Rynek aparatów fotograficznych spadł o 22 proc. A to nie koniec. Prezes Canona: „spadnie o połowę”
Japoński serwis Nikkei opublikował właśnie raport na temat rynku aparatów cyfrowych w 2018 r. Jego wyniki są niestety bardzo złe. Co gorsza, zapowiada się, że będzie jeszcze gorzej.
Liczba aparatów fotograficznych, które trafiły do sprzedaży w 2018 r., jest o 22 proc. niższa, niż w 2017 r. To ogromny spadek, chociaż był on do przewidzenia — jest on podobny do spadku rok wcześniej. Każdego miesiąca sprzedawało się o ok. 1/4 mniej aparatów niż rok wcześniej. I tak mniej więcej od 2011 roku. Przez ostatnie 8 lat rynek aparatów fotograficznych zmalał aż o 84 proc..
W 2018 r. najlepiej radził sobie Canon, który ma 40,5 proc. rynku, zaliczając 3,9-procentowy wzrost liczby dostarczonych aparatów. Na małym plusie są także firmy Fujifilm (+1.3 proc.) oraz Olympus (+0.1 proc.), które mają odpowiednio 5.1 proc. i 2.8 proc. rynku. O 2.7 proc. mniej aparatów dostarczył Nikon, wciąż jednak ma 19.1 proc. rynku. 17.7 proc. rynku ma Sony, który jednak zaliczył spadek o 0.7 proc.. Firma Pentax, Panasonic, Hasselblad czy Leica nie ma tu wyszczególnionych.
To nieco zaskakujące dane. Po Nikonie można było spodziewać się spadków. Olympus był praktycznie na zero, mimo że nie zaprezentował w 2018 r. żadnych istotnych nowości. Chyba najbardziej dziwi mnie spadek firmy Sony, która nie tylko zaprezentowała ciekawą ofertę z Sony A7 III na czele, to jeszcze oferowała atrakcyjne promocje jedna po drugiej. Zadziwiająco dobrze radzi sobie z kolei Canon, który wydawałoby się, jest pod wieloma względami opóźniony za konkurencją. Praktyka pokazuje jednak, że strategia lidera przynosi rezultaty. Zaliczyć wzrost na tak mocno dołującym rynku to naprawdę coś. To oczywiście nie musi oznaczać wzrostu dochodu, bo mówimy o liczbie aparatów wysłanych do dystrybutorów i sprzedawców, a nie liczbie sprzedanych aparatów. Tak czy inaczej, ten wynik jest jednak dobry.
Co dalej i kiedy rynek aparatów fotograficznych odbije się od dna?
W wywiadzie udzielonym portalowi Nikkei wcześniej w tym roku, Prezes firmy Canon Fujio Mitara, zdradził, jak widzi najbliższą przyszłość rynku aparatów fotograficznych. Mitara twierdzi, że w przez dwa najbliższe lata rynek aparatów z wymienną optyką spadnie o połowę, czyli z ok. 10 mln szt. do ok. 5-6 mln szt. rocznie. To z resztą zgadza się z wynikami dostarczanymi przez organizację CIPA do tej pory. Prezes Canona uważa, że wtedy rynek na jakiś czas się zatrzyma i w najbliższym czasie nie powstanie. Dobra prognoza jest taka, że po osiągnięciu wskazanego pułapu nie będzie już spadać dalej.
O ten malutki kawałek tortu będzie się być ta sama liczba firm. Wygląda na to, że producenci doskonale o tym wiedzą i starają się zaprezentować jak najwięcej nowych rozwiązań, póki jeszcze liczba klientów nie spadała do minimum. Producenci rozwijają coraz bardziej zaawansowane modele aparatów, jak chociażby Fujifilm, który inwestuje w średnioformatowy system, z 102-megapikselowym bezlusterkowcem GFX100. Swój system pełnoklatkowych bezlusterkowców zaprezentował Panasonic.
Także Nikon i Canon pokazali pełnoklatkowe bezlusterkowce, a jak podają plotki, w tym roku zobaczymy kolejne aparaty i obiektywy nowych systemów, w tym tani bezlusterkowiec Nikona. Dla Nikona z resztą to trudny moment. Bezlusterkowce Nikon Z6 i Z7 nie sprawiają, że sprzedaje się więcej aparatów. One raczej kanibalizują sprzedaż lustrzanek, których wciąż jest dużo więcej w ofercie żółtego producenta. Niedawno czytałem, że następcy lustrzanek Nikon D3500, D5600 oraz D500 to będą bezlusterkowce. Widać, że japońska firma chce szybko dogonić konkurencję. Z rozmów ze sprzedawcami wynika, że użytkownicy Nikona raczej wstrzymują się z decyzją zakupową. Dla wielu lustrzanki nie są już atrakcyjne, ale z drugiej strony do bezlusterkowców nie ma jeszcze zbyt wielu nowych obiektywów.
Moim zdaniem najbliższy rok, może dwa, będą obfitować w ciekawe premiery aparatów fotograficznych — szczególnie ze stajni Nikona i Canona. Te firmy mają najwięcej do nadrobienia w świecie bezlusterkowców. To im zapewne teraz bardzo zależy, aby szybko pokazać możliwie jak najwięcej nowości, które będę napędzać sprzedaż nowych systemów. Do nowych systemów trzeba będzie przecież dokupić zupełnie nowe obiektywy, które kosztują często kosmiczne pieniądze. W najbliższych latach może zatem spadać liczba dostarczonych i sprzedanych aparatów, ale firmy mogą sobie to odbijać wyższą marżą i całkowitą wartością sprzedanych sprzętów.