REKLAMA

Algorytm wysłał 15 tys. osób do obozu, bo uznał je za podejrzane

W Sinciang w Chinach to algorytm decyduje o tym, kto jest, a kto nie jest podejrzany. Nikt nie podaje jego wyroków w wątpliwość. Cyfrowy sędzia potrafi wysłać do obozów reedukacyjnych kilkanaście tysięcy osób w ciągu tygodnia. 

chiny wyciek dokumentów
REKLAMA
REKLAMA

O tajnych rządowych dokumentach, które wyciekły z chińskiej administracji informuje International Consortium of Investigative Journalist. Jest to zbiór zaleceń, według których należy zarządzać państwowymi obozami reedukacyjnymi. Wysłać do nich może wyrok algorytmu.

Aż 92 proc. mieszkańców Chin to Chińczycy Han. Ujgurzy różnią się od nich znacząco. Mają inne rysy twarzy, inny język, inną kulturę i wyznają inną wiarę. Ze swoją populacją wielkości 11 mln są jedną z aż 55 mniejszości zamieszkujących Państwo Środka. Najwięcej z nich przebywa w Regionie Autonomicznym Sinciang-Ujgur (w skrócie Sinciang). Od lat jest to region pełen napięć.

Chiny intensywnie narzucały kulturowe normy Hanów, a Ujgurzy dążyli do niepodległości. Do przelewu krwi dochodziło w regionie kilkakrotnie. Grupy Ujgurów zaatakowały stolicę regionu w 2009 r., przeprowadziły serię ataków w chińskich miastach w 2013 r. W odpowiedzi chiński rząd ograniczył możliwość praktykowania religii w regionie, zabronił noszenia brody, burek i zasłon na twarz, zakazał też niektórych praktyk religijnych. W 2017 r. wprowadził obozy.

Obozy, do których nigdy się nie przyznał. Według oficjalnych komunikatów są to profesjonalne instytucje pomagające chętnym zdobyć pracę. W takich miejscach dziwna jest jednak obecność kamer, alarmów, patroli i budek strażniczych. W takich instytucjach zwykle nie zamyka się na klucz studentów podczas zajęć, nie kontroluje w toalecie i podczas kąpieli, nie pisze, że trzeba zrobić wszystko, by zapobiec ich ucieczce. W takich instytucjach nie zabrania się poruszania podczas snu, nie zakazuje zmian miejsca w klasie.

Takie zalecania znalazły się zaś w dokumentach, które właśnie wyciekły. Jest tam też więcej wytycznych, ale, jak mówią świadkowie, wiele z nich nie było realizowanych. Ignorowany miał być choćby ten o niedopuszczaniu do podejrzanych śmierci. Ludzie mieli umierać z powodu panujących w obozach złych warunków. Nie pomaga też bicie, stosowanie tortur i gwałty. Zreedukowane jednostki były wypuszczane dopiero po wyrażeniu skruchy i przyznaniu się do winy. Przez rok pozostawały jednak pod czujnym okiem władz, które musiały się upewnić, że przemiana nie była tylko grą.

Raport mniejszości Ujgurskiej.

W jednym z pozyskanych biuletynów znajduje się opis Integrated Joint Operations Platform — platformy operacyjnej służącej do zbierania informacji ze wszystkich dostępnych rządowi źródeł i wyszukiwania potencjalnych podejrzanych. Uczące się maszynowo algorytmy przepowiadają przyszłość, zarządzając ludzką wolnością.

Policja chińska jest przekonana, że na podstawie odpowiedniej liczby danych jest w stanie przewidzieć, kto może stać się elementem zagrożenia. Na produkowaną regularnie przez IJOP listę można trafić z powodu zbyt częstego korzystania z tylnych drzwi w domu, wyjeżdżania za granicę czy korzystania z konkretnej aplikacji do dzielenia się plikami. Z dokumentów wynika, że w ciągu tygodnia w czerwcu 2017 r. ponad 24 tys. mieszkańców regionu zostało wskazanych przez IJOP jako podejrzani. Ponad 15 tys. z nich trafiło do obozów.

W Sinciang wszędzie znajdują się punkty kontrolne. Region jest opleciony siecią kamer umożliwiających rozpoznawanie twarzy przechodniów. W telefonach części Ujgurów znajduje się instalowane na rozkaz policji oprogramowanie szpiegujące. IJOP zbiera informacje na bieżąco i przerabia je w nieskończoność. Wszyscy wiedzą, że na listę mogą trafić w każdej chwili, bo ruchy wszystkich są analizowane i każdy krok może się nagle wydać systemowi fałszywy.

Nadzór państwa wykracza poza jego granice. Pracownicy chińskich placówek dyplomatycznych mają obowiązek zbierania informacji na temat Ujgurów, którzy wyemigrowali. Służby krajowe mają zasięgać języka od tych ich krewnych, którzy pozostali w kraju. Jeśli nie można wykluczyć, że są zagrożeniem — trzeba po powrocie umieścić ich w obozach. Jeśli zrzekli się obywatelstwa chińskiego, należy zrobić wszystko, by ich deportować.

W dokumentach wszystko to uzasadniane zostaje ochroną przed terroryzmem i ekstremizmem religijnym. Strach jest jednym z najskuteczniejszych sposobów państwa na kontrolę jednostki. Strach przed terroryzmem, strach przed ciągłą obserwacją, strach przed systemem, którego wyroków nie rozumiemy, a który rządzi naszym życiem.

REKLAMA

Chiny wszystkiemu zaprzeczają.

Dokumenty dowodzą tego, co o obozach mówili liczni świadkowie, a eksperci z zachodu potwierdzają ich autentyczność. Chiny wszystkiemu zaprzeczają. W wystosowanym przez ambasadę Chin w Wielkiej Brytanii oświadczeniu możemy przeczytać, że nie ma żadnych obozów, są tylko centra edukacyjne.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA