REKLAMA

Jeszcze w tym roku Stany Zjednoczone prawdopodobnie zalegalizują marihuanę

Amerykański Komitet Sądownictwa przegłosował właśnie ustawę o legalizacji marihuany na terenie całych Stanów Zjednoczonych. Projekt w przyszłym tygodniu trafi najprawdopodobniej do Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych.

Jeszcze w tym roku USA prawdopodobnie zalegalizują marihuanę
REKLAMA

Jeśli Izba również ją zatwierdzi, marihuana zostanie zalegalizowana w Stanach na poziomie federalnym, co oznacza, że rekreacyjną marihuanę będzie można kupić legalnie w każdym stanie, a cała marihuanowa branża przestanie borykać się z problemami wynikającymi z obecnej sytuacji.

REKLAMA

USA: legalna marihuana

Aktualnie bowiem rekreacyjną trawkę można kupić legalnie w 11 stanach, jednak ze względu na to, że na poziomie federalnym nadal pozostaje ona nielegalną substancją, legalnie działające sklepy mają często kłopoty natury logistycznej - nie mogą np. oferować swoim klientom korzystania z terminali płatniczych, rozliczać niektórych wydatków w taki sam sposób, jak inne branże, czy ubiegać się o kredyty (lub dotacje) na rozwój działalności.

Sam projekt ustawy autorstwa Jerrolda Nadlera, oprócz usunięcia konopii indyjskich z listy nielegalnych substancji i usunięcia ich z rejestru karnego wyroków skazujących za posiadanie konopi, przewiduje również wprowadzenie podatku akcyzowego, z którego środki będą inwestowane na terenie społeczności najbardziej dotkniętych aktualnym zakazem legalnego handlu konopiami.

Zbyt długo traktowaliśmy posiadanie marihuany jako problem wymiaru sprawiedliwości i podstawę do oskarżenia, a nie jako osobisty wybór i kwestię zdrowia publicznego. Ściganie na szczeblu federalnym i wysyłanie do więzienia ludzi palących marihuanę jest nie tylko nierozsądne, ale też niesprawiedliwe – powiedział Jerrold Nadler.

Chichot historii

To, że amerykańscy politycy coraz śmielej rozmawiają o legalizacji marihuany i - nawet jeśli nie teraz - zapewne niebawem ją zalegalizują jest trochę ironiczne. Przypomnijmy, że to właśnie Stany Zjednoczone były prowodyrem, jeśli chodzi o jej delegalizację.

Kiedy w 1937 roku Kongres Stanów Zjednoczonych ustawą Marihuana Tax Act zdelegalizował wszystkie rodzaje i odmiany konopi, na amerykańskim rynku dostępnych było ponad 2000 leków i preparatów na bazie marihuany. Kulisy uchwalenia tych przepisów do dzisiaj pozostają niemałą kontrowersją, a powody delegalizacji samych konopi nie miały nic wspólnego z ich działaniem.

Najwięcej zasług na tym polu przypisuje się zresztą Harry'emu Anslingerowi - pierwszemu szefowi Federalnego Biura ds. Narkotyków, które zostało powołane w 1930 r., czyli w czasach, w których w Stanach panowała jeszcze alkoholowa prohibicja. Anslinger doskonale rozumiał, że jeśli uda mu się zdemonizować narkotyki, umocni to znacząco jego pozycję.

Największe sukcesy na tym polu odniósł w latach 60. To m.in. dzięki staraniom Anslingera, w 1961 r. marihuana została zdelegalizowana we wszystkich państwach należących do Organizacji Narodów Zjednoczonych. Członkowie ONZ podpisali wtedy „Jednolitą konwencję o środkach odurzających” i zadeklarowali się, że wycofają konopie z użycia w przeciągu 25 lat. I tak właśnie trawka otrzymała łatkę nielegalnej substancji. W tym miejscu bardzo pasuje cytat Johna Ehrlichmana, zaufanego doradcy Richarda Nixona, który wojnę z narkotykami w latach 60. opisał tak:

Kampania Nixona w 1968 roku i jego późniejsza prezydentura były skupione na dwóch wrogach: lewicowych ruchach antywojennych i czarnych. […] Wiedzieliśmy, że nie możemy zdelegalizować antywojennej opozycji i nie możemy zdelegalizować bycia czarnym. Ale dzięki utożsamieniu hipisów z marihuaną i czarnych z heroiną mogliśmy zacząć nękać te grupy, kryminalizując narkotyki. Mogliśmy zakłócać ich spotkania, aresztować liderów, robić naloty na ich domy i szkalować ich każdego dnia w wieczornych wiadomościach. Czy wiedzieliśmy, że kłamiemy w sprawie narkotyków? Oczywiście, że tak.

Aktualnie coraz więcej polityków i przedstawicieli prawa przyznaje, że żadnemu państwu nie udało się wygrać tzw. wojny z narkotykami. Do tego dochodzi też coraz większa akceptacja rekreacyjnie zażywanych konopi przez opinię publiczną na całym świecie. Nie wspominając już o świetnych wynikach finansowych legalnie działającego, marihuanowego sektora, co oczywiście przekłada się na wpływy z podatków w stanach, które wyszły przed szereg i jakiś czas temu zalegalizowały rekreacyjną marihuanę na własną rękę.

Uwaga, przewiduję przyszłość i mówię co będzie dalej

Nawet jeśli nie uda się zalegalizować marihuany na poziomie federalnym w Stanach Zjednoczonych teraz, to uda się to niebawem. Potencjalny zysk z legalizacji tej używki jest po prostu za duży, żeby w nieskończoność ignorować ten temat.

Kiedy w Stanach rekreacyjne konopie staną się legalne i powszechne, a cała branża znacznie się rozrośnie, w Waszyngtonie pojawią się wynajęci przez nią, wpływowi lobbyści, którzy prędzej czy później, będą chcieli wymóc na amerykańskich politykach zapewnienie im kolejnych rynków zbytu. Na przykład w Europie.

REKLAMA

Wtedy okaże się, że ONZ stwierdzi nagle, że dotychczasowa polityka antynarkotykowa była strasznym błędem i trzeba ją natychmiast zmienić. Amerykanie będą oczywiście dysponować wtedy przetestowaną już i kompleksową siecią dystrybucji, gotową na otwarcie europejskiego, dziewiczego jeśli chodzi o rekreacyjną trawkę (no dobra, nie licząc kilku krajów, gdzie już teraz jej hodowanie jest nielegalne tylko w teorii) i trochę na nas zarobią. Tak, czy inaczej: legalizacja marihuany jest tylko i wyłącznie kwestią czasu. I wydaje mi się, że już niewiele go zostało.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-03-27T18:42:43+01:00
Aktualizacja: 2025-03-27T14:54:23+01:00
Aktualizacja: 2025-03-27T14:46:30+01:00
Aktualizacja: 2025-03-27T09:39:05+01:00
Aktualizacja: 2025-03-27T06:03:00+01:00
Aktualizacja: 2025-03-26T16:33:07+01:00
Aktualizacja: 2025-03-26T14:37:09+01:00
Aktualizacja: 2025-03-26T12:27:29+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA