REKLAMA

Minister Zdrowia nie zgadza się na legalizację marihuany. Z argumentacją odlatuje wysoko

Rok wyborczy to specyficzny okres, w którym jak bumerang powracają takie tematy jak aborcja, finansowanie kościoła, obniżka podatków i legalizacja miękkich narkotyków. Tę ostatnią kwestię poruszył Łukasz Szumowski, pełniący funkcję Ministra Zdrowia.

legalizacja marihuany
REKLAMA
REKLAMA

Zacznijmy od pierwszego cytatu pana Ministra, który padł na antenie radia RMF FM:

Niestety Minister nie sprecyzował o raporty jakich rządów chodzi, więc zacząłem szukać ich na własną rękę. Znalazłem jeden, który mniej więcej pasuje do opisu. Chodzi o kompleksowy raport przygotowany przez amerykańską Narodową Akademię Nauk, Inżynierii i Medycyny. Jego autorzy przeanalizowali ponad 10 tys. badań naukowych na temat szkodliwości marihuany, opublikowanych na przestrzeni lat 1999 - 2018.

Dysponując tak obszernym materiałem źródłowym sformułowali oni 100 wniosków końcowych na temat tej używki. I rzeczywiście, jeden z nich mówi o tym, że marihuana może prowadzić do zażywania innych narkotyków, będąc tzw. gateway drug. Wniosek ten dość często pojawia się w starszych publikacjach na temat szkodliwości konopii, jak dotąd jednak nikomu nie udało się znaleźć żadnego twardego dowodu, który by go potwierdził. Nie jest to bynajmniej moje widzimisię - tak samo twierdzi chociażby amerykańska agencja rządowa CDC, której eksperci uważają, że ten temat wymaga dalszych badań. Obecne niczego takiego nie udowodniły.

Do podobnych, chociaż jeszcze bardziej korzystnych dla marihuany wniosków doszło też wielu ekspertów zajmujących się leczeniem uzależnień. Ich zdaniem pewien procent ludzkiej populacji przejawia naturalne skłonności do nadużywania substancji psychoaktywnych takich jak alkohol, czy narkotyki. Biorąc pod uwagę fakt, że trawka jest stosunkowo łatwo dostępną substancją, osoby te bardzo często mają z nią styczność, zanim przerzucą się na twardsze używki.

Czas teoretyzowania na temat szkodliwości marihuany powoli dobiega końca.

Do niedawna oczywiście powyższe teorie były mocno dyskusyjne. Teraz jednak w dyskusji na temat tego, czy marihuana jest bramą do uzależnienia się od twardszych narkotyków można posiłkować się danymi statystycznymi ze Stanów Zjednoczonych, w których została ona całkowicie zalegalizowana. I tutaj robi się ciekawie.

Z badań opublikowanych w JAMA Internal Medicine wynika, że w stanach, w których trawkę można kupić sobie legalnie w sklepie liczba zgonów spowodowanych przedawkowaniem opiatów spadła. Średnio o 25 proc. Jest to o tyle ironiczne, że większość tych zgonów powodowana jest przedawkowaniem leków przeciwbólowych produkowanych legalnie przez koncerny farmaceutyczne. Skala ich użycia w Stanach Zjednoczonych jest tak ogromna, że amerykańskie media od jakiegoś czasu nazywają to zjawisko kryzysem opioidowym.

I żeby nie było, wcale nie twierdzę, że marihuana nie działa uzależniająco. Działa. Z badań Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że ok. 9 proc. dorosłych użytkowników marihuany jest narażonych na uzależnienie się od tej substancji. Jest to w końcu używka rekreacyjna, zażywana dla przyjemności, która wchodzi w interakcję z naszym ośrodkiem nagrody w mózgu. Tak samo działa chociażby alkohol, którego ok. 15 proc. użytkowników pasuje do tzw. profilu uzależnionych. W przypadku nikotyny wskaźnik ten wynosi 32 proc. Pełny obraz sytuacji nie wygląda już tak strasznie, jak przedstawił go Minister Zdrowia.

W dalszej części wywiadu dla RMF FM, Łukasz Szumowski dodaje:

No tutaj, gdybym chciał być złośliwy, napisałbym, że ta wypowiedź to typowe palenie głupa. W żadnym kraju, w którym zalegalizowano marihuanę nie doszło bowiem do zwiększenia się liczby osób od niej uzależnionych. W Portugalii, która w 2000 r. miała największy odsetek osób uzależnionych od narkotyków (głównie od opiatów) ich liczba spadła niedługo po… ich dekryminalizacji. Aha, żeby było jeszcze śmieszniej, CBD, czyli jeden ze związków zawartych w trawce może pomagać w leczeniu uzależnienia od alkoholu i tzw. twardych narkotyków.

Jeśli pan Minister dysponuje danymi, które twierdzą coś innego, chciałbym się z nimi zapoznać. Przy okazji chciałbym przypomnieć, że według badań Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii (EMCDDA) aż 83 mln Europejczyków miało styczność z tą używką.

Gdyby jej demonizowanie przez Łukasza Szumowskiego było prawdą, Europa miałaby nie lada kłopot z tym narkotykiem. Tymczasem kolejne kraje decydują się na liberalizację prawa związanego z tą używką. Coś tu się chyba nie zgadza.

Legalizacja marihuany jest zresztą tylko i wyłącznie kwestią czasu

Bezpowrotnie bowiem minęły czasy, w których można było czarować społeczeństwo hasłami w stylu „gdy czarnoskóry mężczyzna zapali skręta, staje się on na tyle bezczelny, że patrzy w oczy białemu człowiekowi”. Nie, nie jestem rasistą. Cytuję (co prawda z pamięci, więc wybaczcie nieścisłości) film propagandowy, który w 1936 r. powstał w Stanach Zjednoczonych dzięki rządowemu finansowaniu. W ostatnich latach narracja ta odwróciła się o 180 stopni. Coraz więcej stanów decyduje się na pełną legalizację marihuany i - patrząc na wzrost wpływów z podatków - bardzo dobrze na tym wychodzi.

Możecie nie zdawać sobie z tego sprawy, ale przemysł związany z trawką w Stanach i w Kanadzie (z której importujemy już jej medyczne odmiany) jest jedną z najszybciej rozwijających się gałęzi tamtejszych gospodarek. To oznacza, że konopnych przedsiębiorców stać już na wynajęcie bardzo zaradnych lobbystów, którzy prędzej, czy później zaczną starać się o nowe rynki zbytu. W tym o Europę.

Światowa Organizacja Zdrowia opublikowała zresztą w tym tygodniu rekomendację, w której sugeruje zmianę klasyfikacji marihuany. WHO chce wykreślić rośliny konopii indyjskich i pozyskiwaną z nich żywicę z najbardziej restrykcyjnej grupy IV zawartej w Jednolitej Konwencji o Środkach Odurzających. W tej samej grupie jest m.in. heroina. ONZ zajmie się tą sprawą jeszcze w tym roku. Prawdopodobnie w marcu, podczas obrad Komisji ONZ ds. narkotyków. Piszę prawdopodobnie, ponieważ głosowanie w tej sprawie miało odbyć się w grudniu zeszłego roku. Z nieznanych przyczyn zostało jednak odwołane.

REKLAMA

Unia Europejska nie będzie się zresztą jakoś strasznie opierać przed wizją legalizacji. Z tego co mówi najlepiej poinformowany w tym temacie polski poseł - Piotr „Liroy” Marzec, w unijnych kuluarach mówi się o perspektywie legalizacji w ciągu najbliższych 10 lat. Polska ma doskonałe warunki i zaplecze, jeśli chodzi o hodowlę tej rośliny, więc trzymam kciuki, żebyśmy nie obudzili się z ręką w nocniku i zamiast dać się zdominować przez zagranicznych producentów trawki, sami powalczyli o zagraniczny rynek.

Samą używką nie ma się zresztą co ekscytować. Poziom wiedzy na jej temat w naszym społeczeństwie wciąż rośnie, przez co przestaje być ona jakimś ekscytującym, zakazanym owocem. No ale rok wyborczy rządzi się swoimi prawami.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA