Canon patentuje bezprzewodowe ładowanie aparatów i ustawianie AF okiem. Rzućmy na to okiem
Patrząc przez innowacyjny system AF, chciałbym zobaczyć szybkie jak błyskawica ustawienie ostrości. Natomiast patrząc dalej, mam kilka pomysłów na rozwiązania technologiczne, które mogłyby realnie ulepszyć aparaty fotograficzne.
Ładowanie bezprzewodowe jeszcze niedawno było traktowane trochę, jak technologia przyszłości, mimo że urządzenia ładowane bez kabla pojawiły się na rynku już wiele lat temu. Ładowanie indukcyjne stało się popularne mniej więcej od 2017 r. zaraz po tym, jak firma Apple zaoferowała tę technologię w swoich nowych iPhone’ach. Dzisiaj to już praktycznie standard w smartfonach z wyższej półki. A jak wiadomo, smartfony to obecnie najbardziej popularne aparaty fotograficzne na świecie.
Do tej pory myślałem, że w branży sprzętu foto o ładowaniu indukcyjnym słyszano zapewne tylko w raportach o kolejnych dużych spadkach sprzedaży „klasycznych” aparatów cyfrowych. Gdzieś przy podsumowaniu powodów spadku. I chociaż takie funkcje, jak ładowanie indukcyjne, same w sobie raczej nie są bezpośrednim powodem spadków sprzedaży, to jednak z pewnością są jednym z wielu czynników, które wpływają na atrakcyjność współczesnych smartfonów. Smartfonów, które te spadki w dużej mierze powodują. Okazuje się jednak, że przynajmniej jedna firma takie rozwiązanie właśnie opatentowała.
Canon złożył patent na ładowanie indukcyjne w aparatach
Wniosek o patent na ładowanie bezprzewodowe został właśnie złożony przez Canona. Schemat, który można zobaczyć na rysunkach dołączonych do dokumentacji, wygląda podobnie, jak w smartfonach. Mamy dużą, płaską matę lub stację ładującą, na którą stawia się aparat. Jak wynika z patentu, mata ma mieć możliwość ładowania także innych urządzeń, np. smartfonów. Urządzanie do ładowania ma być wykrywane za pomocą NFC. Mata powinna również monitorować temperaturę ładowania, aby akumulator się nie przegrzał. Nie wiadomo czy Canon chciałby zastosować tu już istniejące standardy bezprzewodowego ładowania Qi, czy opracować nowe.
Ładowanie bezprzewodowe ma masę zalet. Przede wszystkim uwalnia od kabli. Wprawdzie sama ładowarka jest zasilana kablem, ale aparat jest wolny. Wystarczy położyć go na ładowarkę po powrocie ze zdjęć. Widzę duży potencjał takiego rozwiązania — szczególnie w studiach fotograficznych, gdzie aparat w czasie sesji jest często w ruchu i ma duże obciążenie. Wiele oczywiście zależy od szybkości ładowania — musiałaby ona być na zadowalającym poziomie, aby naładowanie akumulatora nie zajmował np. całego dnia.
Oprócz tego Japończycy opatentowali funkcję ustawiania punktu AF okiem
Patent na ustawianie punktu AF okiem - to brzmi to dosyć futurystycznie, ale... Canon stosował taki system już pod koniec XX w. System zadebiutował w 1992 roku w modelu EOS A2E i był stosowany aż do modelu EOS Elan 7NE z 2004 r. Dzięki tej funkcji można było aktywować wybrany punkt AF, patrząc w dane miejsce w kadrze przez wizjer. System śledził ruch źrenicy.
Czasy, jak i technologie się zmieniły, zatem być może Canon zechce przywrócić funkcję ustawiania punktu AF okiem? W latach 90. to rozwiązanie miało mniej więcej tyle samo wiernych zwolenników, co przeciwników. Obszar ustawiania punktu AF był bardzo ograniczony, a do działania i skuteczności trzeba było się przyzwyczaić. W nowym wydaniu może to działać dużo lepiej.
Zgodnie patentem, system wykorzystywałby źródła światła podczerwonego i czujnik do rejestrowania i obliczania kierunku linii widzenia fotografa. Uzyskane informacje są następnie wykorzystywane do dostosowania punktu ostrości, w tym wszelkich poprawek.
Jakie inne nowoczesne funkcje widziałbym w aparatach?
Możliwość robienia backupu bezprzewodowo i bez smartfona
Po co Internet w aparacie? Głównie po to, aby móc wysyłać część lub wszystkie zdjęcia w chmurę. Traktuję to jako świetną metodę na automatyczny backup w tle, szczególnie w czasie podróży, ale nie tylko. Wyobrażam to sobie tak, że aparat ma slot na kartę SIM oraz łączność Wi-Fi. Po włączeniu opcji autobackup i połączeniu się z siecią Wi-Fi z dostępem do Internetu, aparat automatycznie zgrywałby nowe zdjęcia do chmury.
Idąc jeszcze dalej, byłoby idealnie, gdyby można było postawić aparat na ładowarkę bezprzewodową, a ona w tym samym czasie nie tylko ładowałaby akumulator, ale także szybko zgrywała zdjęcia. Użytkownik mógłby sobie wybrać kilka opcji — transfer do chmury (prosto ze stacji ładująco-zgrywającej), transfer na kartę SD/pendrive włożone do stacji, albo kablem prosta na dysk zewnętrzny, NAS/DAS czy nawet komputer.
W prostszej wersji aparat nie zgrywałby zdjęć bezprzewodowo, ale stacja ładująca miałaby slot na kartę SD. Wystarczyłoby włożyć kartę, a urządzenie zgrywałoby zdjęcia dalej. Kto wie, czy to nawet nie jest lepsze rozwiązanie niż transfer bezprzewodowy. Wiele zależy bowiem od szybkości transferu.
Turbo bokeh przez AI
Trochę jak smartfonach, ale lepiej. Smartfony mają malutkie matryce, więc nie są w stanie w naturalny sposób uzyskać małej głębi ostrości, np. do portretów. Piękny bokeh w tle jest zatem praktycznie w pełni efektem algorytmu, który sztucznie rozmywa tło. Wygląda to różnie, czasami nieźle, kiedy indziej widać, że programiści mają jeszcze nad czym popracować.
Widziałbym taką funkcję w bezlusterkowcach czy aparatach kompaktowych, szczególnie tych z mniejszymi matrycami, gdzie trudniej jest o piękny bokeh. Funkcja „turbo bokeh”, jak nazywam ją roboczo, miałaby za zadanie tuningowanie rozmycia tła, chociażby do stopnia zbliżonego do pełnej klatki. W ten sposób system Mikro Cztery Trzecie czy nawet aparaty z 1-calowymi matrycami zyskały by potężne narzędzie. Teraz, jak ktoś kupuje świetny obiektyw M 4/3 ze światłem f/1.2 to nie uzyska identycznego bokeh jak przy obiektywie o podobnych parametrach podpiętym do aparatu z matrycą APS-C czy FF. Ilość światła wpadającego do aparatu będzie identyczna, ale rozmycie będzie mniejsze.
Mając aparat z algorytmem pogłębiającym bokeh, teoretycznie moglibyśmy tę różnicę w praktyce zniwelować. W ten sposób małe aparaty i obiektywy byłyby wciąż małe, ale dawałyby rozmycie tła na poziomie pełnej klatki. Oczywiście pod warunkiem, że zastosowałyby naprawdę dopracowane algorytmy, a aparaty miałby wystarczającą moc obliczeniową.
Piękne i praktyczne aplikacje do obsługi aparatów
Funkcja Wi-Fi do łączenia aparatu ze smartfonami to już od lat standard. Producenci sprzętu fotograficznego udostępniają także swoje aplikacje do sterowania aparatami, przeglądania i pobierania zdjęć czy geotagowania. Problem w tym, że żadna aplikacja jak do tej pory, może poza appką Leiki, nie jest naprawdę dopracowana. Testuję wiele aparatów, korzystałem z tych aplikacji wielokrotnie. Wszystkie spełniają swoje role, ale żadna z nich nie ma eleganckiego, przejrzystego interfejsu na miarę najlepszych appek na świecie. Pod tym względem to druga, a może nawet trzecia liga. Co gorsze, te aplikacje działają często niestabilnie, szybko rozłączają się z aparatami.
Najlepsze doświadczenie miałem z aplikacją Leiki, która jest piękna, estetyczna, prosta w obsłudze i stabilna. To ciekawe, że chyba sprzedająca najmniej aparatów, jest w stanie przygotować tak dobry program.
Najgorsze doświadczenia mam z nową wersją aplikacji Fujifilm podczas łączenia z X100F. Appka działa bardzo powoli, potrafi się zawiesić, zamknąć. Proces wyboru zdjęć do przegrania to koszmar, responsywność jest dramatyczna. W praktyce realnie zniechęca mnie do korzystania z tego dobrego aparatu.
Świetny rozwiązaniem, które moim zdaniem powinno być standardem, jest funkcja automatycznego zgrywania zdjęć z aparatu na smartfona. Taką możliwość oferuje np. Nikon, co sprawdziłem przy okazji testu nowego bezlusterkowca Nikon Z6.
SnapBridge to coś więcej niż zwykła łączność bezprzewodowa w aparatach. Aplikacja wykorzystuje technologię Bluetooth low energy, która pozwala na nieprzerwane, automatyczne i natychmiastowe przesyłanie zdjęć z aparatu do urządzenia mobilnego tuż po tym, jak zostało wykonane. System zachowuje niski pobór mocy na obu urządzeniach i nie ogranicza transmisji danych na smartfonie w czasie transferu zdjęć z aparatu.
W praktyce wystarczy się raz połączyć, a zdjęcia będą się same zgrywać na smartfona. Później można je przeglądać i selekcjonować na smartfonie czy obrobić w VSCO lub Snapseedzie, i udostępnić na Instagramie.
Kto spełni te wszystkie pomysły? Canon, Sony, a może... Samsung?
Moich pomysłów pewnie nie spełni nikt, chociaż kto wie? W przypadku patentów Canona też nie wiadomo, ponieważ samo złożenie patentu wcale nie jest równoznaczne z tym że producent zdecyduje się swoje zastrzeżone rozwiązanie wdrożyć w nowych produktach.
Teoretycznie to właśnie Canon powinien mieć największe możliwości wdrażania takich innowacji, ponieważ wciąż jest największym producentem sprzętu fotograficznego na świecie. Z drugiej strony z roku a roku dochody firmy z działu fotograficznego spadają o ok. 1/4. Ostatnie raporty mówią, że przewiduje się dwa razy większy spadek w 2019 r., niż firma zakładała wcześniej. To nie wróży najlepiej. Zdecydowanie najbardziej innowacyjnym producentem w branży foto jest tymczasem firma Sony, który pod wieloma względami wyprzedza konkurencję. Japończycy sami produkują matryce, a poza tym są także obecni w innych obszarach technologicznych, skąd mogą czerpać doświadczenia.
Firmą, która moim zdaniem najszybciej byłaby w stanie spełnić moje technologiczne życzenia, jest... Samsung. Samusung, który ma już pewne doświadczenie w branży foto, a część z tych pomysłów nawet kiedyś zrealizował. Koreańczycy potrafią liczyć Wony (waluta południowokoreańska) i szybko skalkulowali, że ten biznes się nie zepnie albo inwestycja w rozwój działu foto swoich smartfonów da im więcej zysków. Samsung szybko się wycofał. A rokowania były świetne.
Zaprezentowany blisko 5 lat temu sztandarowy model Samsung NX1 był wtedy chyba najbardziej zaawansowanym technologicznie aparatem. 28-megapikselowa matryca BSI CMOS o rozmiarze APS-C w parze z nowym procesorem umożliwiała fotografowanie z prędkością do 15 kl./s przy zakresie czułości ISO 100-51200. Do tego był hybrydowy moduł AF z 205 punktami detekcji fazowej i 209 punktami detekcji kontrastu. Nie mogło również zabraknąć modułów Wi-Fi i NFC oraz funkcji nagrywania filmów 4K 4096×2160. Brzmi jak współczesny aparat, a nie sprzęt sprzed 5 lat, prawda? Oczywiście Samsung NX1 miał też swoje wady i problemy tzw. wieku dziecięcego. Był jednak pewnym powiewem świeżości i pokazem możliwości. Wcześniej Samusung produkował aparaty z systemem Android czy nawet slotem na karty SIM. Mam nawet na swoim profilu na Instagramie kilka zdjęć zrobionych i opublikowanych prosto z aparatu.
Jakie są wasze funkcje marzeń w aparatach?
Jestem bardzo ciekawy, jak rynek foto będzie się rozwijać przez najbliższe lata, bo wbrew pozorom pomimo dużych spadków sprzedaży, mamy największy wybór sprzętu w historii. Czy zatem zobaczymy jakieś naprawdę innowacyjne rozwiązania?