Tesla prosi pracowników, by zamienili się w wolontariuszy. Znów nie wyrabia się z zamówieniami
Tesla to być może jedyna firma, która w tak dużym stopniu opiera się na cechach wolincjonalnych swoich pracowników. Elon Musk i spółka po raz kolejny będą mieć problem z dostarczeniem samochodów i proszą swoich pracowników o pracę w charakterze wolontariuszy.
Sanjay Shah, wiceprezes Tesli, poprosił pracowników o pomoc w dostarczeniu 30 tys. samochodów. Spółka chce się wyrobić z tym do końca kwartału – do takiego e-maila rozsyłanego w wewnętrznej korespondencji dotarł Business Insider. Firma twierdzi, że uczestnictwo jest opcjonalne, umówmy się jednak, że w obecnej sytuacji odmowa może zostać bardzo źle odebrana.
I tak, dobrze przeczytaliście – chodzi o dostarczenie, a nie wyprodukowanie. Tesla przez długi czas borykała się z poważnymi opóźnieniami w produkcji. To odbijało się później na wynikach sprzedaży, być może było jedną z przyczyn, dla których klienci zaczęli nagle rezygnować z rezerwacji Tesli Model 3.
Teraz Amerykanie mają nowe zmartwienie.
Kilka miesięcy temu Musk podkreślał na Twitterze, że jego firma przechodzi z „piekła produkcyjnego” do „piekła logistycznego”. I nie żeby nikt nie próbował temu zaradzić. Niedawno Tesla kupiła przecież przedsiębiorstwo Central Valley Auto Transport wraz ze 100 autotransporterami. Logiczny ruch, biorąc pod uwagę, że byli jej głównym klientem.
Tyle, że to wciąż za mało. Jeden z pracowników opowiadał np., że musiał udać się w trzygodzinną podróż, by dostarczyć samochód nowemu klientowi. Do domu wrócił już Uberem.
Wiadomość, którą dostali pracownicy, nie jest wyjątkiem. Tesla już wcześniej szukała chętnych do pomocy przy dostarczaniu pojazdów. Jeżeli chodzi o przeszkolenie z obsługi samochodów, Musk apelował nawet do dotychczasowych posiadaczy.
Tym razem sytuacja jest jednak nieco inna niż zwykle.
Na początku roku Tesla miała zwolnić wiele osób pracujących w dziale logistyki. Reuters pisał, że wymówienie dostało 150 z 230 osób z ośrodka w Las Vegas. Wszyscy zajmowali się zamówieniami napływającymi od klientów z Ameryki Północnej. Powód? Skoro Model 3 nie sprzedaje się tak dobrze, jak oczekiwano, nie potrzebujemy tylu ludzi – usłyszał dziennikarz agencji. Byli pracownicy Tesli mówili też, że firma chce się teraz skupić na rynku europejskim i azjatyckim.
Tak duże skupienie się na Trójce nie jest przypadkowe. Tesla opiera dzisiaj na jej sprzedaży swoje wyniki finansowe i wiąże nadzieje na rentowność ze zwiększeniem sprzedaży tego modelu i jednoczesnym cięciu kosztów. Na razie idzie to opornie. Pierwotnie Musk zapowiadał, że Model 3 nie będzie kosztował więcej niż 35 tys. dol. Skończyło się na tym, że mimo dwóch obniżek cen, nowa Tesla nigdy tyle nie kosztowała.
Zmienia się to dopiero teraz, ale kosztem kolejnych cięć. Musk niemalże w tym samym czasie najpierw triumfalnie ogłosił, że zjeżdża z ceną z prawie 43 tys. dol. do obiecanych 35 tys., by potem dodać, że zamyka wszystkie salony stacjonarne, a nowe Tesle będzie można kupować przez telefon i internet (co ostatecznie nie okazało się do końca prawdą). Na dowożenie samochodów bez udziału ludzi ekscentryczny milioner jednak jeszcze nie wpadł.