Polski horror Blair Witch od dziś na PS4. Jest się czego bać? - recenzja
Już nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak bardzo się przestraszyłem za sprawą gry wideo, jak podczas rozgrywki w Blair Witch od polskiego Bloober Team.
Podczas zwiedzania nawiedzonego lasu aż podskoczyłem na kanapie i się wydarłem, budząc kota oraz narzeczoną. Blair Witch na telewizorze przestraszyło mnie nawet bardziej niż te horrory, które ogrywałem na goglach VR. Immersja w świat przedstawiony, i to pomimo niedociągnięć technicznych, była ogromna.
Naprawdę niewiele gier umiało wywołać u mnie takie uczucie niepokoju jak Blair Witch od Bloober Team.
Nie chodzi nawet o to, że dałem się złapać na tzw. jump scare’y. Na te się już nieco uodporniłem. Za małolata oglądałem w końcu wszystkie horrory i slashery, jakie wpadły mi w ręce. Jeśli chodzi zaś o gry wideo z dreszczykiem, to może nie jest to mój ulubiony gatunek, ale nigdy od nich nie stroniłem.
Do dzisiaj pamiętam zresztą moment, gdy aż podskoczyłem przed monitorem za sprawą gry F.E.A.R. Po wejściu po bardzo długiej drabinie na platformę, mój bohater wychylił głowę, a ja zobaczyłem ducha małej dziewczynki. W popłochu aż nacisnąłem spację, a awatar posłusznie skoczył. No i runął w przepaść.
A tego typu sceny to sprawdzony sposób na wywołanie dreszczyku emocji.
To właśnie dlatego świetnie bawiłem się przy fenomenalnym Until Dawn - ta gra nawet nagrywała reakcje gracza na straszne sceny za pośrednictwem PlayStation Camera. Dobrze wspominam też przyzwoite Alien: Isolation, gdzie podczas rozgrywki trzeba było siedzieć cicho. Obcy nasłuchiwał gracza przez mikrofon w padzie.
Blair Witch z 2019 r. co prawda tak wymyślnych dodatków nie ma, ale gra i tak się broni. A piszę o niej dziś nie bez powodu. Świeża produkcja polskiego Bloober Team odpowiedzialnego m.in. za gry Layers of Fear i Observer najpierw trafiła do usługi Xbox Game Pass, ale od teraz mogą ją kupić posiadacze konsol PlayStation 4.
O co właściwie chodzi w Blair Witch na PS4?
Gra jest inspirowana głośnym filmem Blair Witch Project, ale nie jest z nim bezpośrednio powiązana. Trafiamy w niej jednak do tego samego nawiedzonego lasu Black Hills, co bohaterowie kinowego hitu. Cofamy się też w czasie aż do lat 90. i przejmujemy kontrolę nad sponiewieranym przez życie policjantem.
Akcja przedstawiona jest z perspektywy pierwszej osoby. Blair Witch pod kątem mechaniki przypomina nieco fenomenalnego indyka studia Campo Santo o tytule Firewatch. Ellis, czyli główny bohater, zwiedza budzący grozę las oraz kontaktuje się z innymi ludźmi za pomocą komórki lub krótkofalówki.
W wyprawie towarzyszy nam za to wierny pies.
Bohater postanowił pomóc w poszukiwaniach porwanego chłopca, ale spóźnia się na akcję. Wyrusza więc w pojedynkę i wspiera go jedynie jego czworonożny przyjaciel, Bullet. Razem natrafiają na kolejne tropy, które prowadzą ich w głąb lasu. Oraz coraz dalej w odmęty nieopisanego szaleństwa.
Fabułę poznajemy przede wszystkim za sprawą często wyrwanych z kontekstów rozmów, znajdziek i okazjonalnych filmików przerywnikowych. Szybko się okazuje, że zniknięcie młodego chłopca to tylko jedna z wielu tajemnic, które gracz będzie musiał odkryć podczas podróży po nawiedzonym lesie.
Blair Witch jest liniowe, ale nie ma się wrażenia poruszania po korytarzu.
Są też obszary, w których potrafiłem się na chwilę zgubić, ale na szczęście odnajdywałem drogę, zanim zdążyłem się poważnie zirytować. Podczas rozgrywki trzeba jednak naprawdę uważnie się rozglądać. Równie istotne jest to, co widać, co to, czego nie sposób dostrzec. Bardzo łatwo przegapić wskazówki do rozwiązania kolejnej łamigłówki.
Nie uznaję tego jednak za wadę. Mam dosyć współczesnych gier, które prowadzą gracza za rączkę. Blair Witch do nich z pewnością nie należy - tu trzeba trochę pogłówkować. Podpowiedzi nie ma wiele, a często wykorzystują one dźwięki - warto grać na słuchawkach! - ale tytuł nagradza za rozpracowanie kolejnych zagadek naprawdę niezłą historią.
Gra z upływem czasu nie staje się też nudna - wręcz przeciwnie.
Chociaż głównym zadaniem gracza jest spacerowanie i rozglądanie się po okolicy oraz wydawanie komend psu, to Blair Witch potrafi przełamać monotonię. Nawet pod sam koniec rozgrywki pojawiają się nowe elementy mechaniki, które wymagają zmiany dotychczasowych przyzwyczajeń.
Gracz w miarę rozwoju fabuły zyskuje nowe wyposażenie i nowe możliwości. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że sama mechanika jest tutaj jedynie dodatkiem do opowiadanej historii, a nie na odwrót. Blair Witch od Bloober Team to w zasadzie taki mocno interaktywny film grozy.
Czy warto kupić Blair Witch na PS4?
I tak, i nie. To świetna historia, która sprawiła, że zarwałem noc, bo nie mogłem się od niej oderwać. Sam grę ogrywałem na konsoli Xbox One, ale wersja na sprzęt Sony to w zasadzie ten sam tytuł wzbogacony o skórki dla Bulleta… i z tego względu obawiam się optymalizacji kodu. To bardziej indyk niż gra AAA.
Blair Witch nie wygląda więc zbyt pięknie, a i tak potrafi się zacinać na najpotężniejszej konsoli obecnej generacji. W grę w wersji na PlayStation 4 co prawda nie miałem jeszcze okazji zagrać - pojawiła się w PS Store dopiero dzisiaj - ale można rozsądnie założyć, że wiele w tej materii się tutaj nie zmieni.
Największy problem mam jednak z tym, że deweloper wycenił tę produkcję na aż 124 zł.
Subskrybenci usługi PlayStation Plus mogą ją co prawda kupić już na premierę za mniej niż 100 zł, ale to i tak całkiem sporo jak za przygodę na kilka godzin. Tym bardziej że na konkurencyjnej platformie, aby zagrać w Blair Witch, wystarczy wykupić znacznie tańszy abonament dający dostęp do dziesiątek innych tytułów.
Mimo to polecam mieć na Blair Witch oko przy okazji kolejnych promocji. Co prawda Czarny Piątek 2019 już za nami, ale lada moment rozpoczną się świąteczne wyprzedaże. Możliwe, że wtedy Blair Witch od Bloober Team w PlayStation Store zostanie wycenione nieco atrakcyjniej.
Uwaga! Chociaż za grę odpowiada polskie studio, to dialogi nagrane zostały wyłącznie po angielsku. W menu można jednak wybrać polskie napisy.