidiol.

Tak, niektórzy amerykańscy przedsiębiorcy najwyżej zupełnie nie przejmowali się tym, że handlują nielegalną substancją. Bardziej interesującą kwestią nadal pozostaje jednak dlaczego CBD jest w Stanach nielegalne.

Czym argumentuje swoją decyzję FDA?

W swoim oficjalnym komunikacie FDA przestrzega przed tym, że CBD nie zostało dostatecznie zbadane, żeby oferować je Amerykanom we wszelkiej maści suplementom diety i produktach żywieniowych. Uzasadnienie to brzmi sensownie i raczej nie zarzucałbym FDA złej woli w tej kwestii.

Przypomnijmy, że w zeszłym roku ta sama agencja dopuściła do obrotu lek na bazie CBD o nazwie Epidiolex, produkowanym przez GW Pharmaceuticals, który w praktyce jest zwykłym olejem CBD, ekstrahowanym z konopi.

Różnica pomiędzy produktem GW Pharmaceuticals a całą resztą produktów zawierających CBD, oferowanych (nielegalnie) w USA jest to, że producent Epidiolexu spełnił wszystkie rygorystyczne wymogi dyktowane przez FDA, dotyczące wprowadzenia nowego leku na amerykański rynek. FDA tak właśnie klasyfikuje CBD, więc nie trudno zrozumieć, czemu urzędnikom nie podoba się moda na wzbogacanie tą substancją produktów żywieniowych.

Szkoda tylko, że komunikat wydany przez FDA w tej sprawie nie sprowadzał się do powyższego stwierdzenia. Zamiast tego urzędnicy opisali nieco niestworzone rzeczy o tym, że CBD nadal pozostaje substancją nie do końca przebadaną i jej zażywanie może wywoływać poważne skutki uboczne u ludzi. Stwierdzenie to oczywiście nie zostało poparte żadnymi badaniami i wydaje się być nieco na wyrost, tak jakby FDA próbowało uzasadnić sens swojego istnienia ze zbytnią nadgorliwością...

Przypadek walki FDA z CBD pokazuje jak bardzo potrzebujemy globalnych zmian w prawie

REKLAMA

Handel produktami zawierającymi CBD nie powoduje żadnych problemów w Europie. W Stanach jest nielegalny. Legalny dostęp do rekreacyjnej trawki? W wybranych stanach USA można kupić ją bez żadnych problemów, w Europie z kolei pozostaje ona nielegalna (w niektórych krajach została co najwyżej zdekryminalizowana).

Różnice te wynikają tylko i wyłącznie z szerokości geograficznej. Omawiane kannabinoidy nie zmieniają swoich właściwości w zależności od kontynentu, na którym występują. Pytanie, czy obecną sytuację da się w jakiś sposób uprościć, tak aby dostosować ją do aktualnych realiów globalnej ekonomii. Jeśli by się tak stało, agencja FDA musiałaby zapewne zrezygnować z części pełnionych przez siebie obowiązków, co w sektorze państwowym, niezależnie od kontynentu wydaje się być kompletnie nierealną ideą.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA